Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W poniedziałek zespół Aforti Startu Gniezno w dobrym stylu pożegnał się z kibicami. Gnieźnianie, po ciekawym starciu, triumfowali w derbach z Arged Malesą Ostrów Wielkopolski 50:40. Oskar Fajfer, krajowy lider drużyny z pierwszej stolicy Polski nie ukrywa jednak, że zarówno on, jak i cały zespół nie jest w najlepszym nastroju, bo planem ekipy z Wrzesińskiej był awans do dalszej fazy sezonu.

 

Gnieźnianie i Ostrowianie, mimo tego, że spotkanie nie miało większego znaczenia dla układu tabeli, stworzyli bardzo ciekawe widowisko. Zespoły zmieniały się na prowadzeniu, a kibice mogli obserwować kilka interesujących wyścigów. Fajfer ostatecznie zgromadził 12 oczek z bonusem. Punkty stracił tylko w rywalizacji z Patrickiem Hansenem.

– Można powiedzieć, że początek był ciężki. Każdy z zawodników szukał odpowiednich ustawień i wszyscy się trochę męczyli. Potem ten tor zaczął się robić twardszy i nasi zawodnicy zaczęli łapać ustawienia. Dostaliśmy wtedy takiego wiatru w żagle – mówił Fajfer w rozmowie z mediami klubowymi.

Groźnie zrobiło się w końcowej fazie spotkania. W piętnastej gonitwie 27-latek walczył o pozycję z Oliverem Berntzonem. Szwed ostro go zaatakował i doprowadził do kraksy. Na szczęście gnieźnianinowi nic się nie stało.

– Całe szczęście, że nikt w nikogo nie wpadł. Ze mną jest okay. Troszkę się pokulałem, ale można powiedzieć, że te fikołki troszkę zamortyzowały ten upadek. Groźnie to wyglądało, ale jest w porządku. Nic mi nie jest – potwierdził podopieczny Rafaela Wojciechowskiego.

Ekipa Startu nie ma już nawet matematycznych szans na awans do czołowej czwórki. Mecz w Łodzi będzie więc kolejnym, w którym czerwono-czarni będą chcieli zrobić dobre wrażenie na swoich kibicach. – Jeśli mam podsumować ten sezon, to jest przykro. Plany były inne. Teraz będziemy widzieć jak inni zawodnicy cieszą się w play-offach, a my musimy obejść się smakiem. Został jeden mecz wyjazdowy w Łodzi i fajnie byłoby tam wygrać, żeby wyjść z klasą w tej tabeli. Mi zostały mecze w Szwecji, więc trochę zawodów jeszcze mnie czeka – podkreślił żużlowiec

– Katastrofy nie było w tym sezonie natomiast zabrakło tego czegoś. W kilku meczach zabrakło niewiele. U siebie z Bydgoszczą przegraliśmy 44:46. Widać było wtedy, że z nas wszystkich zeszło powietrze. Brakło motywacji, żeby dalej walczyć. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko na wyjazdach. Podstawą było wygranie wszystkich meczów u siebie – kontynuował.

Jednym z najważniejszych pytań, które zadają sobie teraz kibice Aforti Startu jest to, czy ich ulubieniec zostanie w drużynie na kolejne rozgrywki. Fajfer odjechał bowiem bardzo dobry sezon, wykręcił średnią 2,143 punktu na bieg i niewykluczone, że zgłosi się po niego któraś z ekip ekstraligowych.

– Za szybko, żeby takie decyzje podejmować. Mogę jednak obiecać i zaręczyć, że jestem w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym z Gniezna. Jakąkolwiek miałbym podjąć decyzję, to wszystko jest konsultowane z klubem. Wszyscy jesteśmy na bieżąco. Na razie pozostaje czekać – podsumował Fajfer.