Żużel. Piotr Pawlicki: Wiele lat ciężko pracowałem na swoje nazwisko, a ludzie pamiętają tylko poprzedni sezon (WYWIAD)

Piotr Pawlicki. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jednym z zawodników, który w nadchodzącym sezonie będzie miał sporo do udowodnienia jest Piotr Pawlicki. Jego postawa może okazać się kluczowa dla Fogo Unii Leszno. W rozmowie z naszym portalem kapitan Byków opowiedział o swoich przygotowaniach, zaangażowaniu w akcje charytatywne czy burzliwym rozstaniu z Masarną Avesta.

 

W ostatnich dniach ciężko skupić się na sporcie w obliczu wydarzeń za naszą wschodnią granicą. Jak odbierasz te straszne informacje napływające z Ukrainy?

Mam podejście takie jak każdy inny człowiek i jestem całym sercem z ludźmi, którzy cierpią tam na Ukrainie. Mam takie wewnętrzne poczucie, żeby jak najwięcej pomóc, ponieważ jest to teraz niezwykle ważne.

W niedzielę uczestniczyłeś w zbiórce darów na rzecz poszkodowanych ludzi. Jakim zainteresowaniem cieszyło się to wydarzenie w Lesznie?

Powiem szczerze, zainteresowanie nie było jakieś duże. Widać to było po reakcjach kibiców na moich social mediach. Dla mnie jest to zrozumiałe, ponieważ w Lesznie praktycznie cały czas odbywają się jakieś zbiórki na ten cel. Dlatego wielkiego odzewu nie było, jednak zebraliśmy naprawdę sporo darów m.in. apteczki, bandaże, leki.

Wielu kibiców w Polsce z pewnością nie pała do Ciebie sympatią, jednak trzeba przyznać, że śledząc twoje social media można zauważyć gołym okiem, że bardzo angażujesz się w akcje charytatywne. Widać, że po prostu bardzo lubisz pomagać.

Od dziecka tata uczył nas, aby pomagać. W pewnym momencie swojej kariery tata również potrzebował pomocy i ludzie o nim nie zapomnieli. Od początku mojej przygody z żużlem uczestniczyliśmy w akcjach charytatywnych i tak już zostało. Po prostu tak zostałem wychowany w domu i w takich sytuacjach trzeba działać tak jak podpowiada serce.

Wróćmy do żużla. Sezon zbliża się wielkimi krokami. Czujesz już głód jazdy?

Czuję, choć patrząc na poprzednie lata, staram się spokojnie do tego podchodzić. Chciałbym zostawić trochę głodu jazdy na początek sezonu. W minionych latach często jako pierwszy pojawiałem się na torze, lecz teraz już się nie podpalam. Uważam, że nie potrzebuję kręcić tyle kółek przed sezonem. Jednak przyjdzie taki moment, kiedy każdą wolną chwilę będziemy spędzać na torze. Później zaczną się sparingi, będzie memoriał, więc czeka mnie sporo jazdy. Do inauguracji ligi będę przygotowany w stu procentach.

Piotr Pawlicki przed toruńską parą / fot. Jarosław Pabijan

Na swoich social mediach pokazywałeś zdjęcia z przygotowań w Hiszpanii. Były treningi na rowerze, motocrossie. Jesteś zadowolony z okresu przygotowawczego?

Moje przygotowania od kilku lat wyglądają bardzo podobnie. Trochę blokowała mnie kontuzja kostki, którą złamałem trzy lata temu. Były aż trzy operacje i muszę przyznać, że nieco utrudnia mi to przygotowania. Jednak to nie oznacza, że jestem gorzej przygotowany. Nie mogę wykonywać niektórych ćwiczeń i dlatego wykonuję specjalne na siłowni u siebie w domu, na której trenuję bardzo często. Lubię ćwiczyć i dobrze wyglądać. Uważam, że do mojej formy fizycznej nigdy nie mogłem mieć zastrzeżeń. Sporo rzeczy pozmieniałem w sprzęcie. Po minionym sezonie musieliśmy wszystko przeanalizować. Było sporo zastrzeżeń do mnie. Wiele lat ciężko pracowałem na swoje nazwisko, a ludzie pamiętają tylko poprzedni sezon. Mam nadzieję, że ten rok będzie dla mnie dobry i pokażę, na co mnie stać.

A jak wygląda sytuacja z barkiem, który miałeś operowany po minionym sezonie?

Upadłem podczas eliminacji do Grand Prix w Terenzano i odnowiła mi się kontuzja, której nabawiłem się w 2014 roku. Wówczas wybiło mnie w koleinie i wypadł mi bark. Później po podobnym upadku pojawiły się tam drobne odłamki i nie było innego wyjścia niż operacja. Z barkiem jest dużo lepiej niż przed wypadkiem. Po operacji nie miałem z nim już żadnych dolegliwości. Szybko zacząłem rehabilitację i przebiegła bardzo sprawnie.

Podczas przygotowań znalazłeś czas na trening mentalny? Wielu zawodników otwarcie mówi, że korzysta z usług psychologa.

