fot. Wojciech Dróżdż
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sam nie wiem: taki już jestem stary, czy bawię się w sentymenty? Nie mam pojęcia. Wiem jedno: niedawno kupiłem drugi magnetowid. Tak na wszelki wypadek, gdyby pudło używane od dekad wreszcie szlag trafił. Jechałem po sprzęt czterdzieści kilometrów, bo bliżej domu nie było niczego prócz chleba, lekarstw i maseczek. No to teraz mam dwa odtwarzacze. A pulę nowych-starych kaset ściągnąłem na Święta spod Gniezna. Pozostałe leżą sobie w piwnicy. Tam jest zawsze sucho i pewnie. Jak w jednej reklamie z lat 90.

Oglądam te stare taśmy sprzed trzydziestu lat. Oglądam i… nie mogę przestać. W sumie ciekawsze od biegów są didaskalia. Czyli parking, trybuny, prezentacja, rozmowy, głos stadionowego spikera. Wyścigi wyścigami. Te współczesne są nawet ciekawsze, takie mam wrażenie. Ale nie o to chodzi w VHS-ach. Kto się wychował na kasetach wideo, ten niechętnie wyrzuci je do kosza. I ze świadomości. A nawet jak wyrzuci, to łezka mu z oka popłynie, kiedy zobaczy nagranie ze starej kamery. Mylę się?

Gdy z moich VHS-ów leci coś bardziej profesjonalnego, to łatwiej wychwycić perełki telewizyjnych komentatorów i ich rozmówców. Od redaktora Zydorowicza (którego bardzo szanuję – jego warsztat jest mistrzowski) dowiedziałem się, że Sławomir Drabik ma hemoroidy i trudno mu siedzieć na motocyklu. A od Roberta Sawiny, zapytanego przez Janusza Kamińskiego z TVP Bydgoszcz, kto zostanie mistrzem Polski: „To już pewne, że Apator”. Po czym dwie godziny później, w pamiętną, październikową niedzielę sprzed ćwierćwiecza, Sawina pewnie marzył, żeby TVP zgubiła taśmę z jego słowami.

Ja wiem: prawie wszystkie te nagrania są już w internecie. Możesz je znaleźć szybciej niż trafić z łazienki do kuchni we własnym domu. Ale sieć to nie sprzęt, który waży swoje kilogramy. I nie taśma, za którą się stało w sklepie RTV, płacąc lwią częścią kieszonkowego.

No więc tak: żużel się zmienia. Pod wieloma względami na lepsze. Ale dobrze, że można jeszcze musnąć tę starą, brudniejszą wersję czarnego sportu. Z papierosem w parkingu, stojakiem w motocyklu i fanami w lakierkach z białymi skarpetami zamiast maseczki. Jakoś mi do tego pejzażu internet nie pasuje. Włączam więc wideo. O, właśnie Włókniarz jedzie z Kolejarzem, lipiec 1991. 17:13 po pięciu biegach. VHS zamiast HD. Tak wolę. Zwłaszcza zimą.

WOJCIECH DRÓŻDŻ