Maciej Janowski. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed Maciejem Janowskim kolejny bardzo istotny sezon. Kapitan Betard Sparty Wrocław ponownie zamierza walczyć o pierwszy medal w cyklu Grand Prix oraz upragniony triumf w barwach macierzystego zespołu w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Wychowanek ekipy ze Stadionu Olimpijskiego w obszernym wywiadzie opowiada nam o zamiłowaniach do Meksyku, jazdy na snowboardzie oraz treningów ze zwierzętami, mówi o transferze Artioma Łaguty do wrocławskiej ekipy, a także zdradza, czego sobie życzy na nadchodzące trzydzieste urodziny.

Maciej Janowski poprzeplata trochę zimy, trochę lata. Tak, przekształcając słynne przysłowie dotyczące kwietnia-pletnia, można opisać Twoją przerwę od ścigania. Najpierw odwiedziłeś słoneczny Meksyk a niedawno zimowy Szczyrk. Ten kraj z Ameryki Łacińskiej to dobre miejsce na reset?

Oczywiście jak w większości kwestii zależy dla kogo. Dla mnie jest to świetna miejscówka, bo ja uwielbiam ciepłe, ciekawe i nietypowe pod kątem kulturowym klimaty. Do tego jeszcze meksykańska kuchnia i niczego więcej mi nie trzeba. Ja tam się świetnie odnajduję i mógłbym tam spędzać znacznie więcej czasu niż tyle, na ile byliśmy ostatnio.

Co Ciebie najbardziej urzekło w Meksyku podczas tej wycieczki?

Na pewno podejście mieszkańców do innych ludzi. Tam jest naprawdę duża otwartość na drugiego człowieka. Co chwilę spotykasz się z uśmiechami obcych ludzi. Już to mówiłem, ale za każdym razem urzeka mnie też meksykańskie jedzenie. Ta specyfika kuchni, przyprawy, ostrość, to jest coś, co uwielbiam. Zdradzę, że po powrocie do Polski nie mogłem się z tą kuchnią rozstać. Jak wylądowałem w Warszawie, to pierwsze co chciałem zrobić, to pójść do meksykańskiej knajpy, ale stwierdziłem ostatecznie, że może już starczy tego dobrego (śmiech).

Jak już przy tej kuchni jesteśmy, to jakbyś miał wybrać jedną meksykańską potrawę, to wskazałbyś na burrito, quesadillę, nachosy, tacosy czy może coś jeszcze innego?

Wiadomo, że to zależy od tego na co mam w danej chwili ochotę. Fajne jest właśnie to, że tymi daniami w meksykańskiej kuchni można świetnie żonglować. Tak jak sobie teraz myślę, to chyba najczęściej jadam tacosy. Nawet jak jestem w mojej ukochanej Kalifornii, to często wybieram się na meksykańskie jedzenie i jem właśnie tacosy. A takie już najbardziej ulubione to są fish tacos (tacosy z rybą – dop.red.).

Na tym wyjeździe byli z Tobą także inni przedstawiciele świata żużlowego, czyli bracia Pawliccy. Jak to jest podczas tych Waszych wspólnych podróży i spotkań. Rozmawiacie głównie o żużlu, czy macie go na tyle dość, że ten temat się nie pojawia?

My ogólnie rzadko rozmawiamy o żużlu. Oczywiście kochamy ten sport, ale nie mamy tak, że każda rozmowa musi się obracać wokół tego tematu. Mamy na tyle bliską relację, że tych innych tematów są miliony i na nich staramy się skupiać. Podobnie było podczas tego wyjazdu. Spędziliśmy ze sobą kawał czasu w Meksyku, więc pewnie żużel jakoś tam się przewinął, ale na pewno był na dalszym planie.

fot. Instagram Macieja Janowskiego

Z tego słonecznego Meksyku przenieśmy się na trochę do naszego, zimowego Szczyrku. Tam z kolei poświęcałeś się swojej innej pasji, czyli jeździe na snowboardzie. Patrząc na to, jaką frajdę sprawia Ci jazda na desce, to chyba spokojnie można powiedzieć, że byłeś największym wygranym otwarcia stoków.

Stoków i lasów (śmiech). Tak mówiąc poważnie, to widać teraz, ile osób na to czekało. Ja natomiast nawet jak stoki były zamknięte, to na różne sposoby tę jazdę na desce sobie zastępowałem. Wraz ze znajomymi odbyliśmy ostatnio sporo takich nocnych wypraw po terenach górskich u nas na Dolnym Śląsku. Trochę tych kilometrów zostało więc zrobionych. Ten klimat górski, podobnie jak meksykański, o którym mówiliśmy, też bardzo sobie cenię. To trochę inny świat, ale dla mnie również fascynujący.

