Żużel. Jacek Krzyżaniak – bohater transferu, do którego nie doszło. „Warto było być żużlowcem”

Jacek Krzyżaniak to obecnie uznany komisarz toru i były żużlowiec – Indywidualny Mistrz Polski z 1997 roku – którego karierę przerwały groźne upadki, najpierw w Zielonej Górze, a następnie w Grudziądzu. Zanim jednak wsiadł na motor, marzył o transferze… piłkarskim, z Pomorzanina Toruń do Zawiszy Bydgoszcz, do którego ostatecznie nie doszło.

 

– Trenowałem piłkę w Toruniu, w drużynie Pomorzanina. Tam był jednak nieco niższy poziom, niż w Bydgoszczy. Spisywałem się na boisku całkiem nieźle, więc zarówno ja, jak i klub, mieliśmy plany, abym trafił do zdecydowanie wyżej notowanego wówczas piłkarsko Zawiszy Bydgoszcz. Do transferu pewnie ostatecznie by doszło, ale w głowie w pewnym momencie pojawił się sport żużlowy. Można zatem powiedzieć, że miałem być piłkarzem, a zostałem mistrzem Polski – mówi Jacek Krzyżaniak.

A jak doszło do zdobycia tego mistrzostwa? – Finał pamiętam tak, jak zdobycie pierwszego punktu w lidze. Zawsze chciałem być Indywidualnym Mistrzem Polski i w Częstochowie, w 1997 roku, ten cel osiągnąłem. Już przed tym biegiem wiedziałem, że mam srebrny medal i mój plan minimum był wykonany. W biegu między mną a Sławkiem Drabikiem nie do końca wszystko było tak, jak powinno być z nawierzchnią toru. Przecież polewaczka wyjechała na tor dopiero po losowaniu pól  startowych. Trochę nieporozumienie. Ten fakt pewnie lekko mnie zmobilizował. Na moim polu startowym było sporo wody, a pole Sławka było suche. Udało mi się po starcie uciec Sławkowi. Ostatecznie ja okazałem się lepszy. Można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość – wspomina były żużlowiec Apatora Toruń.

Historia Jacka Krzyżaniaka, jak i wielu innych ważnych postaci dla polskiego speedwaya zawarta jest w książce „Żużlowe Rozmowy i Opowieści Po Bandzie” autorstwa Łukasza Malaki. Pozycja jest dostępna w sprzedaży w cenie 50 złotych. Zamawiać można w tym miejscu, na platformie Allegro. Tradycyjnie część wpływów ze sprzedaży trafi do Fundacji PZM.