Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dzisiaj mija 27. rocznica śmierci Piotra Bruzdy, byłego zawodnika wrocławskiej Sparty oraz reprezentanta Polski. Na początku lat 80. XX wieku wyjechał do Szwecji, gdzie zginął tragicznie podczas wykonywania obowiązków w pracy zawodowej.

 

Piotr Bruzda w latach 1965-1981 nieprzerwanie bronił barw wrocławskiej Sparty. W 1967 oraz 1968 roku wywalczył z wrocławskim zespołem  brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. 

– Z Piotrem oczywiście dobrze się znaliśmy. To był dobry zawodnik. Na pewno był osobą otwartą, w stosunku do innych był koleżeński i co bardzo ważne, a dziś niezmiernie rzadkie, lubił pomagać młodszym zawodnikom. Na pewno w to co robił wkładał sporo pracy. Do wyników nie dochodził tylko predyspozycjami do żużla, ale też swoją wytężoną pracą.  Ćwiczył więcej od innych i oczywiście prowadził mocno sportowy tryb życia. Sporo jeździł na rowerze. Dla mnie to przykład sportowca w każdym calu. Nie patrzył tylko na życie i profesję przez pryzmat „ile ja z tego będę miał?” – mówi nam były sędzia żużlowy, autor biografii Piotra Bruzdy, Marek Smyła. 

Największy sportowy sukces Piotr Bruzda odniósł w 1975 roku we Wrocławiu, gdzie wspólnie z Edwardem Jancarzem zdobył tytuł wicemistrza świata par. Pomiędzy 1968, a 1977 rokiem, siedmiokrotnie startował w finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski. Największy sukces odniósł w 1974 roku w Gorzowie zajmując trzech miejsce. Dwukrotnie w swojej karierze był uczestnikiem Finału Kontynentalnego. W 1981 roku Piotr Bruzda opuścił Polskę, wyjeżdżając do Szwecji.

– To był początek lat 80. minionego wieku. Piotrek miał jeszcze swoje ambicje, a w kraju jak wiadomo, było wówczas jak było. Swego czasu chciał startować w Anglii, ale nie dostał wymaganej zgody. Miał przyjaciół w Szwecji i przed stanem wojennym udało mu się wyjechać na północ Europy. Przez kilka sezonów kontynuował tam swoją żużlową karierę na poziomie drugiej ligi szwedzkiej – kontynuuje Marek Smyła. 

W Szwecji Piotr Bruzda pracował oczywiście również zawodowo i to przy wykonywaniu związanych z nią obowiązków uległ śmiertelnemu w skutkach wypadkowi.

– Piotr w różnych okresach pobytu w Szwecji miał różne zajęcia. Wtedy pracował na stacji przetaczania gazu z wagonów kolejowych do magazynów. Piotr próbował podłączyć wąż do wagonu, ale coś tam się blokowało. Gaz nie przechodził. Piotr próbował jakoś to naprawić i w pewnym momencie wąż wystrzelił, odbił i uderzył go metalowa końcówką, uszkadzając tętnicę. Najgorsze było to, że niejednokrotnie przy tym przetaczaniu gazu Piotr pracował sam, ponieważ bocznica była oddalona od bazy i tak również było dwadzieścia osiem lat temu. Dopiero po pewnym czasie pracodawca nie mając kontaktu z Piotrem zorientował się, że coś jest nie tak, jak być powinno. W momencie, kiedy dojechano na miejsce wypadku, Piotr już nie żył. Wykrwawił się – kończy Marek Smyła. 

– Jeden z najlepszych wychowanków żużlowej Sparty w całej jej historii obok Janowskiego, Pociejkowicza, Kupczyńskiego, Połukarda, R. Słabonia i Trzeszkowskiego. To był mój – i nie tylko mój – pierwszy żużlowy idol. Lider Sparty, waleczny, wyprzedzający. Imponował niebieską skórą z białymi lampasami i elegancką białą chustką na twarzy – wspomina byłego zawodnika Sparty Bartłomiej Czekański. 

Co ciekawe Piotra Bruzdę można zobaczyć w serialu reżyserowanym przez Andrzeja Konica „Najważniejszy dzień życia”. Zawodnik Sparty pojawia się między innymi obok Anny Dymnej w odcinku 9. zatytułowanym „Karuzela” (Piotr Bruzda w niebieskiej skórze oraz czerwonym pokrowcu)

Grób Piotra Bruzdy znajduje się na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.

Fot. Marek Smyła