A sama jazda na desce w jakiś sposób pomaga w przygotowaniach do sezonu żużlowego, czy jest to raczej tylko forma rozrywki i realizowania pasji przed ciężkimi rozgrywkami?

Podobnie jak żużel, jest to bardzo przyjemna, wciągająca, ale i wymagająca zajawka. Na desce też wiele razy upadasz i musisz ćwiczyć to, jak w razie czego odpowiednio upaść, żeby sobie czegoś przykrego nie zrobić. Na pewno na snowboardzie można się też  zmęczyć, więc jakiś drobny element pracy nad kondycją też dochodzi. To, co jest jednak dla mnie najważniejsze to jednak fakt, że deska daje mi mnóstwo uśmiechu. Czuję się szczęśliwy jeżdżąc na desce i to taka najważniejsza wartość.

Zauważyłem również, że powoli Twoją kolejną pasją staje się latanie. Wrzucałeś w media społecznościowe chociażby trochę ujęć znad Stadionu Olimpijskiego. Skąd się wzięła u Ciebie ta fascynacja?

To na pewno nie jest pasja, która była ze mną od zawsze. Nie było tak, że jak byłem mały to sobie myślałem, że fajnie byłoby być pilotem. Miłość do latania z czasem wzrastała i po ostatnich doświadczeniach mogę powiedzieć, że zdecydowanie wzrasta dalej. Mam pewne plany z tym związane, ale nie chciałbym się na razie nimi dzielić. Są to plany dość ambitne, więc nie chciałbym zapeszać.

Poza podróżowaniem, jazdą na desce, lataniem i realizowaniem pasji oczywiście trenujesz. Jednak nie w pojedynkę czy w większej drużynie, jak w większość żużlowców, a z dwójką psiaków. Kto jest bardziej zmęczony po tym codziennym bieganiu?

Najpierw to było tak, że najbardziej zmęczony był mój owczarek niemiecki. Było to na pewno spowodowane tym, że zbyt dużo ważył. Z czasem doprowadziliśmy go jednak z drugim psiakiem do formy i teraz już to bieganie razem naprawdę wszystkim sprawia wielką radość. Myślę, że teraz to ja jestem najbardziej zmęczony po takim naszym wspólnym bieganiu. Husky to w ogóle jest taki, że trudno go czymkolwiek zmęczyć i nawet jakby cały dzień biegał, to chciałby jeszcze. Bardzo lubię tę formę treningu, bo moje zwierzęta są dla mnie bardzo ważne. Tak mogę i trenować i dbać o ich zdrowie, a także spędzać z nimi czas.

fot. Instagram Macieja Janowskiego

W samych przygotowaniach do sezonu coś się u Ciebie zmieniło w porównaniu z poprzednimi latami?

Raczej zbyt dużych zmian wraz z moim teamem nie poczyniliśmy. Tak szczerze, to ja nie miałem jeszcze takiego uczucia po sezonie, żebym stwierdził, że poprzednie przygotowania były źle przeprowadzone. Mogę jednak powiedzieć, że im jestem bardziej doświadczonym zawodnikiem, tym więcej czasu w tym okresie zimowym poświęcam na różnoraką jazdę na dwóch kółkach. Jeśli chodzi o kondycję i sprawy ogólnorozwojowe, to tu mam stuprocentowe zaufanie do Mariusza Cieślińskiego (trener ds. ogólnorozwojowych Betard Sparty Wrocław – dop.red.). Jakby Mariusz zobaczył, że coś idzie nie tak, to byłby pierwszym, który by mnie zdzielił biczem przez plecy. Ja też mam sporą świadomość tego, co robię więc myślę, że pod tym względem wszystko będzie w najlepszym porządku.

A kwestie sprzętowe? Silników na sezon 2021 będzie więcej czy może mniej?

Silników mamy pod dostatkiem. Doszło trochę nowego sprzętu, ale też nie za dużo, bo to wcale nie jest tak, że im więcej silników, tym lepiej. Ważne jest to, aby się z tymi silnikami rozumieć i potrafić dopasować je do toru. Nad tą kwestią czuwa z kolei Rafał Haj i tutaj też jestem w pełni spokojny. On wie, czego mi potrzeba, więc pod kątem sprzętowym też wszystko powinno grać.

Szykuje się nam kolejny bardzo ważny sezon dla Twojej Betard Sparty Wrocław. Drużyna nie została wzmocniona wieloma zawodnikami, ale za to jednym z najwyższej półki, czyli Artiomem Łagutą. Myślisz, że on dobrze odnajdzie się on w Waszej drużynie?

