Mateusz Świdnicki przed Wiktorem Lampartem. fot. Patryk Kowalski / media klubowe Włókniarza Częstochowa.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Choć dla większości daniem dnia były lubuskie derby, ja czekałem na Włókniarz. Między innymi dlatego, że byłem bliski wybrania się na ów mecz, jednak pomysłu ostatecznie zaniechałem. Wybrałem obiad z dziewczyną i teściami oraz telewizor. Dobrze, że nie poszedłem, bo przegrali. Uniknąłem gwizdów, nerwów i patrzenia na to wszystko. I na pewno, ale to na pewno niczym się nie zaraziłem. Mogłem spojrzeć po piętnastym biegu w internet i na fejsie wynaleźć takie oto cudo. Zachowując pisownię oryginalną: „Doyl Ty cwelu gwiazdorze jebany cioto do 1ligi lumpie cioto silniki od komara założyłes”.

Zmywam z siebie plugawe, kurierskie dzisiaj. Wirują w odpływie awiza, niestandardy, odmowa przyjęcia, zebrane rowery, wirują kilometry, adresy, pobrania, wirują zawirusowiony Wieluń i soczysta polska wieś. Wraz z wodą płyną emocje, frustracje, chamstwo i rozczarowania. Jestem czysty. Jestem pusty. Mogę kontynuować istnienie.

Ubieram się i zasiadam na wprost monitora. Myślę o niedzieli, wchodzę w tryb skryby. W ubiegły łikend wystartowała 1 Liga Żużlowa – druga/trzecia najmocniejsza liga w świecie czarnego sportu. Przez wielu ludzi ze środowiska uważana za najtrudniejszą i bardzo wymagającą. Dlaczego? Nie jest to Ekstraliga wprawdzie, ale poziom jest nieporównywalnie wyższy niż jeszcze dekadę temu. Telewizja, walka o dostęp do elity. Krasnoludy próbują dopchać się do smoczego skarbca. Presja i wymagania, niecierpliwość prezesów. Płacą gorzej niż w Ekstralidze, a sprzęt trzeba mieć z najwyższej półki, bo na polach startowych obecności walczących o napiwki kelnerów nie stwierdzono.

Jechał zatem w niedzielę przełożony z soboty łódzki Orzeł przeciwko Łotyszom – tym meczem zajmować się nie zamierzam – oraz bydgoska Polonia licząca na bardzo gościnny dzień Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Drużyna z Wielkopolski to rewelacja ubiegłego sezonu. Mimo żartów na temat jej wieku i formy, doświadczona formacja Mariusza Staszewskiego sprawdziła się, udowadniając, że ostrowski projekt idzie w dobrym kierunku.

Na podobną drogę liczą zapewne w Bydgoszczy. To już nie te czasy, gdy drużynie musiał liderować zwariowany Oskar Ajtner-Gollob. Nie czas, gdy Mikołaj Curyło, Mateusz Jagła, Tomek Orwat i Patryk Sitarek przedstawiali swoim wyglądem obraz nędzy i rozpaczy. Nie czas, kiedy bydgoski stadion – świadek niezliczonej ilości kapitalnych wyścigów – podupadł na zdrowiu i skromnie obumierał. Te fatalne czasy już minęły. Nadeszła era biznesmenów, roszad, renowacji, rebrandingu i ławicy ryb na czapeczkach. Konferencji prasowych, świeżych transferów, ważnych imprez i ładnych kombinezonów. Gryf zintegrował się z morskim imperium Abramczyka w nadziei, że dzięki wymianie przed sezonem połowy składu zapoluje na niejedną ofiarę, co zaowocuje wysokim miejscem w ligowej tabeli.

