Wiktor Jasiński. Foto: Radek Kalina/Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jakuba Miśkowiaka, Mateusza Świdnickiego i Wiktora Jasińskiego spokojnie można określić mianem pierwszoplanowych postaci meczu Moje Bermudy Stal Gorzów – Eltrox Włókniarz Częstochowa. Wspomniani młodzieżowcy zdobyli w tym spotkaniu razem aż 26 punktów i byli pewnymi punktami swoich drużyn. Zawodnik gorzowian przyznaje, że będzie długo wspominał świetny występ, ale żałuje, iż jego postawa nie przyczyniła się do triumfu żółto-niebieskich.

 

Jasiński od samego początku spotkania był bardzo szybki i obierał odpowiednie ścieżki. Ostatecznie udało mu się wywalczyć siedem oczek. Na takim samym poziomie w meczu z częstochowianami pojechał Szymon Woźniak.

– Ten występ oceniam bardzo dobrze, bo nigdy wcześniej nie przywiozłem tylu punktów w PGE Ekstralidze. Czułem się świetnie na motocyklu i cieszy mnie to, że sporo osób chwaliło mnie za to, jaką miałem sylwetkę w tym meczu. To dla mnie ważne, żebym właśnie ten element poprawiał w kolejnych meczach – mówi nam Jasiński.

Dla młodego zawodnika nie był to jedyny dobry występ w ostatnim czasie. Z dobrej strony pokazał się on również w meczu z Betard Spartą Wrocław oraz w Finale Srebrnego Kasku.

– Myślę, że spory wpływ na moje dobre wyniki ma to, że ostatnio dużo się ścigam. Właściwie mam teraz taki maraton ścigania i mogę powiedzieć, że należę do tych zawodników, którzy lubią dużo jeździć. Widzę tego efekty. Ja dość późno wszedłem do tego sportu, więc tą dużą liczbą startów nadrabiam czas, kiedy mnie w żużlu nie było – dodaje.

Co najważniejsze dla trenera Stanisława Chomskiego, 21-latek zaczął wygrywać biegi młodzieżowe. W meczu na Stadionie Olimpijskim pokonał on Michała Curzytka i Przemysława Liszkę, a w pojedynku z częstochowianami ograł Mateusza Świdnickiego oraz, jako jedyny w spotkaniu, Jakuba Miśkowiaka.

– Punkty w tych biegach są dla mnie szczególnie ważne, bo takie właśnie mam zadanie. Mam przywozić w nich zwycięstwa i świetnie, że we Wrocławiu i z Częstochową udało się to zrobić. Szkoda, że Kamilowi nie udało się dowieźć tego drużynowego zwycięstwa, ale tak w żużlu bywa. Obyśmy z Toruniem już wygrali drużynowo – wierzy junior.

Wyścig jedenasty zostanie w pamięci na długo

Po spotkaniu gorzowian z częstochowianami najwięcej mówiło się o gonitwie jedenastej. W niej doszło do bardzo zaskakujących rozstrzygnięć. Wyścig wygrał Jasiński, a tuż za nim przyjechał Kacper Woryna. Na miejscu trzecim i czwartym znaleźli się odpowiednio… Leon Madsen i Bartosz Zmarzlik.

– Ten bieg był dla mnie lekko szokujący. Spodziewałem się, że to mi, a nie Bartkowi Zmarzlikowi przyjdzie gonić rywali. Udało mi się jednak fajnie wyjść ze startu i rękami i nogami broniłem się przed Kacprem Woryną. Ta „trójka” z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Jest dla mnie takim żużlowym wspomnieniem, jak ten mój bieg z Grand Prix, w którym zdobyłem punkt – przyznaje nasz rozmówca.

Do pełni szczęścia Jasińskiego w niedzielnym brakowało zwycięstwa drużynowego. Mimo tak dobrej postawy młodzieżowca, stalowcom nie udało się pokonać Eltrox Włókniarza. Dla wicemistrzów Polski była to druga porażka w tegorocznych rozgrywkach.

– Ten wynik na pewno boli, tak jak każda porażka taką małą liczbą punktów. Wierzyłem, że chłopakom uda się dogonić Częstochowę, ale ostatecznie tych punktów zabrakło. Ten mecz znów pokazał nam, że łatwych meczów w sezonie nie będzie. Teraz jedziemy mecz z Toruniem i chcemy dać naszym kibicom wygraną – podsumowuje podopieczny Stanisława Chomskiego.

fot. Radek Kalina/Stal Gorzów