Myślę, że Artiom odnajdzie się nie tylko w naszej wrocławskiej drużynie, ale przede wszystkim na torze. Jak się spojrzy na wyniki, które robił we Wrocławiu czy to z Grudziądzem, czy w Grand Prix, to musi to robić wrażenie. Jest to bardzo szybki i przede wszystkim doskonały technicznie zawodnik, więc z naszym torem nie powinien mieć problemów. Poza tym to jest spoko gość. Wspólny język na pewno znajdziemy.

Przez wiele lat sporo mówiło się o tym, że jako liderzy drużyny, wraz z Taiem Woffindenem, prosiliście zarząd o takiego trzeciego kluczowego zawodnika. Tak faktycznie było?

Chyba nikt tutaj nie musiał nikogo prosić. Wszyscy wiemy, o co jedziemy od kilku lat we Wrocławiu. Nie tylko klub, czyli zarząd, trenerzy i my – zawodnicy – chce tego mistrzostwa. Chcą go przede wszystkim kibice i każdy z nas robi wszystko jak najlepiej, aby ci kibice je dostali. Po poprzednim sezonie były widoczne pewne braki w naszej drużynie i zarząd postanowił je uzupełnić. Na pewno nie było tak, że z Taiem podsuwaliśmy szefom klubu kartki z nazwiskami liderów. Ten ruch jest bardzo naturalny.

fot. WTS Sparta

Artiom może być więc tym zawodnikiem, który przesądzi, że złoto po 15 latach wróci do Wrocławia?

Mam nadzieję, że przede wszystkim pomoże, bo oczywiście sam tego nie zrobi. Żużel od lat pokazuje, że wszystko musi zagrać, aby te trofea udało się wygrać. Do tego potrzebne jest też trochę szczęścia. Liczymy, że i wszystko będzie u nas grało i że to szczęście też z nami będzie.

Podczas przygotowań odwiedzałeś trenera Mariusza Cieślińskiego w trakcie jego pracy z juniorami. Obserwując tych chłopaków, liczysz na to, że mogą oni być istotnym wsparciem w tym sezonie? Zdaniem wielu ekspertów właśnie formacja juniorska ma być Waszą największą bolączką.

Jak patrzyłem na to, z jakim zaangażowaniem podchodzą do kolejnych treningów i ćwiczeń, to mogę powiedzieć, że o ich formę fizyczną na ten sezon jestem spokojny. W przypadku młodego zawodnika często jednak jest tak, że nagle w danym momencie coś zaskoczy i on już jedzie. Oby u nas takie przypadki w tym sezonie były. Ze swojej strony bardzo mocno w nich wierzę i im kibicuję. Sport jednak rządzi się własnymi prawami i zobaczymy jak będzie. A co do opinii ekspertów, ja ich nie czytam i staram się nimi nie sugerować, bo często to wychodzi dokładnie odwrotnie.

Mariusz Cieśliński, Dariusz Śledź i Maciej Janowski. fot. Jędrzej Zawierucha

Wciąż nie wiemy na sto procent, czy do tej walki o mistrzostwo przystąpicie planowo, czyli na początku kwietnia. Twoim zdaniem powinniśmy zaczynać rozgrywki planowo czy lepiej poczekać na kibiców?

W takich kwestiach ja kompletnie nie mam zdania. Zresztą wiem, że nikt by się moim zdaniem nie zasugerował, bo my zawodnicy mamy mało do gadania. My z moim teamem jesteśmy w gotowości. Jak będzie zielone światło, to normalnie wyjeżdżamy. Jak będzie czerwone, to zostajemy w warsztacie i czekamy.

W Twoim przypadku tradycyjnie bardzo ważny będzie również oczywiście cykl Grand Prix. Tym razem ma on być bardziej rozłożony w czasie, bez dwudniowych turniejów. Dla Ciebie te zeszłoroczne rozwiązania były dobre czy cieszysz się z powrotu do klasyki?

Mogę powiedzieć tak, że w momentach gdy wygrywałem w tamtym nietypowym sezonie, to mi się bardzo podobało. Z kolei wtedy, gdy szło mi słabo, to wolałem klasyczną wersję. Tu jest trochę tak, jak w przypadku poprzedniego pytania. Jaka formuła nie będzie, to my się musimy do niej dostosować. Zapewniam jednak, że do każdej przygotujemy się na tyle dobrze, na ile będzie to możliwe.

W kalendarzu nie mamy zbyt wiele nowości, ale po latach pojawia się Terenzano. Masz jakieś wspomnienia z tym torem?