Każdy zawodnik jest inny i potrzebuje czegoś innego. Chciałbym spróbować i zacząć współpracę z psychologiem. Pamiętam, że mieliśmy takie zajęcia z klubu. Byłem też kiedyś kilka razy ze sponsorem w Warszawie na zajęciach z takim coachem, więc wiem, o co chodzi w tym temacie. Z pewnością może mnie to rozwinąć, a na pewno nie zaszkodzi. Chyba że nie złapiemy wspólnego języka i wtedy musiałbym rozglądać się za nowym.

Wiemy, że rosyjscy zawodnicy nie przystąpią to tegorocznych rozgrywek. Jak oceniasz Wasz potencjał kadrowy w Unii Leszno?

Nie jestem zwolennikiem takiego rozpatrywania. Od początku, kiedy został zbudowany skład w Lesznie, szykowaliśmy się, aby walczyć o najwyższe cele. Znamy siłę naszych rywali. Jednak w Unii nigdy nie brakowało motywacji. Damy z siebie wszystko i sezon wszystko zweryfikuje. Dużo będzie zależało od mojej postawy. W poprzednich latach mieliśmy niezwykle mocną drużynę i każdy mógł każdego zastąpić. W tym roku siła rażenia będzie inna, ale będziemy walczyć o jak najlepszy wynik.

Występy w PGE Ekstralidze będziesz łączył ze startami w lidze szwedzkiej, gdzie zmieniłeś barwy klubowe. Powiedz w jakiś nastrojach rozstałeś się z drużyną z Avesty? Pamiętam, że prezes nie wypowiadał się o tobie przychylnie.

To dla mnie całkowicie zrozumiałe. Odpuszczałem mecze w Szwecji, żeby oszczędzać kontuzjowany lewy bark i skupić się na startach w Polsce. Przy kolejnym upadku mógłbym przedwcześnie zakończyć sezon. Inaczej patrzę na tę sytuację, jednak prezes Masarny ma prawo mieć do mnie żal. Nie przejechałem całego sezonu i nie pomogłem drużynie awansować do fazy play-off. Jednak kiedy jeździłem, dawałem z siebie wszystko i byłem liderem Masarny. Zmieniłem klub na Vetlandę, choć tamtejszy tor był dla mnie zawsze zagadką. Zdarzało się, że robiłem tam czternaście punktów, a następnym razem trzy albo cztery. Zbyt dużo jeździ się na twardych torach. Na torze w Vetlandzie nawierzchnia jest inna i trzeba się bardziej namęczyć. Mam nadzieję, że przyniesie to dobre efekty.

W tym roku skład Żużlowej Reprezentacji Polski jest bardzo „odchudzony” i nie znalazłeś się w kadrze. Przywiązujesz do tego dużą wagę czy zupełnie o tym nie myślisz?

Na pewno chciałbym startować w barwach reprezentacji Polski. To wspaniałe uczucie startować z orzełkiem na piersi. Tak jak powiedziałeś, kadra jest odchudzona. W zeszłym sezonie jechałem słabo, więc nie dziwię się, że mnie brakuje.

Muszę jeszcze wrócić do poprzedniego sezonu. Mimo tych perturbacji z formą, przed ostatnią rundą ubiegłorocznego cyklu SEC byłeś w zasadzie pewniakiem do podium. Jak na chłodno oceniasz, czego zabrakło w finałowej rundzie w Rybniku, aby zdobyć medal?

Wiele razy to analizowałem. Rybnik? Miałem ogromny problem z dopasowaniem sprzętu. Kupiłem trzy silniki od Flemminga Graversena. Gdy te jednostki były nowe, spisywały się świetnie. Niezależnie czy jechałem w Toruniu, Bydgoszczy, Gustrow – wszędzie robiłem dużo punktów. Później coś się stało. Nie chciałbym wszystkiego zwalać na sprzęt, jednak po serwisach musiałem używać zupełnie innych przełożeń. Zanim się połapałem, to minęło sporo czasu. Nie było okazji, żeby spokojnie potrenować, ponieważ był natłok imprez. Przez długi czas plułem sobie w brodę, gdyż medal był na wyciągniecie ręki. Na pewno sprzęt i głowa odegrały kluczową rolę. Jednak utrzymałem się w cyklu i w tym roku znów powalczę o czołowe miejsca.

Wspomniałeś o sprzęcie. Jak wyglądały twoje przygotowania sprzętowe? Masz już wszystko dopięte na ostatni guzik i już tylko czekasz na wyjazd na tor czy jakaś praca przy motocyklach jest jeszcze do zrobienia?

W zasadzie szkielety, czyli ramy mam złożone od grudnia. Był problem z dostępnością poszczególnych części. Teraz dochodzą ostatnie potrzebne rzeczy np. tyle koła. Jednak motocykle na pierwsze treningi są już gotowe. Ogólnie doszło do sporych zmian w sprzęcie. Na pewno nie będę miał silników tylko od jednego tunera, jak to było dotychczas. Będę korzystał z silników od trzech lub nawet czterech tunerów. Pod tym względem będzie różnorodność i jestem bardzo pozytywnie nastawiony.

Jakie cele stawiasz sobie przed zbliżającymi się rozgrywkami i czego kibice mogą Ci życzyć?

Cele zawsze są takie same. Trzeba jeździć jak najlepiej i wygrać jak najwięcej imprez. Przede wszystkim chciałbym ustabilizować formę. Kibice mogą życzyć mi zdrowia i szczęścia na torze, ponieważ często jest potrzebne na żużlu.

Rozmawiał DOMINIK NICZKE