Stanisław Chomski FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już w najbliższą niedzielę Moje Bermudy Stal Gorzów wybierze się na rewanżowy mecz finałowy do Lublina, gdzie zmierzy się z miejscowym Motorem. Po pierwszym starciu rozegranym na gorzowskim owalu Stalowcy wypracowali sobie dwunastopunktową zaliczkę i na ten moment, to oni są bliżej złotego medalu.

 

Gorzowianie przed sezonem byli jednym z faworytów do złotego medalu. Mimo, iż tegoroczny sezon rozpoczęli od falstartu, czyli porażki u siebie ze wspomnianym Motorem Lublin, to w kolejnej części rozgrywek stale udowadniali swoją wartość. W konsekwencji po rundzie zasadniczej zajęli trzecią lokatę mając na swoim koncie 20 punktów.

Pech chciał, że przed najważniejszą fazą zwaną play-off, czołowi zawodnicy doznali kontuzji i perspektywa gorzowian nie była zbyt ciekawa. Pierwotnie w meczu ligowym łopatkę złamał Martin Vaculik, a parę tygodni po nim poważnego urazu nogi nabawił się Anders Thomsen. Słowak zdołał wrócić już na rewanżowy pojedynek w ćwierćfinale przeciwko For Nature Solutions Apatorowi Toruń, za to Duńczyk miał o wiele mniej szczęścia i niestety musiał zakończyć obecny sezon.

Po udanym zwycięskim dwumeczu z toruńskimi Aniołami przyszedł czas na półfinał z ekipą spod Jasnej Góry. Choć remisowy rezultat po domowym spotkaniu nie napawał optymizmem, to gorzowianie zrobili wszystko, żeby Lwy pokonać. Niespodziewanie im się to udało dzięki czemu awansowali do Wielkiego Finału, w którym czekała na nich piekielnie mocna w tym roku drużyna Motoru Lublin.

Choć Stalowcy dwukrotnie w fazie zasadniczej ulegli Koziołkom, to w pierwszym meczu finałowym wypracowali sporą zaliczkę w postaci dwunastu punktów. To stawia ich w o wiele korzystniejszej sytuacji, bowiem do spełnienia marzenia o złotym medalu wystarczy im zdobyć 40 punktów.

Eksperci wysnuli ciekawą tezę o tym, że to efekt odejścia Bartosza Zmarzlika tak pozytywnie podziałał na gorzowian. Trzykrotny mistrz świata sam przyznawał, że ze względu na swoje odejście, ma jeszcze większą motywację do zdobycia złota, aby w jak najlepszy sposób pożegnać się z miejscowymi kibicami. Całość w rozmowie z nami skomentował trener Stanisław Chomski.

– Od dłuższego czasu konstrukcja naszej drużyny się nie zmienia i każdy z nas bardzo dobrze się zna. Począwszy od fizjoterapeutów, mechaników, trenerów do samych zawodników. Team spirit budowaliśmy latami i w tym momencie zbieramy tego plony. Co roku jesteśmy w czubie, dzięki pracy wykonywanej od kilku lat – powiedział.

Zespół z miasta leżącego nad Wartą w ostatnich latach miewał sporo pecha. Zazwyczaj prezentowali oni przez większość sezonu znakomitą formę, a w najważniejszym etapie „budowla” zaczynała się walić. Wszystko przez prześladujący ich pech w postaci kontuzji czołowych zawodników. Tak było i w tym roku, jednakże drużyna pod wodzą Stanisława Chomskiego w świetny sposób przezwyciężyła problemy i jest bardzo blisko wielkiego sukcesu.

– Mało kto jeszcze wspomina, że my w dalszym ciągu jedziemy bez Andersa (Thomsena – dop. red.). Nie zawsze idzie wszystko po naszej myśli. Rok temu, żeby zdążyć na play-off z czasem walczyli Martin Vaculik i Szymon Woźniak. Wiadomo, że wracając po niezaleczonej kontuzji nie jesteś w stuprocentowej formie i to nam często rujnowało plany – tłumaczy.

Szkoleniowiec ma wiele wspólnego ze Stalą Gorzów. Jeszcze za czasów żużlowej kariery był wychowankiem. Na przełomie lat 80. i 90. prowadził gorzowski zespół, do którego wrócił ponownie na początku XXI wieku. Trzecie podejście miało miejsce 7 lat temu i dotychczas jest najbardziej udane, bowiem oprócz brązowych i srebrnych medali po raz pierwszy udało się zdobyć najcenniejszy krążek, czyli złoto w 2016 roku. Aktualnie jest on bardzo blisko powtórzenia tego sukcesu. Czy zatem pozostanie w tym klubie jest tylko formalnością?

– Nie mówię tak, nie mówię nie. Wszystkiego dowiecie się po sezonie, a teraz skupmy się na niedzielnym spotkaniu i rzeczach aktualnych – uciął były trener reprezentacji Polski.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Żużel. Oświadczenie portalu Po-Bandzie.com.pl

Żużel. Pierwszy trener Zmarzlika: Bartek zawsze umiał słuchać. Jesteśmy wzruszeni

POLECAMY:

Żużel. Lektura na lato. Żużlowe rozmowy i opowieści