Z lewej Michał Świącik. fot. Grzegorz Misiak/media społecznościowe Włókniarza
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W Częstochowie, po niedzielnym meczu przeciwko Betard Sparcie Wrocław, nastroje z pewnością nie są zbyt optymistyczne. Po pierwszej batalii obu ekip, w której wrocławianie na swoim torze okazali się jedynie nieznacznie lepsi, zawodnicy Włókniarza poważnie mogli myśleć o zwycięstwie i to nawet za trzy punkty. Spartanie szybko jednak „wybili” im z głowy ten pomysł, ostatecznie wygrywając dwunastoma punktami.

 

– Sparta wygrała zasłużenie. Widać, że miejsce tej drużyny w tabeli nie jest przypadkiem. Każdy z zawodników pojechał swoje, więc duże gratulacje – powiedział prezes Tauron Włókniarza, Michał Świącik, w rozmowie z Łukaszem Benzem na antenie Canal+Sport 5.

Po sześciu gonitwach na częstochowskim owalu wynik brzmiał 25:11 dla Sparty. Tak naprawdę na tym etapie było już po meczu, a miejscowym zawodnikom nie udawało się za bardzo zmniejszać strat. Po meczu głos zabrał Kacper Woryna, który przyznał, że do dziesiątego biegu żaden z częstochowskich zawodników nie miał prędkości i wszyscy błądzili jak „dzieci we mgle”.

– Zgadzam się z tym, co mówi Kacper Woryna. Mamy problem z częstochowską nawierzchnią. Ja patrzę na to trochę z boku – zatrudniam fachowców, płacę im niemałe pieniążki za przygotowywanie nawierzchni. Jeżeli to nie gra i zawodnicy zaczynają coś mówić, to muszę reagować. Na końcu tego wszystkiego „zderzakiem” jestem ja. To ja załatwiam sponsorów i też muszę się tłumaczyć później przed kibicami – oznajmił Świącik.

Prezes „Lwów” nie uderzył jednak w żadnego zawodnika personalnie. – Nie chodzi o konkretne nazwiska, a o całokształt. Może po prostu wpadamy w hurraoptymizm i potrafimy coś często przeoczyć, przez co zawodnicy często mają problem. Jeśli słyszę od jednego, czy drugiego zawodnika, że tor na treningu jest inny, to po co trenować? Sami widzicie, że na wyjazdach idzie naszym zawodnikom lepiej niż na naszej nawierzchni. Coś z tym trzeba zrobić i będziemy o tym dyskutować – zauważył.

Tak naprawdę od początku sezonu częstochowianie borykają się z brakiem atutu własnego toru. Zdaniem sternika Włókniarza, najlepiej tor był przygotowany na mecz… z Apatorem.  – Przed meczem z Toruniem dostałem informację od osób, które są odpowiedzialne za to, co się na meczu dzieje, że tor nam w ogóle nie wyszedł. Okazało się, że był on wtedy najlepszy i przyniósł najlepsze efekty. Poprosiłem wówczas sztab szkoleniowy, żeby ten tor tak „nie wychodził” na wszystkie mecze. Słyszałem, że tor wyszedł na mecz z Unią Leszno. Po spotkaniu powiedziałem, że jakby jechali oni w pełnym składzie, to dostalibyśmy w „ucho”. Według mnie dziś ten tor był podobny do tego właśnie meczu – decydował start i wejście w pierwszy łuk – podsumował Michał Świącik.

Po wysokiej porażce, częstochowianie utracili status wicelidera tabeli i spadli na trzecią pozycję. Za tydzień „Lwy” udadzą się do Gorzowa, gdzie będą chcieli się odgryźć za pierwszy mecz obu drużyn, w którym padł remis.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Zdecydowane słowa Pawlickiego. Mówi o braku szansy w nominowanych

Żużel. Sceny w Zielonej Górze! Walasek uderzył juniora swojej drużyny i został wykluczony do końca meczu