Żużel. Była gwiazda amerykańskiej TV prowadzi żużlowe muzeum. „Cobra” założył też telefon zaufania

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Steve „Cobra” Luxton to wielki fan żużla. Na Florydzie prowadzi muzeum speedwaya, które z racji eksponatów uważane jest obecnie za najlepsze na świecie. W latach 80. ubiegłego wieku był „celebrytą” w USA z racji udziału w słynnym telewizyjnym Gladiator Show. W zeszłym roku z kolei, założył w Anglii telefon zaufania dla żużlowców. Oprócz tego wspomaga finansowo kluby oraz zawodników. Zapraszamy na rozmowę ze Stevem Luxtonem, słynną pod koniec ubiegłego wieku amerykańska „Cobrą”.

Steve, powiedz na początek, skąd u Ciebie pasja do żużla? 

Mieszkałem w Anglii. Dorastałem w Exeter i tam w latach 70. i 80. ubiegłego wieku chodziłem na żużel. Oglądałem Ivana Maugera czy Scotta Autreya. Tak rodziła się miłość do żużla. Sam nigdy nie jeździłem dla Exeter, ale dzisiaj jestem współwłaścicielem klubu. 

Z Anglii wyjechałeś do Stanów Zjednoczonych, gdzie zrobiłeś karierę w kulturystyce. Byłeś uczestnikiem wielu programów, między innymi słynnego w USA Gladiator Show…

Zgadza się. Po Anglii była Ameryka i tak jest po dziś dzień. Zająłem się kulturystyką. Trafiłem na końcu faktycznie do słynnego Gladiator Show, które miało ogromną oglądalność. Niestety, ze względu na kontuzję, opuściłem show. Później pojawiła się rodzina, dziecko i kariera w sportach „siłowych” odeszła na bok. 

Skąd się wziął Twój pseudonim – Cobra?

Sam sobie go wybrałem. Moją pasją, poza żużlem, są samochody. Tak więc słynna „Cobra” wzięła się od Shelby Cobry.

Steve, kiedy zacząłeś kolekcjonować żużlowe gadżety?

Moje kolekcjonowanie zaczęło się w 2002 roku. Wtedy w moje posiadanie dostała się „skóra” Exeter, a później już poleciało. Dostawałem gadżety między innymi od Erika Gundersena czy Bruce’a Penhalla. To wszystko urosło do potężnej kolekcji. Jednym z ostatnich nabytków jest motocykl Freddie Lindgrena z 2017 roku, na którym startował w Grand Prix Polski. 

Liczyłeś kiedyś, ile warta jest Twoja kolekcja i ile na nią wydałeś?

Nie, nie liczyłem. W Ameryce się mówi: „to jest tyle warte, ile ktoś zapłaci” (śmiech). Ja nie wiem, bo nie sprzedaję. Kolekcjonuję. Robię to ze swojej pasji do żużla. Pytasz, ile na to wydałem? Na pewno może być to liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów. Nie wszystko jednak kupuję. Dużo dostaję od zawodników, znajomych i tak dalej. 

Steve Luxton nigdy nie musi przy barze siedzieć sam

Dużo masz pamiątek związanych z polskim żużlem?

Nie jest tego za dużo. Miałem i mam rzeczy związane z Zenonem Plechem. Były też pamiątki związane z Antonim Woryną, ale trafiły do jego syna. Jest na pewno trochę plastronów czy polskie kevlary.

Kiedy Twoim zdaniem odrodzi się speedway w Stanach?

Tutaj bardzo ważne jest, aby pojawiali się młodzi chłopcy chcący zostać żużlowcami. Obecnie trochę ich jest. W 2021 mają powstać dwa nowe tory żużlowe. Być może to da jakiegoś mniejszego lub większego „kopa”. Na pewno nie wrócimy jednak do tej popularności z lat 70. czy 80. ubiegłego wieku. To nie ulega wątpliwości. 

Czy zwiedzający płacą za możliwość oglądania żużlowych eksponatów w Twoim Muzeum Cobra Garage Mahal?

Nie. Absolutnie tego nie robię. Wstęp jest bezpłatny. Są tacy, którzy przychodzą z moim ulubionym piwem i gawędzimy o żużlu. 

Co sądzisz o Bartoszu Zmarzliku?

Bartek to doskonały, młody zawodnik o wielkich umiejętnościach. Moim zdaniem ma wielkie szanse na to, aby ponownie wywalczyć tytuł mistrza świata. Bartosz to doskonały „produkt” polskiej pracy z młodzieżą. 

Z tego co mi wiadomo, to pomagasz również jako sponsor i zawodnikom i angielskim klubom…

Tak. Zgadza się. Nie lubię jednak o tym mówić. Tyle, ile mogę, daję od siebie z powrotem. Tyle jesteś wart w życiu, ile dajesz innym. Pomagam niektórym zawodnikom oraz klubom z Exeter, Plymouth oraz Isle of Wight. 

Nie wspomniałeś o jeszcze jednej rzeczy. To dzięki Twojej pomocy oraz Twojemu zaangażowaniu powstał w Anglii pierwszy na świecie telefon zaufania dla zawodników.

Jak już o tym mówisz, to przyznam, że tak. To był mój pomysł i go postanowiłem zrealizować. Mój znajomy jest psychologiem i to on obsługuje ten żużlowy telefon zaufania. Musimy pomagać zawodnikom na tyle, na ile to możliwe. To normalni ludzie ze swoimi problemami, a w ostatnich latach, uważam, było za dużo samobójstw. 

Dziękuje za rozmowę.

Ja również. Pozdrawiam wszystkich kibiców w Polsce. Życzę najlepszego w Nowym Roku i zapraszam do mojego muzeum na Florydzie.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

A my zapraszamy – dzięki uprzejmości Steve’a – do obejrzenia na zdjęciach części jego zbiorów.