Aubrey Lawson to żużlowiec australijskiego pochodzenia. Jeden z pierwszych „kangurów”, którzy podbijali ligę angielską. W swoim życiu wywalczył brązowy medal indywidualnych mistrzostw świata na żużlu – co jest jego największym sukcesem – ale jak się okazuje, miał też inne ciekawe epizody.
Aubrey Lawson urodził się w 1914 roku. Po zakończeniu szkoły zaczął pracę jako telegrafista. Jednocześnie na początku lat 30. ubiegłego wieku zaczął powoli angażować się w uprawianie żużla. Predyspozycje miał. Talent Lawsona szybko został zauważony i zaproponowano mu wyjazd do Europy. W 1939 roku w Anglii bronił jednocześnie barw Wembley Lions oraz Middlesborough Bears. W tym roku po raz pierwszy awansował również do finału mistrzostw świata na Wembley. Wybuch drugiej wojny światowej sprawił, że finał jednak do skutku nie doszedł. W 1941 roku Lawson wraz z 8. dywizją łączności udał się do Singapuru, gdzie służył jako łącznik-zwiadowca, oczywiście na… motocyklu.
– Lawson był żołnierzem doskonałym. Miał w sobie cechy przywódcze i był dobrym duchem naszej jednostki. Nasz szacunek budziła też umiejętność prowadzenia przez niego motocykla. To on w jednostce organizował różnego rodzaju imprezy motocyklowe. Lawson był na pewno bohaterem. Utrzymanie łączności było w pewnym momencie bardzo trudną sprawą. Lawson podejmował się najtrudniejszych misji. Wyjeżdżał na akcję nawet wtedy, kiedy nie było to ze względu na grożące niebezpieczeństwo wskazane. Należy pamiętać, że byliśmy na akcjach cały praktycznie czas pod obstrzałem japońskich snajperów. Niejednokrotnie śmiał się, że był szybszy aniżeli kule snajpera. Japończycy mieli taką „zabawę” w strzelaniu do jeżdżących łączników. Zresztą w pewnym momencie strzelali do wszystkiego co się ruszało. Lawson był bardzo odważny. U wszystkich nas za podejmowanie się tych teoretycznie niemożliwych akcji, w celu utrzymania łączności, miał coraz większy szacunek. Pamiętam, że w momencie naszego wycofywania się zatonął statek, na którym znajdował się Lawson. Jak byliśmy w niewoli, przez wiele lat go wspominaliśmy mając go oczywiście już za zaginionego. Bardzo ucieszyła nas wiadomość otrzymana po latach, w momencie kiedy opuściliśmy japońska niewolę, że Lawson jednak żyje – wspominał jeden z wojennych towarzyszy Lawsona.
Warto bowiem wspomnieć, że w momencie wycofywania się, a raczej ewakuacji drogą morską Dywizjonu Łączności z Singapuru na Sumatrę, statek został zbombardowany przez Japończyków. Lawson został uratowany przez Holendrów, którzy pośpieszyli rozbitkom na pomoc. Czekając na ratunek, żużlowiec w wodzie spędził cztery godziny. Uratowany Lawson dotarł do Australii. W 1945 roku brał jeszcze udział w inwazji na Borneo, a rok później został przeniesiony do rezerwy. W tym samym roku został założycielem firmy Sports Sydney Ground, która zajmowała się organizowaniem zawodów żużlowych w Sydney. Od 1947 do 1951 roku Lawson bronił barw brytyjskiego West Ham. W 1951 roku Lawson wygrał prestiżowe wówczas mistrzostwa Londynu. To właśnie on żużlem zaraził słynnego zawodnika, eks promotora, byłego menadżera reprezentacji Anglii – Rega Freamana.
– Pamiętam, że do rodziców przyszedł chłopak mojej siostry, Betty Clifford, który pracował w West Ham i zapytał, czy pod swój dach przyjmiemy żużlowca z Australii, Cliffa Watsona. Oczywiście rodzice się zgodzili. Parę tygodni później Watson z kolei zapytał czy przyjmiemy jego kolegę, Auba Lawsona, który płynie z Australii. Odpowiedź była ponownie pozytywna. Tak zaczęła się moja przyjaźń z Lawsonem. Był zawsze bardzo miły i uczynny. Pamiętam, że Aubrey miał do Anglii przybyć w 1946 roku, ale bardzo mocno dotknęła go wtedy malaria. To on po raz pierwszy dał mi przejechać się na motorze żużlowym. Pamiętam, że jak po meczach West Ham, Wattson i Lawson wracali do domu, to za nimi szedł wianuszek fanów i – co ważne – fanek. Rozmowy o żużlu trwały u nas wtedy godzinami. Po sezonie w roku 1951 postanowił sobie zrobić przerwę i wrócił do Australii gdzie kupił 97 hektarów ziemi i zaczął ją uprawiać – wspomina Reg Freaman.
Rozbrat z żużlem nie trwał długo. Od roku 1953 Lawson bronił barw Norwich. Przez trzy sezony jako zawodnik tego klubu był jego najlepszym żużlowcem. Swoją karierę zawodniczą zakończył w 1960 roku i powrócił do Australii. W swojej karierze Lawson dziesięciokrotnie zakwalifikował się do finału indywidualnych mistrzostw świata, a największy sukces odniósł w 1958 roku, kiedy zdobył brązowy medal, pokonując w wyścigu barażowym Petera Cravena oraz Kena McKinleya. Wielokrotnie był również mistrzem Australii.
– Lawson to był bardzo dobry zawodnik. Oczywiście był jednym z pierwszych, którzy przybyli do Europy z Australii. On miał taki element charakterystyczny, że jeździł wysuwając – przekręcając – stopę lewej nogi. Co najważniejsze, był także dobrym, uczynnym człowiekiem. Poznając go w 1947 roku nie sądziłem, że zostaniemy najbliższymi przyjaciółmi i że to głównie dzięki niemu moje życie będzie tak mocno zaznaczone żużlem. W finałach światowych startował praktycznie w swoim czasie co roku. Zawsze jednak czegoś mu brakowało do wywalczenia tytułu mistrza. Podchodził ze spokojem do tego, bo jak mówił, jest dużo lepszych od niego. Skromność to też była jego zaleta. Bardzo się cieszył z brązu w 1958 roku – podsumowuje Reg Freaman.
Po powrocie do Australii, Lawson ścigał się jeszcze czynnie na torze w Sydney. Przez kilka lat był aktywny również jako promotor zawodów żużlowych w Perth. Od 1961 do 1968 roku organizował zawody żużlowe w Sydney. Aub Lawson zmarł w 1977 roku.
Oj tam, oj tam. A jak wygląda sprawa afery „Teneryfa” i ciągłe wyświetlanie reklamy „CASH BROKER”. Czy naprawdę właściciel tej firmy płaci tyle że tańczycie jak zagra?
kolejny świetny wycinek z historii. Dzięki panie Łukaszu.
Żużel. Postrach Apatora z nowym klubem! Wystartuje w Krakowie!
Żużel. Więcej jazdy dla młodzieżowców. Przełomowa reforma!
Żużel. Rodzinka Janowskich w Dubaju, Hansen na strzelnicy i Tungate z Mikołajem
Żużel. Wielki talent uchronił się przed katastrofą! Był o krok od Stali!
Żużel. To nie Rosjanie pojadą z chorwacką licencją?! Mamy zmianę barw!
Żużel. Jak Woffinden trafił do Stali? Negocjacje ruszyły… w Lizbonie! Kulisy transferu