Mecz, dość wyrównany, skończył się szesnastopunktowym zwycięstwem gospodarzy. Ostrovia okazała się drużyną kompletną, gdzie cała piątka seniorów: Okoniewski, Gapiński, Cyfer, Klindt i – przede wszystkim – Grzesiek Walasek, pojechała na optymalnym poziomie. Panowie łącznie jeżdżą ze sto piętnaście lat i wciąż trzymają fason. Ach ten Grzechu. Za gnoja, jeden z moich ulubionych zawodników. Święcił w Częstochowie swe największe triumfy, a ja miałem przyjemność uczyć się żużlowego abecadła od jego mechaników. Bezpośredni i uśmiechnięty klasyk youtube’a.  Ulubieniec sędziego Lisa. Mistrz przyczepnego toru. Valentino Rossi płynący po łukach na ledwo wyłamanym motocyklu. Pamiętam taki mecz z 2014 roku, gdy podupadły finansowo Włókniarz aresztowanego wówczas „Siary” walczył o utrzymanie. W Gorzowie Biało-Zieloni przegrali wtedy dziesięcioma, ale na „mocno selektywnym” torze Walasek wygrał sześć razy i zrobił dużego maksa. Niewielu ludziom udało się to w Ekstralidze, odkąd jest pokazywana przez nc+. Grzegorz to zawodnik spełniony, a mimo to ambitny. Pozytywna postać, kolejny z dowodów na to, że grubo po czterdziestce istnieje jeszcze żużel. Myślę, że Grzegorz w tym sezonie ponownie będzie liderem Ostrovii, a także dostanie swą szansę w Ekstralidze. Pomimo czterdziestu czterech lat na karku i posiadania przywileju wybiórczego podejścia do zawodów (1,d,d,d,d w Indywidualnych Mistrzostwach 1. Ligi dwa dni po niedzielnym meczu, w którym zdobył płatny komplet) ociera się wciąż o elitę i potrafi utrzeć nosa niejednemu poważnemu rywalowi. Brawo, jeszcze raz brawo Grzegorz.

Polonia Bydgoszcz wyglądała groźnie, ale i chaotycznie. Widać, że skład musi się jeszcze dotrzeć, a w sztabie szkoleniowym brakuje tęgiej, doświadczonej głowy. Jak inaczej uzasadnić choćby fakt, że wygrywający na wszystkich treningach Andreas Lyager dostaje jeden ledwo bieg w połowie zawodów? Jeszcze do tego wrócę. Momentami bydgoszczanie wyglądali na solidny zespół, momentami na zbieraninę bez wspólnego mianownika. Bellego to kawał zawodnika, ale brakowało mu trójek. Kropka. Nawiasem, świetny pomysł w Bydgoszczy z dwóją Francuzów. Dalej? Lampart przyszedł z Ekstraligi, Huckenbeck to jeździec SEC, a przy tym topowy niemiecki zawodnik. Żaden z nich w pierwszym meczu nie spełnił oczekiwań, nikt nie zrobił dwucyfrówki. Słabo, jak na swoje możliwości, pojechał także Tomasz Orwat, który dał się pokonać miejscowemu świeżakowi. Polonia przegrała zdecydowanie, płacąc klasyczne – jak to mawiają – frycowe.

Co do ósemki, to zastanawiam się, jaki jest jej sens w ogóle, a już tym bardziej w 1. Lidze? Popatrzmy. Grucha poszedł do Tarnowa, żeby nie być ósemką we Włókniarzu. W Gdańsku tor powąchał jedynie na track walku. Wybrzeże z kolei ma w składzie Roberta Chmiela, który skazał się na dalekie dojazdy nad morze, aby walczyć o skład. Pierwszy mecz podobnie jak Grucha – track walk i ława. Młodzi chłopcy z południa Polski coś nie mają szczęścia do Gdańska – vide Hubert Łęgowik 2017. Cóż, pozostaje Robertowi oraz Miśkowi życzyć jak najlepiej. Konkluzja taka, że ósemka w obecnym kształcie to lipa. W Ekstralidze czasem ma sens, ale ogólnie, to jest to bardzo niewdzięczny numer. Lyager zapewne wspiął się ligę wyżej, ponieważ czuł się pewnie. Nie zrobił tego, by znów być nazwiskiem w programie i wyjeżdżać raz, na dodatek w połowie meczu. Już kiedyś pełnił tę rolę w Włókniarzu. Przejeździł tak z drużyną cały rok. Równie dobrze jednak zamiast jego samego można było postawić na prezentacji podobiznę z kartonu. Nie zrobiłoby to żadnej różnicy, bo dostał w sezonie może kilka biegów. Ósemka, to drażliwy temat. Podobnie, jak instytucja gościa, która zasługuje jednakowoż na osobny artykuł. Jeszcze nam w tym tempie wyjdzie za dwa sezony, że połączą jedno z drugim i wymyślą gościa pod ósemką.

