Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mało kto wie, iż polski żużel miał przed II wojną światową innych „braci Pawlickich”. Byli nimi Alfred oraz Erwin Geyerowie. W okresie przedwojennym bracia reprezentowali barwy motocyklowego klubu z Bielska (obecna Bielsko-Biała) oraz Strzelca Cieszyn. Obaj w latach trzydziestych ubiegłego wieku zdobywali tytuły mistrzów oraz wicemistrzów Polski w różnych odmianach wyścigów motocyklowych. Po II wojnie światowej wszelki ślad po nich jednak zaginął. Po długich poszukiwaniach udało nam się dotrzeć do mieszkającej obecnie w Niemczech córki Alfreda Geyera, starszego z braci, która zgodziła się powspominać tatę oraz wujka.

 

– Obaj, czyli tato oraz wujek Erwin, byli wielkimi pasjonatami sportów motocyklowych chyba aż do swojej śmierci. Tato oraz wujek faktycznie przed wojną byli dobrymi zawodnikami i dla klubów ze Śląska zdobywali wiele sukcesów w zawodach, w których występowali. Wielokrotnie słyszałam opowieści, że nierzadko bywały zawody, w których obydwaj jako pierwsi, specjalnie jadąc obok siebie, mijali linię mety. Dawało im to, jako młodym przecież chłopakom, wielką frajdę i oczywiście podziw publiczności oglądającej zawody – zaczyna swoje wspomnienia córka mistrza Polski. 

Od lewej – Erwin Geyer, Jan Fuczik, Alfred Geyer

Kto wie, co byłoby dalej z karierami braci, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Podobnie jak milionom innych osób tak i braciom Geyerom, wojna pokrzyżowała sportowe ambicje.

– Zarówno tato, jak i wujek zostali podczas wojny wcieleni do wojska oraz wysłani na front, gdzie walczyli. Motocykle siłą rzeczy poszły na bok. Gdzie dokładnie przebywali podczas wojny? Tego już Panu nie powiem, bo niestety już nie pamiętam, ale dla wujka wojna nie skończyła się najlepiej, ponieważ podczas udziału w jakimś ataku stracił jedną z nóg – kontynuuje nasza rozmówczyni. 

Warto zaznaczyć, iż w odległych czasach bracia Geyerowie do ścigania podchodzili bardzo profesjonalnie. Jako jedni z pierwszych mieli profesjonalną, jak na ówczesne czasy, przyczepę do wożenia motocykli. Te ostatnie były również z „górnej półki”, co wiązało się z nakładami finansowymi. Wedle archiwalnych materiałów, obaj bracia w czasach przedwojennych dysponowali dobrymi motocyklami, ponieważ byli właścicielami jednej z kamienic w Bielsku, którą wynajmowali. Ich ojciec Franz był z kolei znanym fabrykantem.

– Co do tej kamienicy, to jak najbardziej prawda. Mieściła się ona po lewej stronie domu, gdzie mieszkali tato z wujkiem i była przez tatę z wujkiem wynajmowana dla pracowników fabryki. Dziadek pod koniec XX wieku kupił od rodziny zmarłego Carla Manhardta dworek oraz budynki przemysłowe i przekształcił to w znaną później fabrykę sukna. O tym, czy mocno wspierał synów finansowo w karierze nie wiem dokładnie, ale wiem z opowieści taty, że dziadek nie był raczej entuzjastą hobby swoich synów. Motory uważał chyba za niebezpieczne – dodaje córka Alfreda Geyera. 

Po lewej stronie – kamienica, którą wynajmowali bracia Geyer

Po zakończeniu II wojny światowej losy braci Geyerów potoczyły się w różny sposób. Młodszy z braci, Erwin, „wylądował” w Wiedniu, gdzie mieszkał do swojej śmierci. Alfred znalazł się z kolei w okolicach Hamburga, gdzie zaczął nowy rozdział w życiu z motocyklami w tle.

– Tato zamieszkał w okolicach Uelzen, pomiędzy Hamburgiem a Hannoverem. Powrócił do sportu, ale to nie było już w takim wymiarze, jak w Polsce i nie z takimi sukcesami, jakie tam osiągał przed wojną. Jak sam mówił, to już było kompletnie nie to samo. Tutaj miał najpierw do rozwiązania szereg innych spraw. To były czasy, kiedy w Niemczech panował powojenny kryzys i tato żył bardziej zapewnieniem bytu rodzinie, aniżeli ściganiem. W Niemczech, jak dziadek, założył zakład produkujący tekstylia i swoją firmę rozwijał. Jednak „miłość” do motocykli była wciąż na tyle duża, że jakoś gospodarował czas wolny i wsiadał na motocykle. Na pewno ścigał się jeszcze w zawodach na terenie Niemiec na początku lat 50. Do dziś mam w domu puchary z zawodów rozgrywanych, w których wygrywał już w Niemczech. Erwina z kolei losy rzuciły do Wiednia. Doczekał się dwóch córek. Jedna mieszka w Salzburgu, druga w Wiedniu. Co roku praktycznie jeździliśmy z rodzicami  do wujka do Wiednia w odwiedziny. Ja mam młodszą siostrę, która mieszka w Duisburgu. Czy tato żałował, że nie miał syna? Powiem szczerze, nigdy nic na ten temat nie mówił. Był wspaniałym ojcem. Być może w podświadomości żałował, bo znając tatę pewnie syn też kochałby motocykle – mówi ze śmiechem córka żużlowca. 

