Fogo Unia Leszno miała ogromnego pecha w trakcie tegorocznych rozgrywek. Byki przez większość spotkań musiały mierzyć się z wszelakimi kontuzjami, lecz w najważniejszych meczach udało im się pojechać w pełnym składzie, dzięki czemu utrzymali się w PGE Ekstralidze. Po sezonie do Leszna ma przyjść Andrzej Lebiediew w miejsce Chrisa Holdera i Jaimona Lidseya. Były prezes zostawiłby jednak młodszego z Australijczyków.
Coraz głośniej mówi się o transferze Andrzeja Lebiediewa do Fogo Unii Leszno. To oznaczałoby pożegnanie się z dwoma Australijczykami, czyli Chrisem Holderem oraz Jaimonem Lidseyem. Ten drugi ponoć wzbudza zainteresowanie w Grudziądzu. Były prezes Unii przypomina tegoroczną sytuację leszczynian, kiedy napotkali plagę kontuzji i nie mieli kompletnie kim jechać. Jego zdaniem działacze powinni zostawić szóstkę seniorów.
– Ja rozumiem, że wszyscy trenerzy chcą mieć tak zwany spokój i im zawodnik rezerwowy nie jest potrzebny. Natomiast ten sezon w Lesznie pokazał, że są takie rzeczy, jak kontuzje. Całe szczęście, że te kontuzje miały swoje apogeum w środku sezonu, a nie w momencie, kiedy rywalizowali z bezpośrednimi drużynami o utrzymanie. Dlatego ja uważam, że Lidsey powinien zostać w Unii i jeździć z pozycji rezerwowego. I powiedzieć chłopakowi uczciwie. Jeżeli nie wyjedziesz w ogóle lub tylko raz, to masz płacone za dwa punkty. Jeśli wyjedziesz więcej razy, to masz płacone za ilość zdobytych punktów. Ten sezon pokazał, że warto mieć tego rezerwowego o poziomie takim, jak pozostali – powiedział nam Rufin Sokołowski.
Mało kto obecnie decyduje się na nadwyżkę seniorów w składzie. Przykładem chociażby jest ZOOleszcz GKM Grudziądz z tegorocznego sezonu, który miał aż siedmiu zawodników. Nie wyszło im to na dobre, bo na półmetku rozgrywek mieli zaledwie jeden punkt, a dopiero po wypożyczeniu dwóch seniorów złapali wiatr w żagle.
– Wiecie na czym polega problem? Wszyscy trenerzy boją się jak diabeł święconej wody popadać w konflikt z zawodnikami. Im jest najlepiej jak jest stała piątka, bo wtedy wszyscy są spokojni. Wtedy on nie podejmuje żadnego ryzyka. Tylko w momencie, gdy ktoś złapie kontuzję, to klub na tym cierpi. Jeżeli prawdą jest, że trener w Ekstralidze zarabia dwadzieścia tysięcy miesięcznie, to powinno się mu płacić za stres, a nie za komfort psychiczny. Tegoroczne zmagania pokazały, że Unia nie miała w pewnym momencie trzech podstawowych zawodników. A tylko dobremu terminarzowi zawdzięczamy, że w krytycznych momentach mieliśmy pełen skład – tłumaczy.
Obecny prezes leszczyńskiego klubu obrał sobie za cel ściąganie młodych, perspektywicznych Australijczyków. Teraz najprawdopodobniej w podstawowym składzie zostanie tylko jeden, czyli Keynan Rew. Wszyscy liczyli na większy rozwój chociażby Brady’ego Kurtza, a także Jaimona Lidseya. Ostatecznie nie sprostali oczekiwaniom. Dlaczego?
– Koncepcja była bardzo dobra. Piotr Rusiecki stworzył im naprawdę bardzo dobre warunki, żeby czuli się tu dobrze. Gościł ich przecież u siebie w domu i tak dalej. Każdego z nich rekomendował Adams, więc czemu oni tutaj się nie rozwinęli? Może dlatego, że mieli z góry za dobrze. Kiedyś ich droga wyglądała zupełnie inaczej. Ci Australijczycy w moich czasach pochodzili z biednych rodzin. Mieli szesnaście lat i przyjeżdżali na drugi koniec świata do Anglii. Musieli być w pełni samodzielni i to wpływało na ich podejście do żużla.
SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Andrzej Lebiediew wzmocni leszczyńską Unię? Były prezes nie kryje zadowolenia
Żużel. Czuje, że jego punktów brakuje torunianom. “Powinienem dawać więcej”
Żużel. Landshut prawie wysprzedane! Emocji, piwa i golonki nie zabraknie
Żużel. Kibice Falubazu wstrzymali oddech. Niebezpieczny upadek podstawowego juniora!
Żużel. 31 procent objętości Grand Prix! Kolejny rekord Motoru
Żużel. Pickering bohaterem derbów! Liga nabiera tempa
Żużel. Menedżer Huckenbecka: Nie podpalamy się. Landshut to normalny turniej (WYWIAD)
Żużel. Mateusz Cierniak z pierwszym biegowym zwycięstwem w GP. Mówi o kolejnym celu