Fot.: arch. prywatne J. Michalak
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Byli żużlowcy Stali Gorzów, tzw. stara gwardia, od kilku lat są zrzeszeni w nieformalnej grupie. Inicjatorem i pomysłodawcą jej utworzenia był Bogusław Nowak.

 

– Tę nieformalną grupę byłych zawodników można powiedzieć, że zainicjował Bogusław Nowak. Nikt wówczas nawet nie myślał, że to się tak rozwinie. Bogusław Nowak po swoim nieszczęśliwym wypadku i po powrocie do Gorzowa nie chciał zostać odizolowany od tego środowiska, tak podejrzewam i próbował być z nami w stałym kontakcie, spotykać się wspólnie. Jak byliśmy czynnymi zawodnikami to graliśmy w taką grę karcianą Rams. Jest to słynna gra wśród żużlowców, a u nas w Gorzowie była szczególnie popularna i lubiana. Następny etap to było budowanie Fundacji Bogusława Nowaka i to już był taki poważny krok dlatego, że w tej fundacji znalazły się mniejsze, czy większe datki od darczyńców, a to pozwoliło nam organizować wspólne wyjazdy oraz spotkania. To są właśnie początki tej naszej nieformalnej grupy zawodników – mówi Marek Towalski, były żużlowiec i członek grupy.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

Fundacja Bogusława Nowaka na Rzecz Zasłużonych Zawodników Sportowych powstała w 2009 roku i zbiera pieniądze na leczenie oraz rehabilitację byłych żużlowców. To właśnie dzięki wsparciu finansowym ze strony ludzi dobrej woli – sponsorów, kibiców i działaczy udało się zorganizować turnusy rehabilitacyjne dla byłych zawodników w ośrodku w Gościmiu.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

Pieczę nad fundacją i grupą trzyma jej założyciel, oczywiście przy wsparciu byłych kolegów z toru. – Czuwa nad tym przede wszystkim Bogusław Nowak, ale to jest niemożliwe, żeby on sam ogarnął to wszystko, dlatego też ja jestem bardzo mocno zaangażowany, również Stasiu Maciejewicz, nasz mechanik. Ta nasza trójka z pomocą Stanisława Szczucińskiego, jeśli coś organizujemy to właśnie my, jako pierwsi, wymieniamy między sobą poglądy, spostrzeżenia i później to już ma swój bieg – mówi Towalski, który jest wychowankiem Stali.

Członkami tej wyjątkowej ekipy są m.in. Bogusław Nowak, Marek Towalski, Jerzy Rembas, Ryszard Dziatkowiak, Ryszard Fabiszewski, Mieczysław Woźniak, Krzysztof Okupski, a także inne osoby związane ze Stalą – były mechanik klubowy Stanisław Maciejewicz, były działacz Andrzej Dzierliński, Stanisław Szczuciński oraz wieloletni kapelan gorzowskiej drużyny ks. Andrzej Szkudlarek. Do zacnego grona należeli również nieobecni już wśród nas Zenon Plech, Jerzy Padewski i Andrzej Pogorzelski.

Byli reprezentanci nadwarciańskiego klubu spotykają się regularnie przy okazji imienin, urodzin, czy imprez sportowych. Tradycją już jest, że co roku w rocznicę śmierci legendy gorzowskiego żużla – Edwarda Jancarza gromadzą się przy jego grobie, aby oddać mu cześć. W 2020 roku przed Memoriałem Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim miało odbyć się duże spotkanie sław speedwaya z dawnych lat z całej Polski. Niestety na przeszkodzie stanęła pandemia.

– Przed pandemią spotykaliśmy się regularnie, bo oprócz tego, że mamy tę swoją nieformalną grupę to jest z nami ks. Andrzej Szkudlarek, który jest bardzo aktywny. Mamy wspólny opłatek, spotykamy się przy okazji urodzin, czy imienin. Bardzo często spotykamy się na plebanii u ks. Szkudlarka. Do tego dochodzą różne imprezy sportowe związane z żużlem. Staramy się wspólnie wyjeżdżać na zawody Grand Prix. Ostatnio byliśmy dwa razy w Toruniu i oklaskiwaliśmy Bartka. Staramy się jeździć regularnie i przy tych okazjach próbujemy zmobilizować innych zawodników z Polski, żeby do nas dojechali – mówi nasz rozmówca.

