fot. Facebook Maxa Dilgera
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Max Dilger w ubiegłym roku startował w barwach Polonii Piła. Niestety dla Niemca zakończenie sezonu do udanych nie należało z powodu kontuzji, której nabawił się w czerwcu. 34-latkowi bardzo zależy na powrocie do ligowego ścigania w Polsce i czeka na oferty. O szczegółach kontuzji, wspomnieniach z kibicami pilskiej drużyny, różnicach między żużlem w Niemczech i w Polsce opowiedział Max Dilger w poniższej rozmowie.

 

Niestety w tym sezonie nie możemy Ciebie oglądać na polskich torach, mimo że poprzedni sezon nie był najgorszy w twoim wykonaniu. Dlaczego?

Ubiegły sezon zakończyłem bardzo poważną kontuzją. Złamane biodro, złamana miednica, złamana górna część nogi. Myślę, że to jest powód, dla którego nie otrzymałem żadnego kontraktu w Polsce. Nie ukrywam też, że zasada zawodnika U24 bardzo utrudnia angaż w polskiej lidze.

Masz w Pile wielu kibiców, którzy przed sezonem w internecie pisali o Twojej osobie w kontekście tego sezonu i chcieli, abyś został w tej drużynie. Czułeś wtedy to wsparcie?

Kibice w Pile zawsze stanowili dla nas, jak i dla mnie ogromne wsparcie. I oczywiście byłoby mi bardzo miło tam wrócić. Również po mojej kontuzji wsparcie było świetne. Naprawdę mam nadzieję, że pewnego dnia tam wrócę!

Czyli jest szansa, że zobaczymy Cię jeszcze w polskiej lidze? Ścigasz się w Polsce z małymi przerwami od 2006 roku i Twoja nieobecność w rozgrywkach byłaby dość mocno odczuwalna.

Polska, jak i polskie ligi żużlowe to miejsce, w którym warto być i każdy chce tam jeździć. Więc oczywiste jest to, że chcę wrócić do ścigania w tym kraju. Tak jak też wcześniej wspomniałem, zasada zawodnika do lat dwudziestu czterech utrudnia to, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tam wrócić!

Ubiegły rok niestety nie zakończył się po Twojej myśli i musiałeś zakończyć sezon przedwcześnie, ponieważ w czerwcu nabawiłeś się ciężkiej kontuzji. Czy wciąż odczuwasz dyskomfort podczas jazdy, czy jesteś już w 100% zdrowy?

Cóż, w tej chwili nie jest wspaniale. Po wypadku i miesiącach rehabilitacji znów poczułem się naprawdę dobrze, ale wyrosła mi kość w stawie biodrowym, którą trzeba było usunąć. Niestety po usunięciu tej kości dostałem infekcji kości biodrowej…

Startujesz z numerem 31. Dlaczego ten numer, a nie jakiś inny? Masz na to jakąś genezę?

Geneza? Miałem numer 31, kiedy zacząłem się ścigać w dziecięcych klasach rozgrywkowych i wygrałem 17 turniejów z 20. To była w pewnym sensie moja szczęśliwa liczba i tak już zostało.

Jak oceniasz swoją dotychczasową karierę?

Muszę przyznać, że było sporo wzlotów i upadków. Najgorsze są wszystkie moje kontuzje w przeszłości. Jestem pewien, że te urazy mocno mnie powstrzymują przed jazdą na wyższym poziomie. Ale teraz mogę to zmienić i robię wszystko, co w mojej mocy, aby wrócić do pełnej sprawności.

Opowiedz nam o różnicach między żużlem w Niemczech a w Polsce. Jak są one duże w nawierzchniach, infrastrukturach, zainteresowaniu tym sportem?

Oczywiście, że jest ogromna różnica. Polska jest o wiele bardziej profesjonalna niż Niemcy pod każdym możliwym względem. Sam sport jest w Polsce dużo bardziej popularny. To bardzo pomaga, aby stać się bardziej profesjonalnym. W niemieckiej telewizji nie widać zbyt wiele żużla, co robi dużą różnicę na przykład w sponsoringu.

Na koniec mam pytanie dotyczące jednego niemieckiego talentu. Norick Bloedorn wyrasta na waszą perełkę, pokazując się z fantastycznej strony już w tak młodym wieku. Niedawno w play-offach zdobył solidną dwucyfrówkę i utrzymał Landshut Devils w grze o półfinał. Czy myślisz, że Norickowi uda się w niedługim czasie zostać liderem reprezentacji Niemiec?

Norick radzi sobie bardzo, bardzo, bardzo dobrze. Ma ogromne wsparcie ze strony swojej rodziny i sponsorów. Nie ogranicza się i jeździ tak dużo, jak tylko może, aby się rozwijać i wnosi za sobą naturalną smykałkę do żużla. Jeśli uniknie poważnych kontuzji, myślę, że ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Dziękuję!

Rozmawiał KACPER PISKORSKI