Emil Sajfutdinow ma za sobą fantastyczny sezon. W rozgrywkach PGE Ekstraligi był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem, a lepszy od niego okazał się tylko Bartosz Zmarzlik. Patrząc na ekstraligową formę obu żużlowców, wielu kibiców uważa, że mogliby oni stoczyć kapitalny bój o indywidualne mistrzostwo świata. Sam 33-latek przyznaje, że był w świetnej formie, ale trudno mu porównać starty w zmaganiach ligowych i Grand Prix.
Tylko żużlowiec z Saławatu zbliżył się do czterokrotnego mistrza świata pod kątem regularnego i rewelacyjnego punktowania w tegorocznych rozgrywkach. Ostatecznie dwóch wybitnych zawodników na liście klasyfikacyjnej dzieli 0,083 punktu na bieg. Nic więc dziwnego, że wielu fanów nie ma wątpliwości, iż z Sajfutdinowem w stawce walka o złoto byłaby w tym roku ciekawsza.
– Na pewno czułem się bardzo dobrze w tym sezonie. Czy byłbym konkurentem dla Bartka i mógłbym go pokonać? Trudno powiedzieć. Z pewnością byłaby to trudna sprawa, ale bym się starał, bo zawsze w Grand Prix walczyłem, żeby zostać mistrzem świata. To marzenie od mojego dzieciństwa. Ostatecznie nie byłem w tych zawodach i trudno to pytanie odpowiedzieć. Mogę powiedzieć, że byłem w bardzo dobrej formie w tym roku i jestem z niej zadowolony – mówi nam Emil Sajfutdinow.
W PGE Ekstralidze oglądaliśmy w tym roku jedenaście pojedynków Zmarzlika z Sajfutdinowem. Jak łatwo się domyślić, rywalizacja była bardzo zacięta. Ostatecznie sześć start wygrał zawodnik lubelskiej ekipy, a pięć żużlowiec torunian.
– Grand Prix to inne zawody niż liga. Są inni zawodnicy, inna atmosfera też towarzyszy tym turniejom. W tegorocznej lidze wygrywałem i przegrywałem z tymi zawodnikami. Nie chcę się zastanawiać nad tym czy byłbym w stanie być tam najlepszy. Po prostu nie startowałem i muszę to uszanować. Chcę jednak pogratulować medalistom z tego roku, bo świetnie jechali i zasłużenie wywalczyli medale – dodaje lider For Nature Solutions KS Apatora Toruń.
Wiadomo już, że w kolejnym sezonie także nie zobaczymy na torach Grand Prix żużlowców pochodzących z Rosji. Jedyną możliwością startu w cyklu były „dzikie karty”. Promotor zmagań o miano IMŚ zdecydował się jednak na nominację piątki: Tai Woffinden, Dan Bewley, Dominik Kubera, Kai Huckenbeck oraz Andrzej Lebiediew.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Jego Zengota widziałby w Grand Prix. „W pełni zasługuje”
Żużel. Dlaczego PSŻ nie stawia na Jepsena Jensena? Prezes odpowiada
Żużel. Pechowy test na PGE Narodowym dla zawodnika Lwów. Pojechał do szpitala
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji