Żużel. Włókniarz z Michelsenem powalczy o złoto? „Będzie im trudniej niż w tym roku”

Wydaje się, że Włókniarz zrobił świetny interes wymieniając Fredrika Lindgrena na Mikkela Michelsena. Duńczyk przez lata był liderem Motoru Lublin i zazwyczaj prezentował wysoką formę przez cały sezon. Kibice Włókniarza natomiast niejednokrotnie zarzucali „Fretce” gorszą dyspozycję na meczach ligowych, aniżeli np. miało to miejsce w cyklu Grand Prix.

Czy zastąpienie 37-letniego Szweda Mikkelem Michelsenem to odpowiedni ruch ze strony Michała Świącika? – Trzeba mieć na uwadze to, że Fredrik Lindgren w końcówce sezonu dysponował już lepszą formą, aniżeli miało to miejsce w jego trakcie. Wiadomo, że Mikkel przychodzi w miejsce „Fretki” i jeśli oceniamy ten transfer na zasadzie zamiany 1:1 to faktycznie, Duńczyk podniesie siłę rażenia drużyny, ponieważ w przekroju całego sezonu prezentował on stabilniejszą formę – mówi Kamil Cieślar, były zawodnik Włókniarza Częstochowa.

Fredrik Lindgren po czterech latach żegna się z częstochowskim Włókniarzem. Kibice często zarzucali mu nierówną formę w polskiej lidze, mimo że w cyklu Grand Prix wiodło mu się wcale nie najgorzej. Czy zmiana otoczenia może pomóc Szwedowi w ustabilizowaniu formy w PGE Ekstralidze?

– W mojej ocenie w Grand Prix szło mu zawsze lepiej, ponieważ tam jest inny system punktacji. Szwed zawsze miał patent na „wślizgiwanie się” do półfinałów, a tam niejednokrotnie szło mu już dużo lepiej i pomimo niezbyt dobrych zawodów, na koniec bardzo solidnie punktował. W każdym razie kwalifikowanie się do tych półfinałów jest kluczowe, nieważne w jakim stylu. Dalej bowiem może się stać wszystko i Fredrik to doskonale wykorzystywał.  Wydaje mi się, że jego przeprowadzka do Lublina może mu pomóc w lepszym punktowaniu w lidze. Na jego barkach bowiem nie będzie już spoczywać rola lidera, bo w tej drużynie będzie jednym z pięciu, a we Włókniarzu często kreowano go na jednego z tych, którzy mają za zadanie ciągnąć wynik. Bez tej presji ciążącej na nim Szwed może się okazać czarnym koniem całych rozgrywek PGE Ekstraligi. Przed nim jednak sporo pracy – zapewnia Cieślar.

To nie jedyna zmiana, jaka zajdzie w składzie Włókniarza. Z klubem żegna się bowiem Bartosz Smektała, który powróci do macierzystej Unii Leszno. Zastąpić go ma Maksym Drabik. Wychowanek Włókniarza ma za sobą nierówny sezon, lecz wielokrotnie udowadniał, że tkwi w nim spory potencjał. Czy ta zamiana opłaci się Lwom?

– Czas pokaże. Wiemy, że Maks potrafi jeździć na żużlu i przywozić dobre punkty, co pokazywał w niejednym meczu tegorocznego sezonu. Wydaje mi się, że w Motorze podziękowano mu przez brak stabilnej formy, bowiem cały czas borykał się on z jakimiś problemami, natomiast Michał Świącik ma zapewne nadzieję, że we Włókniarzu Maks dojdzie do swojej optymalnej dyspozycji i będzie ją utrzymywał. Można powiedzieć, że jest to taki „kot w worku”, natomiast kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ja wierzę, że Maksym będzie się ze wszystkich sił starał o dobry wynik, aczkolwiek sezon wszystko zweryfikuje. W każdym razie czeka go ciężka przeprawa, bowiem prezes Świącik stawia przed nim dosyć wygórowane wymagania – tłumaczy nasz ekspert.

W ostatnich sezonach kluczem do dobrych wyników częstochowskiej drużyny była formacja juniorska, przez jednych uważana za najlepszą w lidze. Zarówno Jakub Miśkowiak, jak i Mateusz Świdnicki kończą wiek juniora, tak więc Włókniarz będzie musiał znaleźć za nich zastepstwo. Wiadomo jednak, że potencjał tej formacji będzie już o wiele niższy. Czy transfery, których dokonał klub, będą w stanie po części chociaż „przykryć” tę lukę?

– Miejmy na uwadze to, że juniorów, którzy zakończyli wiek juniora jest więcej. Można powiedzieć, że z najbardziej doświadczonych juniorów zostali tylko Bartek Kowalski i Mateusz Cierniak, którzy jeżdżą w dwóch różnych klubach. Nie jest to więc siła rażenia, której nie można dorównać. Do Włókniarza wraca Franciszek Karczewski mający za sobą świetny sezon w Wilkach. Przyczynił się on przecież dosyć wyraźnie do awansu Wilków Krosno do PGE Ekstraligi. Przez cały sezon bardzo solidnie punktował, jest objeżdżony, więc można w nim upatrywać nadzieję na jakieś punkty. Jeśli chodzi o drugiego juniora, to Michał Świącik ma dosyć spore pole manewru w tej kwestii. W każdym razie ja mam nadzieję, że juniorzy z każdego klubu będą się rozwijali w sposób prawidłowy, bo żużel jako dyscyplina tego potrzebuje. Wierzę, że któryś z tych młodych chłopaków znowu oczaruje nas swoją jazdą w przyszłym sezonie – mówi Cieślar.

Czy zatem w takim składzie Włókniarz znów za cel postawi sobie walkę o złoto? – Na pewno są kluby z większą siłą rażenia na papierze. Patrząc jednak na drużyny z Torunia i Wrocławia, można sobie zadać pytanie, w jakiej formie będą Rosjanie, którzy powrócą po roku przerwy do ścigania. Jeśli będą oni prezentować dyspozycję zbliżoną do tego, co oglądaliśmy przed ich zawieszeniem, to faktycznie ich potencjał będzie bardzo wysoki. Jakie szanse na złoty medal będzie miał Włókniarz? Patrząc na obecny sezon, gdzie każdy widział już Włókniarz w finale, trudno ocenić. Moim zdaniem w przyszłym roku będzie im jednak jeszcze trudniej, niż w obecnym, bo więcej klubów włączy się do walki o złoto – kończy były żużlowiec.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Oficjalnie: Bartosz Smektała wraca do Leszna!

Żużel. Apator Toruń z nowym kontraktem! Wiktor Lampart oficjalnie „Aniołem”

POLECAMY:

Żużel. Wrocławski medal ucieszył go tak jak Janowskiego. „Ten sezon wpłynie na Maćka pozytywnie”