Przejdźmy zatem płynnie do Ekstraligi. Choć dla większości daniem dnia były lubuskie derby, ja czekałem na Włókniarz. Między innymi dlatego, że byłem bliski wybrania się na ów mecz, jednak pomysłu ostatecznie zaniechałem. Wybrałem obiad z dziewczyną i teściami oraz telewizor. Dobrze, że nie poszedłem, bo przegrali. Uniknąłem gwizdów, nerwów i patrzenia na to wszystko. I na pewno, ale to na pewno niczym się nie zaraziłem. Mogłem spojrzeć po piętnastym biegu w internet i na fejsie wynaleźć takie oto cudo. Zachowując pisownię oryginalną: „Doyl Ty cwelu gwiazdorze jebany cioto do 1ligi lumpie cioto silniki od komara założyłes”.

Cytat złoto, aż dziw, że spośród tysięcy negatywnych komentarzy miałem przyjemność ujrzeć WŁAŚNIE TEN. Jako koneser literatury, niedoszły polonista i niespełniony pisarz miałbym w stosunku do autora kilka sugestii i pytań. Zwłaszcza że – co napawa mnie niezmiernym żalem  – jest to osoba z mojej ukochanej SP 22 im. Gabriela Narutowicza, a więc wychowana pod samiutkim niemalże stadionem. Więc:

  1. Przez ciekawą inwersję składni cytat prezentuje się całkiem poetycko, zwłaszcza pięć ostatnich wyrazów, wliczając w to crescendo w postaci orzeczenia na końcu frazy
  2. Dlaczego w ostatnim słowie zabrakło ogonka przy „ś”?
  3. Kto zjadł piątą literkę Jasona i czy mu/jej smakowała?
  4. Czym Australijczyk zasłużył, by zostać nazwany ciotą aż dwukrotnie? Czy za takie combo dają w Bezmózgowni więcej punktów?
  5. Czy rzeczony „komar”, to chodzi w tym wypadku o motur? Czy o Rafała Malczewskiego, który silniki miewał czasem nienajwolniejsze, wszak pieszczone przez Andzię?
  6. Jeśli to drugie, to co dzieje się z Rafałem Malczewskim? Gdzie jest Komar i dlaczego?
  7. Lump. Lubię używać tego słowa. Może to dlatego, że obaj jesteśmy z Zawodzia?
  8. Po co chodzisz na Włókniarz? Co Tobą, kolego, kierowało, gdy pisałeś te słowa?

Oto moje odnośniki do tego wspaniałego komentarza. Autor wrzucając swoje wypociny w internet okazał potencjał intelektualny na poziomie krzesła. Do krzesła wprawdzie o brak inteligencji i smaku mieć pretensji nie możemy, gdyż jest krzesłem zaledwie, ale człowieka, kibica, fana, strofować mogę. Ilość hejtu kierowana w Jasona Doyle’a, Holtę i cały Włókniarz przerosła mnie, nie ogarniam tego mentalnie. Gdy Sir Alex Ferguson władał po czerwonej stronie Manchesteru, mógł rzucić butem w Beckhama i robić w szatni suszarkę, ale na konferencji prasowej mówił, że zawodnicy są fantastyczni i zbyt mało chronieni przez sędziów. Jose Mourinho – jako jego antagonista i jeden z następców – otwarcie krytykuje w mediach swe drużyny, przez co zwykle po trzech latach pracy traci szatnię. Marek Cieślak zaprezentował po meczu model The Special One i bezlitośnie zrugał Australijczyka, nazywając jego postawę na torze frajerską. Czy przystoi tak Narodowemu?

