W poniedziałek zespół Aforti Startu Gniezno w dobrym stylu pożegnał się z kibicami. Gnieźnianie, po ciekawym starciu, triumfowali w derbach z Arged Malesą Ostrów Wielkopolski 50:40. Oskar Fajfer, krajowy lider drużyny z pierwszej stolicy Polski nie ukrywa jednak, że zarówno on, jak i cały zespół nie jest w najlepszym nastroju, bo planem ekipy z Wrzesińskiej był awans do dalszej fazy sezonu.
Gnieźnianie i Ostrowianie, mimo tego, że spotkanie nie miało większego znaczenia dla układu tabeli, stworzyli bardzo ciekawe widowisko. Zespoły zmieniały się na prowadzeniu, a kibice mogli obserwować kilka interesujących wyścigów. Fajfer ostatecznie zgromadził 12 oczek z bonusem. Punkty stracił tylko w rywalizacji z Patrickiem Hansenem.
– Można powiedzieć, że początek był ciężki. Każdy z zawodników szukał odpowiednich ustawień i wszyscy się trochę męczyli. Potem ten tor zaczął się robić twardszy i nasi zawodnicy zaczęli łapać ustawienia. Dostaliśmy wtedy takiego wiatru w żagle – mówił Fajfer w rozmowie z mediami klubowymi.
Groźnie zrobiło się w końcowej fazie spotkania. W piętnastej gonitwie 27-latek walczył o pozycję z Oliverem Berntzonem. Szwed ostro go zaatakował i doprowadził do kraksy. Na szczęście gnieźnianinowi nic się nie stało.
– Całe szczęście, że nikt w nikogo nie wpadł. Ze mną jest okay. Troszkę się pokulałem, ale można powiedzieć, że te fikołki troszkę zamortyzowały ten upadek. Groźnie to wyglądało, ale jest w porządku. Nic mi nie jest – potwierdził podopieczny Rafaela Wojciechowskiego.
Ekipa Startu nie ma już nawet matematycznych szans na awans do czołowej czwórki. Mecz w Łodzi będzie więc kolejnym, w którym czerwono-czarni będą chcieli zrobić dobre wrażenie na swoich kibicach. – Jeśli mam podsumować ten sezon, to jest przykro. Plany były inne. Teraz będziemy widzieć jak inni zawodnicy cieszą się w play-offach, a my musimy obejść się smakiem. Został jeden mecz wyjazdowy w Łodzi i fajnie byłoby tam wygrać, żeby wyjść z klasą w tej tabeli. Mi zostały mecze w Szwecji, więc trochę zawodów jeszcze mnie czeka – podkreślił żużlowiec
– Katastrofy nie było w tym sezonie natomiast zabrakło tego czegoś. W kilku meczach zabrakło niewiele. U siebie z Bydgoszczą przegraliśmy 44:46. Widać było wtedy, że z nas wszystkich zeszło powietrze. Brakło motywacji, żeby dalej walczyć. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko na wyjazdach. Podstawą było wygranie wszystkich meczów u siebie – kontynuował.
Jednym z najważniejszych pytań, które zadają sobie teraz kibice Aforti Startu jest to, czy ich ulubieniec zostanie w drużynie na kolejne rozgrywki. Fajfer odjechał bowiem bardzo dobry sezon, wykręcił średnią 2,143 punktu na bieg i niewykluczone, że zgłosi się po niego któraś z ekip ekstraligowych.
– Za szybko, żeby takie decyzje podejmować. Mogę jednak obiecać i zaręczyć, że jestem w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym z Gniezna. Jakąkolwiek miałbym podjąć decyzję, to wszystko jest konsultowane z klubem. Wszyscy jesteśmy na bieżąco. Na razie pozostaje czekać – podsumował Fajfer.
Żużel. GKM zaczyna walczyć o życie. Mocne starcie w Toruniu (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Tobiasz Musielak z kontuzją! Klub wydał komunikat
Żużel. Odnalazł prędkość na ostatni bieg. Teraz chce zwycięstwa z KS Apatorem!
Żużel. W dzieciństwie rozbierano mu silnik, teraz błyszczy w GP! Niemiecki mistrz zachwycony
Żużel. Wygrał z Woffindenem, ale ma niedosyt. Przed meczem brałby remis w ciemno
Żużel. Groźna kraksa na Wyspach! Musielak w karetce, Milik się wycofał!