Właśnie ja na nim jeszcze nigdy nie jeździłem. W Terenzano też nigdy nie byłem jako kibic, więc będzie to coś zupełnie nowego, ale to bardzo fajnie. Ja uwielbiam nowe rzeczy. Uwielbiam też Włochy i włoską kuchnię, więc na pewno będzie przyjemnie przed zawodami, na zawodach i po (śmiech). W kwestii samego toru, to zwłaszcza w Grand Prix liczy się to, jak danego dnia poszczególni zawodnicy się do niego dopasują. W Terenzano jest długi tor, ale nie znaczy to, że mi to nie odpowiada. Jeździłem dwa lata w Tarnowie i szło mi dobrze, więc myślę, że i tam nie powinno być problemu.

Zatem co chciałbyś osiągnąć w tegorocznym cyklu? Celujesz standardowo w pierwszy medal?

Powiem tak, ja czwórkę bardzo lubię i jest to cyfra bardzo ładnie wyglądająca graficznie, ale… Jak co roku będę starał się walczyć o mistrzostwo. Większość zawodników podchodzi do cyklu z takim nastawieniem i to jest słuszne. Żadnych planów minimum nie ma.

A uważasz, że Bartosz Zmarzlik może zostać w cyklu takim dominatorem na lata?

Gdybym uważał, że Bartka nie można pokonać i zdobyć mistrzostwa, to chyba nie byłoby sensu się ścigać. Bartek to oczywiście żużlowiec znakomity, ale każdym kolejnym sukcesem zwiększa motywację u wszystkich inny zawodników, żeby mu to złoto wyrwać. Wygrana z nim to na pewno duże wyzwanie, ale do wykonania. Sama walka w cyklu zapowiada się bardzo ciekawie i liczę, że ciekawie będzie również dzięki mnie.

Na koniec pytanie trochę nietypowe. W tym roku stuknie ci trzydziestka, więc zapytam czego Ci życzyć na ten okrągły rok? Zarówno sportowo, jak i pozasportowo.

Żebym mógł zrobić te urodziny, bo przy tych czasach i napiętym terminarzu, to nigdy nic nie wiadomo (śmiech). Mówiąc poważnie, to odpowiem, że zdrowia. Jestem ambitną osobą, tych sukcesów w sporcie pojawia się czasem mniej, czasem więcej, a ze zdrowiem bywa różnie, więc chcę, żeby to dobre zdrowie przy mnie było.

A należysz do tych osób, które te okrągłe urodziny traktują jako nowy rozdział w życiu?

Zdecydowanie nie. Będą to po prostu kolejne urodziny. Ja zresztą w ogóle nie czuję, żebym się jakoś starzał. Właściwie to czuje się jak 18-latek z obowiązkami. Zawsze do życia podchodziłem freestyle’owo i dalej taki jestem, więc ta liczba raczej wrażenia nie robi.

To tym freestyle’owym akcentem kończymy rozmowę. Dziękuję za rozmowę.

Dzięki również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

5 komentarzy on Żużel. Maciej Janowski: Trzydziestka? Czuję się jak 18-latek z obowiązkami
    Moc
    2 Mar 2021
     11:24am

    Leżą w trzech na materacu i marzą ” Bartek już dwukrotnym mistrzem świata,
    a my kiedy?”.
    Buchachachachachacha.

    kibic "Ż"
    2 Mar 2021
     5:13pm

    Oj tam, oj tam. A jak wygląda sprawa afery „Teneryfa” i ciągłe wyświetlanie reklamy „CASH BROKER”. Czy naprawdę właściciel tej firmy płaci tyle że tańczycie jak zagra?

    Motor King
    3 Mar 2021
     7:21pm

    Widać że w Sparcie cofnął się w rozwoju i jego kariera zahamowała.Taki przeciętniak.W Motorze pod okiem najlepszego prezesa Kempy byłby dominatorem.

Skomentuj

5 komentarzy on Żużel. Maciej Janowski: Trzydziestka? Czuję się jak 18-latek z obowiązkami
    Moc
    2 Mar 2021
     11:24am

    Leżą w trzech na materacu i marzą ” Bartek już dwukrotnym mistrzem świata,
    a my kiedy?”.
    Buchachachachachacha.

    kibic "Ż"
    2 Mar 2021
     5:13pm

    Oj tam, oj tam. A jak wygląda sprawa afery „Teneryfa” i ciągłe wyświetlanie reklamy „CASH BROKER”. Czy naprawdę właściciel tej firmy płaci tyle że tańczycie jak zagra?

    Motor King
    3 Mar 2021
     7:21pm

    Widać że w Sparcie cofnął się w rozwoju i jego kariera zahamowała.Taki przeciętniak.W Motorze pod okiem najlepszego prezesa Kempy byłby dominatorem.

Skomentuj