Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jack Holder nie może narzekać na sezon 2023. Żużlowiec Platinum Motoru Lublin do ostatniej rundy tegorocznego cyklu Grand Prix walczył o brązowy medal indywidualnych mistrzostw świata. Ostatecznie najniższy stopień podium przypadł Martinowi Vaculikowi, ale Australijczyk nie jest rozczarowany.

 

– Od turnieju w Toruniu minęło już trochę czasu i można powiedzieć, że z perspektywy czasu patrzę na to inaczej niż zaraz po zawodach, kiedy byłem mocno rozczarowany. Generalnie był to dopiero mój drugi sezon w cyklu i zakończyłem go tuż za podium. Jeśli weźmiemy pod uwagę kontuzję, z którą się zmagałem i to, że do końca walczyłem o podium, to uważam, że nie mam powodów do narzekań – mówi Holder dla Speedway Star.

Po szóstej rundzie tegorocznego Grand Prix Holder zajmował w klasyfikacji trzecie miejsce z siedmiopunktową przewagą nad Vaculikiem. Drogę po medal mistrzostw świata mocno skomplikował upadek podczas finału Drużynowych Mistrzostw Świata we Wrocławiu. Jego konsekwencją była kontuzja ręki, która skutkowała absencją Australijczyka w kolejnej rundzie cyklu.

– Upadek może nie wyglądał groźnie, ale to, jakie miał konsekwencje wszyscy wiemy. Wróciłem do walki w mistrzostwach w Cardiff i zacząłem od upadku. To nie pomogło. Teraz wiem, że być może powrót na tor nastąpił za szybko, ale chciałem wrócić jak najszybciej i tak też zrobiłem – dodaje zawodnik Koziołków.

27-latek w tym roku pięciokrotnie stawał na podium rund Grand Prix. Dwa razy był drugi, trzy razy trzeci. Do „kompletu” zabrakło wygranej. Ta była najbliżej w maju podczas zmagań w Warszawie. W finałowym biegu, do momentu jego przerwania, Holder był na prowadzeniu.

– Oczywiście, że jestem przekonany, że ten turniej powinienem wygrać. Niestety nie ma się wpływu na to, co się dzieje w innym miejscu toru. Stało się tak, jak się stało. Szkoda – dodaje Holder.

Młody Australijczyk wciąż czeka więc na premierowy triumf. Jeśli tego dokona, zapisze się wraz z bratem Chrisem do historii żużla. Zostaną pierwszym rodzeństwem, które ma na swoim koncie wygraną w rundzie IMŚ.

– To jasna sprawa. Bardzo chcę wygrać turniej, ale tak naprawdę zawsze myślę o tym, aby zdobyć jak najwięcej punktów. Jak popatrzymy na moje statystyki, to jasno wynika, że jestem w stanie tego dokonać. Jestem przekonany, że taki dzień w końcu nadejdzie i z Chrisem stworzymy historię – komentuje.

Jeszcze kilka lat temu o młodym zawodniku nie mówiło się o „Jackiem” jako o przyszłym mistrzu świata. Był po prostu młodszym bratem Chrisa Holdera, mistrza świata z 2010 roku.

– Bycie bratem mistrza świata ma swoje plusy i minusy. Oczywiście bycie postrzeganym „tylko” jako brat Chrisa w jakiś sposób ciążyło i budowało presję .To nie jest łatwa sytuacja. Z drugiej jednak strony, dzięki Chrisowi i jego pomocy mogę się rozwijać i unikać błędów. Chris wiele dobrego może doradzić, bo sam, po czasie, wie gdzie popełnił błędy. Myślę, że gdzieś w duchu Chris jest dumny z tego, co obecnie w żużlu osiągam, a jego pomoc jest nieoceniona. Byłoby doskonale mieć go przy sobie w parkingu na każdym turnieju Grand Prix, ale nie zawsze jest to możliwe. Jeśli jednak jest przy mnie, to mam wielkie wsparcie – mówi Holder.

W Lublinie Australijczyk miał okazję do ponownej jazdy w jednym zespole z Bartoszem Zmarzlikiem. Znów okazało się, że bycie z czterokrotnym mistrzem świata w jednym zespole bardzo mu sprzyja.

– Bartek to w porządku gość. Ma na koncie cztery tytuły i tak naprawdę mógłby nosić głowę w chmurach, a tak nie jest. Czy jest do pokonania? Na pewno nie jest nie do pokonania. Obecnie jednak jest najlepszy i nie ma tak drugiego równego zawodnika z motocyklem od pierwszego biegu jak on. Decyzja o przenosinach do Lublina nie była dla mnie łatwa, ale startowanie z Bartkiem czy Frederikiem w jednym zespole to duża wartość. W Grand Prix rywalizujemy, w Lublinie jesteśmy normalnymi kolegami z zespołu. Nie ma żadnych dziwnych emocji, są normalne relacje – kontynuuje.

Starty w roku 2024 Jack Holder rozpocznie od rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza Australii. Zacznie się ona 4 stycznia na torze w Brisbane. – Mam nadzieję, że do tej pory ręka będzie w stu procentach sprawna. Oczywiście, że jak jesteś daleko od swoich rodzinnych stron, to tęsknisz za bliskimi czy znajomymi. Miło jest wrócić do siebie. Nie zamierzam sporo jeździć na żużlu. Będzie za to więcej motocrossu. Fajnie jest odpocząć, odłożyć na bok kask żużlowy, założyć motocrossowy i mieć z jazdy zabawę. Jak odpocznę od żużla, to będę jego tylko bardziej głodny, a to przeważnie działa pozytywnie na wyniki. Ja swoich marzeń jeszcze nie zrealizowałem. Wciąż są przede mną- kończy Holder.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Co nowy trener sądzi o składzie Aniołów? „To plus, że został utrzymany” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. W tym aspekcie był lepszy od Zmarzlika! Znakomity powrót po zawieszeniu – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)