Grzegorz Walasek. fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Limitery to nowinka technologiczna wprowadzona przed sezonem 2020. Urządzenia te sprawią, że silniki w motocyklach żużlowych nie będą już mogły osiągać do 15,5 tysiąca obrotów na minutę, a do 13,5 tysiąca. Zdaniem sporej części ekspertów, w tym menadżera Emila Sajfutdinowa, Tomasza Suskiewicza, limitery mogą pomóc w zwiększeniu żywotności silników i ograniczyć konieczność bardzo częstego serwisowania. Innego zdania jest natomiast zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovii, Grzegorz Walasek.

– Nie wydaje mi się, że to będzie coś, co pozwoli zaoszczędzić na czymkolwiek. Wiele razy zdarzało mi się tak, że silnik szedł do serwisu nie dlatego, że miał przejechane ileś biegów, tylko dlatego, że po prostu silniki się podczas zawodów myje i przygotowuje. Czasem siądzie gaźnik, na meczach jest dużo piachu, i coś tam wpadnie. Człowiek nie jest do końca pewny czy wszystko zrobił dobrze i czy coś do tego nie naleciało – mówił Walasek w programie Eleven Call Live.

– Wolę czasem oddać silnik, otworzyć głowicę i sprawdzić, czy tam jest wszystko w porządku. Potem z powrotem ją zamontować, zapłacić parę złotych za serwis i wymianę części niż myśleć czy wszystko jest w porządku i czy nic się nie wydarzy. Koszty raczej będą więc takie same w porównaniu z tym, jakby tych limiterów nie wprowadzono – dodał.

Wychowanek Falubazu Zielona Góra nie jest jednak przeciwnikiem wspomnianej nowinki. Jego zdaniem zawodnicy szybko przyzwyczają się do limiterów i ich używanie nie będzie miało większego wpływu na rywalizację.

– Wydaje mi się, że nie będzie to miało znaczenia. Te limitery wejdą do wszystkich silników, więc każdy je będzie miał i będzie musiał sobie z tym jakoś poradzić. Ja dużo krzyczałem jak wchodziły nowe tłumiki. Na tłumikach zamkniętych startowaliśmy w eliminacjach do mistrzostw świata, a w lidze mogliśmy jeździć na tych otwartych. To była duża różnica. Teraz muszę oddać to, że jak wszystko przystosowałem, troszeczkę inaczej ułożyłem sylwetkę, inaczej dobrałem całe parametry silników i wszystko inaczej poustawiałem, to na tym też idzie się jeździć i ścigać. Takie też mam teraz podejście do limiterów. Wchodzi coś nowego, ale pewnie jak pojeździmy kilka treningów, objeździmy się, to na dłuższą metę, nie będzie to miało znaczenia – stwierdził zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski.

BARTOSZ RABENDA