Żużel. Zszedł na najniższy szczebel i to się opłaciło. Chciałby wrócić do Gdańska jako lider

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Krystian Pieszczek na żużlowym torze ściga się od 2011 roku. Jest wychowankiem Wybrzeża, w barwach którego jeździł do 2014 roku. Kłopoty finansowe gdańskiego klubu sprawiły, że ekipę relegowano na najniższy poziom rozgrywek. Zawodnik pozostał w Ekstralidze, przenosząc się do  Falubazu Zielona Góra, a później GKM-u Grudziądz. Po wypożyczeniu w 2019 roku w kolejnym sezonie do Gdańska na dwa kolejne lata. W 2022 znów opuścił Wybrzeże, szukając miejsca w innych klubach – Rybniku i Rzeszowie.  

 

Po odejściu z Gdańska w 2014 roku Krystian Pieszczek nadal zdobywał punkty w Ekstralidze. W latach 2015-2016 reprezentował zielonogórski Falubaz, gdzie trenerem był Marek Cieślak. Pod jego okiem święcił największe triumfy w karierze: wygrał IMME, zdobył srebrny medal IMŚ juniorów a także był członkiem drużyny, która wygrała Drużynowy Puchar Świata. Potem przez kolejne trzy lata z powodzeniem reprezentował grudziądzki GKM. Po powrocie do Gdańska przez dwa sezony był jednym z liderów gdańskiej drużyny. Niestety potem jego wyniki „siadły”. Ubiegły rok zaczynał jeszcze w pierwszoligowym Rybniku, ale w końcu przeniósł się do drugiej ligi. Pieszczek nie żałuje tej decyzji.

– Myślę, że to był potrzebny ruch dla mojej kariery. Jeśli ktoś przeanalizuje moje dotychczasowe występy w ekstralidze czy pierwszej lidze, bez problemów dostrzeże, dlaczego tak się wszystko potoczyło. Często w drużynach, w których startowałem, było o jednego zawodnika za dużo. Nie mam oczywiście do nikogo pretensji, ale fakty są takie, że pojawiała się wtedy ogromna presja i wewnętrzna rywalizacja. To nie przynosiło niczego dobrego ani dla mnie, ani dla kolegów, z którymi musiałem walczyć o miejsce w składzie. Finalnie nikt nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Potrzebny jest spokój. Nie jest dobrze, gdy ktoś startuje pod presją, że jak coś nie wyjdzie – zostanie zmieniony – stwierdził.

Klub z Rzeszowa utrzymał zeszłoroczny skład. Do dotychczasowej ekipy dokooptował „tylko” trzykrotnego mistrza świata, Nicki Pedersena. – Oprócz Nickiego Pedersena pojawił się jeszcze zawodnik U24 (Mateusz Świdnicki – dop. aut.). Osobiście uważam, że mamy bardzo dobrą, mocną drużynę. Wiadomo, liga zapowiada się jako bardzo wyrównana. Każda drużyna może zdobyć wszystko albo nic. Liczę, że my pojedziemy dobrze. Najważniejsze, że dogadujemy się. Jak w drużynie jest atmosfera, to nawet słabsi zawodnicy potrafią uzyskać dobry wynik. Nie jesteśmy może faworytami, ale nie stoimy na straconej pozycji. Już w zeszłym roku zawodnicy pokazali, że zasługują na awans i jazdę w pierwszej lidze – ocenił Pieszczek.

Klub z Rzeszowa ma dość liczną kadrę. Ekipa Stali miała w planach wesprzeć tworzącą się ekipę z Krakowa, ale ostatnie klub nie przystąpił do rozgrywek. Obecnie np. Peter Klidemand czy Rafał Karczmarz nie bardzo mają gdzie startować. Krystian Pieszczek nie boi się jednak o miejsce. – Czy nasz kadra jest liczna? Nie wydaje mi się. Mieliśmy spotkanie w klubie, mamy jasną i klarowną sytuacje i wyznaczony skład. Wszyscy wiemy, kto będzie jeździł. Nie ma tutaj mowy o jakiejś wewnętrznej rywalizacji. Każdy ma swoje miejsce w składzie. Szkoda, że nie udało się wystartować z drużyną w Krakowie, ale trudno. W Rzeszowie tak naprawdę jest tylko jeden zawodnik, który ma kontrakt warszawski, więc nie ma żadnego zagrożenia, by cokolwiek we współpracy miało się zmienić – stwierdził wychowanek gdańskiego Wybrzeża.

Krystian Pieszczek z optymizmem patrzy na kolejny sezon. – Przede wszystkim chciałbym dobrze odjechać cały sezon, jeździć skutecznie i równo. Jak moja forma będzie stabilna na własnym torze, ale też i na wyjazdach to będę zadowolony. Jestem dobrze przygotowany sprzętowo, mam sprawdzony team. Mocno wierzę w sobie. Chcę pomóc drużynie osiągnąć dobry wynik. Jestem przekonany, że dobre wyniki są jak najbardziej do osiągnięcia – powiedział Piszczek.

Ekipa rzeszowskiej Stali pokonała w pierwszym spotkaniu Orła Łódź, ale nie jest uważana za faworytów rozgrywek. – Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy jesteśmy faworytami czy nie. Kluczowe będą pierwsze spotkania, które pokażą, na co kogo stać. Fajnie byłoby wygrać pierwsze spotkania, wtedy dalsza rywalizacja będzie odbywała się w spokoju. A spokój jest w tym wszystkim najważniejszy – powiedział Pieszczek.

W ostatnich latach Krystian Pieszczek zdobywa punkty w odległych od Gdańska klubach: Rybniku, Rzeszowie. Zawodnik nie widzi w tym problemu. – Te 700 km do Rzeszowa to jest pewien dystans, ale jak jedziemy tam to tak naprawdę odcinamy się od wszystkich innych rzeczy, które nas otaczają. To pozwala nam się zresetować i dla mnie jako zawodnika to jest naprawdę dobre rozwiązanie – ocenił zawodnik Textom Stali.

Pieszczek startuje obecnie poza Gdańskiem, ale nadal mieszka na Wybrzeżu. Nie wyklucza, że kiedyś jego drogi znów skrzyżują się z gdańskim klubem. – Nigdy nie powiedziałem nie. Jest to jak najbardziej możliwe. To jest w końcu klub, w którym się wychowałem. Chciałbym wrócić do Gdańska jako lider z prawdziwego zdarzenia. Chciałbym odzyskać taką formę, by na torze czuć się komfortowo – powiedział wychowanek gdańskiego klubu.

TOMASZ ROSOCHACKI