Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Peter Craven, legendarny Brytyjczyk, kochany przez kibiców, waleczny, nieustępliwy, mierzący ledwie 158 cm wzrostu, dżentelmen toru. Zginął tragicznie w sezonie 1963, na torze w Edynburgu, kiedy próbował minąć leżącego rywala. Prawdziwy „Mały Wojownik”, a przy tym człek skromny i bez parcia na szkło. Odszedł w wieku 29 lat u szczytu kariery, która mogła jeszcze trwać.

Craven urodził się w Oxford Street Maternity Hospital w Liverpoolu, 21 czerwca 1934 r., jako drugi syn Benjamina Harolda Cravena i Edny May, z domu Stevens. Był jednym z bliźniaków, choć drugi zmarł w wieku niespełna czterech lat. Peter miał jeszcze starszego brata i cztery siostry, zatem pochodził z wielodzietnej i niezbyt bogatej familii.

W wieku trzynastu lat wstąpił do Walton Technical College. Peter był rzadkością wśród tego, co nazywamy dziś „celebs”. Był sławny na całym świecie, można rzec – wielki człowiek, a także skromny chłopak. Po opóźnieniu jednego z lotów, Craven bawił w domu dziennikarza, oczekując na samolot. Gospodarz i jego żona, bardzo dumni z możliwości goszczenia tak zacnego i sławnego żużlowca, nie bardzo wiedzieli, czym uraczyć  gościa. Postanowili ostatecznie zapytać samego Petera, na co miałby ochotę. Ten odpalił bez namysłu: „chleb, dżem i filiżankę herbaty”.

Karierę zaczynał niefortunnie dzień po swoich szesnastych urodzinach, w 1950 roku, kiedy pożyczył maszynę brata Briana, na nowo otwartym stadionie Stanley Park w Liverpoolu. Rozbił się po kilkunastu okrążeniach, doznając wstrząsu mózgu. Na początku ścigania często leżał. Choć surowy, talent Cravena był jednak oczywisty, acz konieczny wydawał się szlif.

Po krótkim okresie z Fleetwood, Craven dołączył do Belle Vue, oficjalnie w 1953 r. Wówczas podróżował z obozu wojskowego, w weekendy, gdyż na dwa lata upomniało się o niego wojsko. Poprawił się wyraźnie w sezonie  1954 r. Dwukrotnie śrubował rekord toru obiektu Belle Vue i zakwalifikował się do indywidualnego finału światowego, pierwszego z jego dziesięciu kolejnych występów.  Po upadku w pierwszym wyścigu, zdobył trzy punkty, kończąc tylko przed innym debiutantem, późniejszym wielokrotnym mistrzem świata i legendarnym szwedzkim zawodnikiem Ove Fundinem. Po dwuletniej przygodzie z mundurem wspinaczka Cravena dobiegła końca. Teraz jego niebywały talent mógł już bez przeszkód eksplodować, a miał zaledwie 20 wiosen.

Craven wywołał sensację pod koniec sezonu 1955, kiedy startując jako jeden z wielu i nie będąc bynajmniej faworytem, w wieku zaledwie dwudziestu jeden lat, zdobył tytuł mistrza świata, 15 września, przed tłumem 54 000 fanów na stadionie Wembley. Rok później, 17 października 1956 roku, ożenił się w kościele św. Wawrzyńca, w Kirkdale z Brendą Pauline Williams.

Cravenowie doczekali się syna i córki, urodzonych odpowiednio w 1957 i 1961 roku.  W sezonie 1957 powrócił jako bardzo doświadczony  zawodnik, ze względu na swoje starty na różnych nawierzchniach, ale był rozczarowany, że zajął z jego perspektywy, zaledwie trzecie miejsce w mistrzostwach świata. Przegrał z Ove Fundinem i wielkim Nowozelandczykiem Barry Brigssem (po 14), po zwycięskim barażu z Lawsonem i Sormanderem – wszyscy po 11 oczek.

Jeszcze większe rozczarowanie to rok 1960. Peter zdobywa 14 punktów w finale, ale tym razem aż trzech uczestników uzyskuje taką liczbę oczek. Baraż. W nim Craven przegrywa z Fundinem i Ronnie Moore’m. Ponownie brąz i nowe rozczarowanie. Porażki jednak uodparniają. Na szczęście dla ambitnego Brytyjczyka przyszedł rok 1962. Peter Craven, po raz drugi w karierze, zdobył mistrzostwo świata. 8 września 1962 roku przed 62 000 widzów na Wembley. Znowu 14 punktów w dorobku, ale tym razem wystarczyło. Drugi Briggs (13), trzeci Fundin (10), po pokonaniu w dodatkowym wyścigu rodaka Björna Knutssona.

„Mały Wojownik” należy do światowej czołówki. Kolejne tytuły i medale tylko czekają, by je zgarnąć. Brytyjczyk różnił się od większości zawodników swojej epoki, także tym, że rzadko pił, nigdy nie palił i regularnie chodził na siłownię. Znakiem firmowym Cravena była jego nieustępliwość, precyzyjna kontrola motocykla i wyjątkowa równowaga, pozwalająca na śmiały i spektakularny styl, który cieszył się ogromną popularnością wśród fanów, zarówno w kraju, jak i za granicą. Dzięki temu był znany jako Mighty Atom, Pocket Rocket bądź, co najbliższe jego stylowi, Czarodziej Równowagi.

Kieszonkowa Rakieta eksplodowała, niestety na zawsze i nie tak jak marzyli fani speedwaya, w sezonie 1963. Belle Vue w końcu przełamują hegemonię  metropolitalnych klubów Wimbledon i Wembley, wygrywając ligę krajową, ale ich sukces zostaje przyćmiony przez jedną z największych tragedii żużlowych. W piątek 20 września, Craven ścigał się dla Aces w meczu na stadionie Old Meadowbank w Edynburgu. W biegu dwunastym, wygrywając już swoje pierwsze trzy biegi w dobrym stylu, Craven ustawił się z kolegą z zespołu Belle Vue, Billy Powellem, przeciwko jeźdźcom z Edynburga, George’owi Hunterowi i Williemu Templetonowi. Hunter miał niewielką przewagę nad Cravenem. Na pierwszym łuku drugiego okrążenia, silnik Huntera gwałtownie stanął, zapewne się zatarł, blokując tylne koło, a gdy Craven próbował ominąć rywala, uderzył najpierw w maszynę Huntera, a potem w bandę. Został przewieziony do Royal Infirmary w Edynburgu, gdzie leżał nieprzytomny przy sztucznym płucu.  Żona była przy jego łóżku, aż do śmierci o 21.10 w następny wtorek, 24 września 1963 roku. Przyczyna została potwierdzona, jako ciężki uraz głowy i uszkodzenie pnia mózgu.

Jego imię zostało uwiecznione w trofeum pamięci Petera Cravena, corocznym turnieju w Belle Vue oraz prestiżowym cyklu „O Tarczę Cravena”, w którym elitarne drużyny brytyjskiego żużla rywalizują od momentu jego powstania w 1997 roku. Tablica jego pamięci została odsłonięta także podczas ceremonii, na stadionie Old Meadowbank w Edynburgu, 7 marca 1998 roku.

Wiele było legend wśród żużlowców, jednak Peter Craven, zawsze skromny, nieustępliwy chłopak z Liverpoolu, był legendą wśród legend.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

9 komentarzy on Wszyscy kochamy małych wojowników

Skomentuj

9 komentarzy on Wszyscy kochamy małych wojowników

Skomentuj