Martin Smolinski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Martin Smolinski wraca po kontuzji do pełnej sprawności. Tęsknota za prędkością jest jednak u niego tak duża, że Niemiec przypomniał w mediach społecznościowych swój słynny wyścig z samolotem, a nam zdradził jego kulisy. 

– Jak doskonale wiesz, bo o tym wiele razy rozmawialiśmy, jestem kustoszem muzeum motoryzacji w Aldkofen. Co roku organizujemy festyn dla mieszkańców na lotnisku Ellermuhle. W celu zapewnienia uczestnikom atrakcji, w 2018 roku wymyśliłem, że wezmę udział w wyścigu z samolotem. Ja jechałem na swoim motocyklu, a w powietrzu był Bucker 133 Jungmeister, czyli szkoleniowy samolot Luftwaffe z lat 30 ubiegłego wieku. Ja wystartowałem normalnie ze startu stojącego. Samolot zwolnił w powietrzu po czym na mojej wysokości zaczął przyśpieszać. Widowisko dla obserwujących było przednie – opowiada zawodnik Trans MF AC Landshut. 

Jak przyznaje były uczestnik cyklu Grand Prix, w wyścigu nie wyłoniono zwycięzcy, a remis w „starciu” z samolotem w zupełności go satysfakcjonuje.

– Po naszej rywalizacji wszyscy obserwujący jednogłośnie przyznali, że, jak to na festynach bywa, zakończyła się ona remisem. Ten typ dwupłatowca rozwija prędkość do maksymalnie 180 kilometrów na godzinę. Ja skupiłem się na starcie najbardziej jak mogłem. Później, jak nabierałem prędkości na drugim biegu, to pilot przez moment był na pewno za mną. Mój odczyt prędkości pokazał 196 km na godzinę, co przy tym motocyklu jest naprawdę dobrym wynikiem. Myślę, że prędkość mogłaby by być jeszcze większa gdyby nie to, że pole kukurydzy „zbliżało” się do mnie bardzo szybko i na końcu musiałem hamować… nogami. Na pewno będzie jeszcze okazja do rewanżu – podsumowuje ze śmiechem zawodnik mieszkający w Bawarii. 

Fragment rywalizacji żużlowca z samolotem Luftwaffe możecie obejrzeć poniżej.

CZYTAJ TAKŻE: