Dziś 57. urodziny Wojtuli Załuskiego. To był dopiero kolorowy ptak romantycznego żużla przełomu lat 80. i 90. Fajeczka, piweczko, a na torze potrafił wozić za plecami Pera Jonssona i innych tuzów swoich czasów.
Jerzy Szczakiel, nasz mistrz świata, również pochodził z Opola, ale mimo tytułu IMŚ, nigdy nie posmakował złota IMP. Załuski, wychowanek opolskiej szkółki, który rozpoczął starty na specyficznej, tamtejszej agrafce mając już 18 wiosen na karku, pozostanie pierwszym w historii klubu zdobywcą czapki Kadyrowa. Zwiedził w karierze kilka ośrodków. Rozpoczął w rodzinnym Opolu, potem był Wrocław, Gdańsk i znowu Kolejarz. Zawsze był jeśli nie wybitnym, to bardzo solidnym ogniwem swych zespołów. To wszystko mimo nieodłącznej fajeczki w ustach, a czasem piwka po meczu. Nie było diet, POLADY, tomów obwarowań regulaminowych, więc takie kolorowe ptaki jak Wojtula miały łatwiej i mogły czuć się swobodniej. Czego dorobił się na speedwayu? Jak sam mówił: – Tytułów, a poza tym sport to zdrowie.
Zaliczył epizod, choć nie do końca udany, z prowadzeniem szkolenia w Opolu, a na co dzień pracuje w tamtejszym MOSiR-ze. Najlepiej wspomina swą wrocławską przygodę. Krystynę Kloc, Andrzeja Rusko, Ryszarda Nieścieruka i stary warsztat Otto Weissa. Z sentymentem mówi o jupiterach, które widzi, jadąc od strony Oławy.
Historycznego mistrzostwa dla Opola mogło jednak nie być. W ćwiartce na torze Unii Tarnów Wojtula wespół z Zenkiem Kasprzakiem zdobyli po 14 oczek i pewnie awansowali do półfinału w Bydgoszczy. Tam zaczęły się schody. Załuski był dziewiąty, po wygranym dodatku z Jarkiem Olszewskim i w decydującej batalii miał być tylko rezerwowym.
Do Leszna jechał z mechanikiem Józefem Gorzkowskim, by obejrzeć finał. Na miejscu okazało się, że jeden z reprezentantów gospodarzy Zenek Kasprzak, jest kontuzjowany, ale pierwotnie zamysł był taki, by wyjechał do jednego z biegów i w ten sposób zablokował Załuskiemu możliwość startu od początku zawodów, co równało się sklasyfikowaniu w zawodach. Ostatecznie Kasper się rozmyślił i nie wystąpił, tym samym Wojtula mógł się ścigać jako pełnoprawny uczestnik turnieju. Zaczął źle. W pierwszym starcie prowadził 18-letni Tomek Gollob, który tamże zdobył swój pierwszy medal IMP. Załuski pędzlował na końcu. Szczęście było jednak 15 października 1989 roku przy opolaninie. Przewrócił się i doprowadził do przerwania walki Janusz Łukasik z Tarnowa. Józek i Wojtek wiedzieli już co robić. Wykorzystali powtórkę, by zdecydowanie lepiej przełożyć motocykl. Restart Załuski wygrał, potem kolejne dwa wyścigi, zaś w dwóch ostatnich seriach uległ tylko srebrnemu medaliście Janowi Krzystyniakowi i czwartemu Januszowi Stachyrze. Nomen omen 13 punktów wystarczyło do złota. Sukces i radość były ogromne, choć Wojtula do dziś żałuje i zazdrości współczesnym żużlowcom. Oni tytuły zdobywają dla kibiców, obecnych na stadionie podczas finału. Z Opola pojechali za Załuskim pojedynczy fani, nie licząc na start rezerwowego w zawodach. Tej możliwości dzielenia się radością z fanami już na gorąco, na stadionie brakuje Wojtuli najbardziej.
Wojciech Załuski stanął jeszcze w barwach Opola na drugim stopniu podium, zdobywając srebrny krążek w sezonie 1991. Toruńska batalia padła łupem Slammera Drabika. Bezbłędnego tego dnia. Za jego plecami trwał trwardy, zażarty bój. Koniec końców zwycięsko wyszedł z niego Wojtula, po pokonaniu w barażu o srebro Sławka Dudka z Zielonej Góry. Obaj zgromadzili wcześniej po 11 oczek. Swoją drogą interesujące nazwiska wśród rywali. Kasprzak, Drabik, Gollob, Dudek. Tylko niektóre imiona jakby inne od współcześnie znanych.
A co dziś u Wojtuli? Żyje sobie spokojnie, rybki łowi i nawet w słynnej za kariery Turawie już tylko czasami bywa. Bywa też romantyczny i sentymentalny: – Podoba mi się, że jest we Wrocławiu szacunek dla byłych zawodników, że nie zamyka im się przed nosem bram stadionu. Bo w Opolu tak nie jest.
Dodawał też nostalgicznie, stojąc na Stadionie Olimpijskim, gdy spojrzał przed siebie i westchnął w stronę Piotra Barona: – Zobacz, to jest moje życie.
Wszystkiego nieposzlakowanego, Wojtula!
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. Pierwsza ofiara czwartkowych meczów? Może przegapić ważną uroczystość
Żużel. Kurtz najlepszy w Manchesterze! Słaby występ Polaków
Żużel. Jego kontrakt był wielką niespodzianką. Dostanie swoją szansę?
Żużel. Pedersen tuż za królem Danii
Żużel. Część kibiców będzie w szoku! Niedzielne mecze na innym kanale!
Żużel. Deszczowa wygrana Lindgrena. Tak pognał po pierwszy triumf w tym roku (WIDEO)