Ja rozumiem, trzy punkty, to bryndza jak na niedawnego mistrza świata. Rozumiem, że oczekiwania są potężne – chociaż drużyna jak widać dziury MA i nie jest to kalka Unii Leszno z ubiegłych choćby rozgrywek. Ale nie rozumiem sposobu, w jaki przyjęto porażkę z Lublinem!  Przyjechał Motor z Zagarem, Hampelem i Łagutą. Spasowali się, znają tor i lubią. Padało całą sobotę i musiało być nieco twardziej niż zwykle. Rune z Doyle’em nie mieli dnia, zabrakło Miśkowiaka i po prostu Włókniarz przegrał – sport, zdarza się. Ja nie wiem, może hejterzy uważają, że zawodnicy się podłożyli? Sprzedali mecz? Że się cieszą? Tak, z pewnością. Proszę mi wierzyć, piją drinki z palemką i chichoczą pod nosem, jak to śmiesznie wyszło, że przegrali w niedzielę i nie zrobili punktów. Takie myślenie jest żałosne, a skala hejtu w polskim żużlu przeraża. Pozdrawiam w tym momencie również naczelnych krzykaczy znad gorzowskiego parku maszyn – kto był w Gorzowie jako członek drużyny gości, zapewne miał już przyjemność wysłuchać kilku eleganckich rzeczy kierowanych w swoją stronę. Przykre jest to, że jesteśmy w tej materii czerwoną wyspą. W Niemczech, Danii, Szwecji i Anglii zawodnika się szanuje – choćby był rywalem w doskonałej formie lub ulubieńcem, który ma słabszy dzień. A nasi kibice? Nasi często funkcjonują w taki sposób, że potem trudno dziwić się gdy zawodnicy są niedostępni i patrzą na nich z odrazą. Tyle w temacie.

PS. 1

Gdańsk. Artur Mroczka i marihuaen. Really? Poważnie? Po co komu ta prowokacja? Artur, fakt, czasem wygląda i zachowuje się kontrowersyjnie, ale… Każdy chyba, kto miał do czynienia z trawą zrozumie absurd tego oskarżenia. Łoktajew, fakt, był zawieszony, ale zajarał albo na imprezie, albo chillując wieczorem w domu. Palenie przed meczem? Nikt z żużlowców nie pragnąłby jeździć na bombie, mając spowolnione reakcje, głupawkę i problemy z koncentracją. Poza tym, są kontrole, a ryzyko jest zbyt duże. Jeśli już któryś by jednak się na nie targnął, to zapewne wybrałby pobudzające, wzmagające czujność narkotyki aplikowane poprzez jamę nosową, a nie smolenie gandzi w kiblu na dwie godziny przed meczem. Niemcy określają takie sobotnie pomówienia krótkim quatsch!.

PS. 2

Stało się, jest. Mamy COVID-19 w lidze, straszne. Tyle pytań, zero odpowiedzi. Jak zadziałają procedury izolacyjne? Ile zostanie przełożonych imprez? Jakie prognozy wróży to na dalszą część sezonu? Jak wielu żużlowców zostanie dotkniętych? I wreszcie – czy ktokolwiek od owej osoby funkcyjnej się zaraził? Trudno powiedzieć, jednak można mówić o pechu. Wszak piłkarska Ekstraklasa, to więcej meczów i więcej osób, a jakoś bez koronawirusa udało się sezon dokończyć. Znów nasz nieszczęsny żużel ma pod górkę. Pozostaje nadzieja, że cały reżim sanitarny zadziałał i  wszystkie testy wyjdą negatywne.

8 komentarzy on Niezatapialny Grzegorz i krótka rozprawka o kibicu, czyli flashback z niedzieli
    Nomad
    16 Jul 2020
     3:21pm

    „Zwariowany Oskar Ajtner-Gollob”. Bardzo nieładnie panie Klos. Znając obecną sytuację chłopaka warto zachować choćby minimum powściągliwości w używaniu takich określeń. Pana pióro jest dość specyficzne i ok, ale są granice.