– Od paru lat w takiej fajnej agroturystyce mamy zapewniony tani nocleg i wyżywienie. Szkoda, że w ubiegłym roku pandemia nam pokrzyżowała szyki i nie doszło do skutku planowane spotkanie przed memoriałem Edwarda Jancarza. Uzbieraliśmy budżet na hotele i uroczystą kolację dla zawodników. Miała to być impreza na ok.  120 osób. Naprawdę, miało być super spotkanie, cała nasza żużlowa rodzina. Uczestniczyć w nim miało po dwóch zawodników z każdego klubu żużlowego w Polsce. Niestety, życie jest życiem i szkoda, że to nie doszło do skutku. Musieliśmy z wielką przykrością odwołać to wszystko nad czym cały czas ubolewamy – wspomina.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

„Żółto-niebieska” stara gwardia jest jedyną taką grupą żużlową w Polsce, która po dzień dzisiejszy utrzymuje ze sobą stały kontakt i więź. Przed laty wspólnie budowali potęgę Stali Gorzów, a dziś wspierają się w codziennym, poza sportowym już życiu. Czy czują się przez to wyróżnieni? – Jesteśmy dumni, że paru starszym chłopakom udało się stworzyć taki zgrany team. Zapraszamy już młodszych, bo wiadomo, że z roku na rok niestety ktoś się wykrusza, ludzie odchodzą. W zeszłym roku pojechaliśmy w odwiedziny do Zenona Plecha, który już nie domagał, dołączyli do nas wówczas chłopacy z Wybrzeża. Gdziekolwiek byśmy nie pojechali mamy wsparcie miejscowych, bo oni nie są tak zorganizowani. Jak proponujemy jakąkolwiek ogólnopolską imprezę to wszyscy od razu zrzucają wszystko na ręce Bogusia i mówią: „Bogdan, ty to zorganizuj, bo jak my weźmiemy się za to, to nic z tego nie będzie” – podkreśla Towalski.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

Wspólne spotkania i wyjazdy nie byłyby możliwe, gdyby nie wsparcie ludzi kochających czarny sport. Na szczęście jest wielu ludzi dobrej woli, którzy pomagają finansowo byłym żużlowcom gorzowskiej Stali. – Musimy sami „ogarnąć” sobie sponsorów i to jest taka nasza konieczność, aby wyjść do ludzi, firm i prosić o datki. W zamian za to staramy się zrewanżować proporczykiem, czy pamiątkowym zdjęciem. Mamy też specjalne plakaty z poprzednich imprez, na których są także nasi sponsorzy, dzięki którym możemy się spotykać, wspólnie wyjeżdżać na imprezy żużlowe. Generalnie są to ludzie, którzy kochają ten sport. Wiadomo, są to drobne datki. W zamian za to są z nami wspólnie na uroczystych kolacjach, gdzie jest okazja do wspólnych rozmów, wspomnień, wymiany spostrzeżeń. Nasi darczyńcy chętnie uczestniczą w tych spotkaniach – zaznacza Towalski.

Z byłymi żużlowcami chętnie spotykają się osoby obecnie związane ze Stalą – Stanisław Chomski, Piotr Paluch, Paweł Nizioł czy choćby Bartosz Zmarzlik.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

Jak wiadomo, znakiem rozpoznawczym każdej drużyny żużlowej jest kevlar. Także i  stara gwardia posiada swój specjalny, unikalny ubiór, oczywiście w barwach „żółto-niebieskich”. – W pewnym momencie pomyślałem, że fajnie byłoby, jak już jesteśmy tą grupą, mieć jednakowe bluzy. Lata lecą, twarze pozmieniały i postarzały się, nie wszyscy kibice rozpoznają nas, dlatego też wyszedłem z propozycją, że uszyjemy dla nas bluzy w naszych barwach. Projekt tych bluz był mój. One przyjęły się i w międzyczasie doszły jeszcze inne elementy, mamy również koszulki na lato – kończy Marek Towalski.

Fot.: arch. prywatne J. Michalak

Byli żużlowcy mają na swoim koncie nawet aktorski epizod – pojawili się w spektaklu teatralnym, a wszystko oczywiście w szczytnym celu. W 2013 roku na deskach teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim odbyła się inscenizacja „Żużel moje życie”. Na pomysł rozegrania meczu żużlowego w nietypowej scenerii wpadł nie kto inny, jak Bogusław Nowak. Całkowity dochód ze sprzedaży biletów został przeznaczony wówczas na turnus rehabilitacyjny dla byłych zawodników Stali Gorzów.

DOROTA WALDMANN