Przed dwoma laty Paweł Miesiąc zadziwił całą żużlową Polskę. Niedoceniany wówczas zawodnik zanotował kilka udanych występów w barwach beniaminka PGE Ekstraligi – Motoru Lublin. W efekcie, przez dwa ostatnie lata rywalizował z najlepszymi żużlowcami świata w ramach rozgrywek ekstraligowych. W bieżącym sezonie miał ścigać się „piętro niżej”, jednak sytuacja nieoczekiwanie uległa zmianie i znów znalazł się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, tym razem już w barwach ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz.
Przypomnijmy, że przed rozpoczęciem bieżącego sezonu wprowadzono w regulaminie zapis o konieczności posiadania w składzie zawodnika do lat 24. W związku z tym, niektórzy żużlowcy musieli pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową, by szukać okazji do jazdy w eWinner Pierwszej Lidze. Należał do nich między innymi Paweł Miesiąc, który w listopadowym okienku transferowym związał się kontraktem z Unią Tarnów.
Tuż przed rozpoczęciem rozgrywek gruchnęła jednak informacja, że zawodnik dostał od sterników swojego nowego klubu wolną rękę w poszukiwaniu innego pracodawcy. Przez dłuższy czas nie było wiadomo, w jakich barwach i na jakim szczeblu będzie ścigał się w tegorocznych rozgrywkach ligowych. Ostatecznie związał się kontraktem z GKM-em Grudziądz, który na początku sezonu nie spisuje się najlepiej w PGE Ekstralidze. Sam zainteresowany cieszy się z powodu faktu, że znów będzie mieć okazję do rywalizacji z najlepszymi.
– Chciałem wrócić do Ekstraligi i jestem bardzo zadowolony, że tak się stało. Tylko mam nadzieję, że równie zadowolony będę, jak się sezon skończy, a zwłaszcza zadowolony ma być klub z Grudziądza. Klub mi zaufał i daje szansę powrotu do Ekstraligi, a ja naprawdę pamiętam, jak się w niej jeździ – mówił zawodnik na łamach Tygodnika Żużlowego. Swój debiut w barwach GKM-u zanotował w 6 kolejce PGE Ekstraligi, kiedy to do Grudziądza zawitali jego byli już koledzy z lubelskiego Motoru. I trzeba przyznać, że był to dość sinusoidalny występ.
Paweł Miesiąc rozpoczął mecz od przysłowiowego „falstartu”. W biegu 1, na wyjściu z pierwszego łuku plasował się na ostatniej pozycji i pomimo ogromnej woli walki, jaką tak imponował jeszcze w barwach Motoru, nie zdołał wyprzedzić Jarosława Hampela, dowożąc do mety tak zwaną „zerówkę”. Waleczność doświadczonego zawodnika zaowocowała już w wyścigu 5, kiedy to początkowo jechał na trzeciej pozycji, lecz wraz z Kennethem Bjerre zdołał wyprzedzić na trasie Jarosława Hampela (tuż przed minięciem linii mety), zapisując przy swoim nazwisku dwa punkty i bonus.
W wyścigu 10 zanotował już jednak falstart w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zawodnik zerwał taśmę, odbierając sobie tym samym szansę na powiększenie zdobyczy punktowej. W powtórce zastąpił go Mateusz Bartkowiak. Niepowodzenie to Miesiąc powetował sobie już w biegu 12, kiedy to stoczył pasjonującą walkę o zwycięstwo z Krzysztofem Buczkowskim. Ostatecznie przyjechał do mety za plecami wychowanka GKM-u, jednak po raz kolejny zaprezentował niezwykle widowiskową i zarazem ambitną jazdę.
Z kolei w pierwszym z wyścigów nominowanych Paweł Miesiąc po raz kolejny już zdołał objechać Jarosława Hampela. Manewr ten przełożył się na jeden punkt z bonusem, co sprawiło, że obydwie ekipy miały takie same szanse na zwycięstwo przed ostatnią gonitwą dnia. Ostatecznie w meczu padł remis, a zatem zarówno sam zawodnik, jak i jego koledzy mogą mieć mieszane uczucia w kontekście wypracowanego wyniku.
– Był to mój debiut, więc czułem lekki stres i z tego powodu pierwszy bieg mi nie wyszedł. Później było lepiej, jednak w kolejnym wyścigu dotknąłem taśmy. Były to dla mnie dość pechowe zawody. Myśleliśmy, że uda nam się wygrać, jednak ta moja taśma, a później również Nickiego Pedersena zaważyły na tym, że zabrakło nam tych punktów. Nie mnie oceniać, czy remis to nasz sukces. Pozostawiam to włodarzom klubu – powiedział po meczu Paweł Miesiąc przed kamerami Eleven Sports+.
Warto podkreślić, że w swoim debiucie zdołał uzbierać więcej punktów (5+2 w pięciu wyścigach), niż czynił to ostatnio choćby Krzysztof Kasprzak. Pamiętajmy również, że w odróżnieniu od pozostałych zawodników, nowy nabytek GKM-u nie miał w tym roku okazji do rywalizacji w ramach rozgrywek ligowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że wciąż jeździ niezwykle ambitnie i widowiskowo, co może przełożyć się na dobre wyniki w kolejnych meczach. – O to, czy wystąpię w kolejnych spotkaniach trzeba pytać trenera. Mam jednak nadzieję, że pojadę i przy okazji uda mi się zmazać niedosyt po dzisiejszym spotkaniu – zakończył.
Jordan Tomczyk
Czytaj także:
Był pazur i był ząb.
Wyszło co prawda tylko 5 punktów, ale jestem spokojny bo to wciąż był ten sam Paweł Miesiąc z tymi atrybutami co zawsze.
Spokojnie, jeszcze będzie pociecha w tym roku.
Lelek pozdrawiamy Cię serdecznie. Cały Lublin trzyma za Ciebie kciuki.
Nie rozumiem zachwytów nad tym panem. Gość zupełnie nie myślący na torze, stanowiący zagrożenie dla siebie i innych.
Żużel. Groźna kraksa na Wyspach! Musielak w karetce, Milik się wycofał!
Żużel. Zaliczył fatalną kraksę w Rybniku. Ile potrwa przerwa juniora Rekinów?
Żużel. Wilki chcą błyskawicznie wrócić do Ekstraligi! “Potem jest trudniej”
Żużel. Żużlowa kolekcja na sprzedaż. Jest warta… ponad milion! (ZDJĘCIA)
Żużel. Zmaga się z urazem, ale potrafi przywieźć czysty komplet! „Zbieramy punkty”
Żużel. Mistrz potwierdzi dominację? Znane składy na hit w Częstochowie