fot. Polonia Bydgoszcz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tomasz Orwat i Mateusz Błażykowski podczas sobotniego meczu Unii Tarnów z Abramczyk Polonią Bydgoszcz uczestniczyli w groźnym wypadku. Zdarzenie sprokurował w biegu drugim Błażykowski, który wchodząc w drugi łuk zahaczył o tylne koło klubowego kolegi. Został on przewieziony do szpitala, a Orwat próbował kontynuować zawody. Po dwóch „startach” jednak się poddał. – Na prostej trzymałem gaz normalnie, ale na wejściu w łuk nie mogłem zacisnąć kierownicy – przyznał po meczu.

– Jak się czuję? Bywało lepiej. Szkoda tego wypadku… Szczerze mówiąc moje pierwsze odczucie było takie, że jedziemy do szpitala i kończymy zawody, bo robiło mi się słabo. W karetce odżyłem, przestało boleć i pojechałem – powiedział Tomasz Orwat w rozmowie z Łukaszem Benzem z Canal Plus. Mateusz Błażykowski został z tego wyścigu wykluczony, więc w przypadku absencji Orwata Polonia przegrałaby wyścig młodzieżowy 0:5. – Wiedziałem, że nikt od nas nie wyjechałby do tego biegu, chciałem pojechać po jeden punktów, który mógł się okazać ważny na koniec meczu – tłumaczył zawodnik.

– Myślałem, że może w kolejnym wyścigu dam radę pojechać, ale to nie był dobry pomysł. Na prostej trzymałem gaz normalnie, ale na wejściu w łuk nie byłem w stanie zacisnąć kierownicy. Później bardziej walczyłem, żeby się nie przewrócić, niż z rywalami. Nie tak to powinno wyglądać – przyznał junior Polonii.

A jak sama kraksa wyglądała z jego punktu widzenia? – Wyprzedziłem Mateusza i zobaczyłem, że Cierniak jest daleko i nie jestem w stanie go dogonić. Spojrzałem na Mateusza, widziałem, że wychodzi szeroko z pierwszego łuku i chciałem dowieźć 3:3, bo widziałem, że Rempała jest przy krawężniku. Zorientowałem się, gdzie oni są, poczekałem na Błażykowskiego, zostawiłem mu miejsce, ale on chyba chciał wjechać przy krawężniku. Może myślał, że nie czekam na niego, uderzył we mnie i stało się, co się stało – opowiedział 21-latek.

Historia upadku zawodników Abramczyk Polonii ma swój happy end – żaden z nich nie doznał złamań, więc teraz mają kilka dni przerwy na odpoczynek i być może będą gotowi na kolejne ligowe spotkanie.