Puchar Alfreda Geyera z zawodów w Niemczech

Pomimo zamieszkania na terenie Niemiec, temat Polski oraz motocyklowej kariery we wspomnieniach ojca Anette przewijał się bardzo często.

– Jak mówiłam, tato wspominał wyścigi bardzo często, te w Polsce również. Zawsze powtarzał, że najlepiej czuł się i najbardziej lubił się ścigać w czymś, co przypominało dzisiejszy bahnsport (żużel -dop.red.). Sport i sukcesy dawały im wiele satysfakcji i bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że obaj kochali motocykle i rywalizację. Tato i wujek mieli wielki sentyment do swojego przedwojennego miejsca zamieszkania. Wiadomo, że po wojnie nie można było wybrać się do Polski, ale pamiętam, że chyba jeszcze przed zmianami ustrojowymi w 1989 roku, gdzieś około roku 1987, wraz z tatą, pojechałam w jego rodzinne strony. To była jego pierwsza wizyta w Polsce od czasów wojny. Bardzo się wtedy wzruszył. Z posiadłości mojego dziadka, a ich ojca Franza, zostało po wojnie niewiele. Pamiętam, że wtedy był tam chyba jakiś dom kultury – dodaje Anette. 

Co ciekawe, przedwojenne wspólne losy sprawiły, że po dziś dzień młodsza córka Alfreda utrzymuje kontakt z pewną rodziną pochodzącą z Bielska-Białej

– Siostra po śmierci taty przejęła kontakt z rodziną Fuczik w Bielsku. Josef Fuczik to był członek teamu Geyer Racing i tato oraz wujek byli z nim mocno zaprzyjaźnieni – dodaje córka byłego zawodnika. Jedna z wielu opowieści mówi, że Fuczik nie tylko pomagał przy wyścigach Geyerom, ale dzięki nim sam zaczął się ścigać. To na motocyklu Rudge, podarowanym przez braci, Fuczik ścigał się w zawodach rozgrywanych w Katowicach, Bydgoszczy czy Warszawie.

Alfred Geyer z lewej podczas rodzinnego przyjęcia

Obaj bracia, którzy przed wojną ścigali się dla polskich klubów, już nie żyją. Warto jednak pamiętać, że prawie 100 lat temu Polska miała swoich ówczesnych braci „Pawlickich”.

– Tato zmarł w 1992 roku, parę lat później wujek. Co mogę o nich na koniec powiedzieć? Pewnie powtórzyć po raz kolejny, że kochali motocykle i że jak na braci byli zupełnie inni pod względem charakteru. Wujka Erwina cechował humor i otwartość, mój tato był bardziej skrytą osobą. Na koniec, ja się Pana spytam o to, jak Pan to zrobił, że odnalazł Pan w Niemczech córkę Geyerów, którzy przed wojną sukcesami rozsławiał Bielsko. Zaskoczył mnie Pan ogromnie telefonem i tym, że ktoś w Polsce jeszcze pamięta o historii wujka i taty. Gdyby tato doczekał takiego telefonu byłby przeszczęśliwy – podsumowuje córka Alfreda Geyera. 

Alfred oraz Erwin Geyerowie

Bracia na żużlowych torach pojawili się na początku lat trzydziestych ubiegłego stulecia. Startowali między innymi w zawodach o Złoty Kask w Poznaniu czy mistrzostwach Bydgoszczy. Brali udział chociażby w zawodach w Hajdukach Wielkich, czeskiej Ostrawie czy Pardubicach. W 1935 roku w Indywidualnych Mistrzostwach Polski w Bydgoszczy w klasie 250 wygrał Erwin Geyer przed bratem Alfredem. Erwin zajął również drugie miejsce w finale bez podziału na klasy.

Puchar Alfreda Geyera z zawodów we Lwowie
Relacja prasowa z zawodów z udziałem Alfreda Geyera

Szyld powojennego zakładu Alfreda Geyera
Alfred Geyer odbierający nagrodę za wygranie kolejnych zawodów w Niemczech u burmistrza Uelzen