    Pablo Sarachman
    16 Jul 2020
     7:09pm

    Matko. To wasz portal, ale po przeczytaniu tego artykułu czuję się jakby ktoś wyrzygał się na mnie przez ekran. To jakiś nieogarnięty słowotok. Trzymajcie poziom bo nie jesteście tym drugim miejscem od Konia, który mówi.

    Adi
    16 Jul 2020
     7:11pm

    Świetny artykuł. Szkoda, że w sportowym świecie jest, aż tylu pajaców ” na intelektualnym poziomie krzesła ”.. Już w ubiegłym roku musiałem walczyć z owymi ” Sezonowcami ”, którzy po dwóch kolejkach sprzedawali pół składu, a najgorzej obrywało się Pawłowi…
    Oby wyżej wymieniony ” pseudo-kibic ” przeczytał artykuł (wiem będzie to ciężkie), może się czegoś nauczy, chociaż języka polskiego 🙂
    PS. Nie ma lepszej szkoły niż sp 22, pozdrawiam 🙂

    Krynston
    16 Jul 2020
     8:12pm

    To zapraszamy do Lublina na mecz. Jakoś u nas ten hejt mniejszy, bardzjej skryty. Brawa po porażkach, brawa dla przeciwników. Może w internetach trochę gorzej ale można nie czytać.

    misterx
    16 Jul 2020
     9:10pm

    Panie Redaktorze, jakie prawo posiada Grzegorz Walasek? wybiórczego podejścia do zawodów? proszę wybaczyć ale nie wiedziałem, że jest coś takiego. Za to jestem pewien jednego – oglądając na żywo ten turniej to Pan Walesk posiadał w tym danym dniu jedno – brak zaangażowania i profesjonalizmu. Chyba nie tak powinien zachować się zawodnik, który mieni się zawodowcem.

Skomentuj

8 komentarzy on Niezatapialny Grzegorz i krótka rozprawka o kibicu, czyli flashback z niedzieli
    Nomad
    16 Jul 2020
     3:21pm

    „Zwariowany Oskar Ajtner-Gollob”. Bardzo nieładnie panie Klos. Znając obecną sytuację chłopaka warto zachować choćby minimum powściągliwości w używaniu takich określeń. Pana pióro jest dość specyficzne i ok, ale są granice.

    Pablo Sarachman
    16 Jul 2020
     7:09pm

    Matko. To wasz portal, ale po przeczytaniu tego artykułu czuję się jakby ktoś wyrzygał się na mnie przez ekran. To jakiś nieogarnięty słowotok. Trzymajcie poziom bo nie jesteście tym drugim miejscem od Konia, który mówi.

    Adi
    16 Jul 2020
     7:11pm

    Świetny artykuł. Szkoda, że w sportowym świecie jest, aż tylu pajaców ” na intelektualnym poziomie krzesła ”.. Już w ubiegłym roku musiałem walczyć z owymi ” Sezonowcami ”, którzy po dwóch kolejkach sprzedawali pół składu, a najgorzej obrywało się Pawłowi…
    Oby wyżej wymieniony ” pseudo-kibic ” przeczytał artykuł (wiem będzie to ciężkie), może się czegoś nauczy, chociaż języka polskiego 🙂
    PS. Nie ma lepszej szkoły niż sp 22, pozdrawiam 🙂

    Krynston
    16 Jul 2020
     8:12pm

    To zapraszamy do Lublina na mecz. Jakoś u nas ten hejt mniejszy, bardzjej skryty. Brawa po porażkach, brawa dla przeciwników. Może w internetach trochę gorzej ale można nie czytać.

    misterx
    16 Jul 2020
     9:10pm

    Panie Redaktorze, jakie prawo posiada Grzegorz Walasek? wybiórczego podejścia do zawodów? proszę wybaczyć ale nie wiedziałem, że jest coś takiego. Za to jestem pewien jednego – oglądając na żywo ten turniej to Pan Walesk posiadał w tym danym dniu jedno – brak zaangażowania i profesjonalizmu. Chyba nie tak powinien zachować się zawodnik, który mieni się zawodowcem.

Skomentuj