fot. FB Hans Nielsen
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jak ważny jest sprzęt w żużlu, każdy wie doskonale. Są zawodnicy, którzy doskonale potrafią przekazać tunerowi swoje uwagi czy doskonale odczytać możliwości silnika. Jednym z najlepszych w tej dziedzinie był Duńczyk, Hans Nielsen, choć raz przytrafiła mu się bardzo kosztowna w skutkach pomyłka.

 

Niespełna tydzień przed finałem Indywidualnych Mistrzostw Świata w Vojens w 1994 roku, ostatnim jednodniowym, Tony Rickardsson wspomniał w rozmowie z Henrikiem Gustafssonem, że nie ma dobrych silników na zbliżający się finał w Danii. Gustafsson przypomniał mu wtedy Niemca Klausa Lauscha. Zaproponował Rickardssonowi, aby skontaktował się z Niemcem i zapytał czy będzie w stanie mu silniki na finał w Vojens przygotować. Rickardsson wykręcił numer telefonu do Niemiec i zastosował się do wskazówek Gustafssona. 

– Tak faktycznie było. Tony zadzwonił, jednak niestety wtedy nie byłem już mu w stanie pomóc. Ustaliliśmy jednak, że spotkamy się na treningu w Vojens. Ja zawoziłem silniki dla Hansa Nielsena. Obiecałem Rickardssonowi, że po treningu dwa silniki, które Hans „odłoży” jako najsłabsze, będą do jego dyspozycji. Nielsen po treningu dwie najsłabsze jednostki odłożył na bok i trafiły one do Szweda. To właśnie na nich następnego dnia Tony Rickardsson wywalczył tytuł mistrza świata zostawiając w pokonanym polu między innymi… Hansa Nielsena. Niekiedy nawet najlepsi nie są w stanie być nieomylni – mówi nam Klaus Lausch. 

Pomyłka w Vojens kosztowała Nielsena zatem dużo. Upragnionego tytułu przed swoją publicznością nie zdobył, a fakt, że na silnikach przygotowanych właśnie dla niego złoto wywalczył ktoś inny, bolał z pewnością podwójnie…