Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Z racji tego, że szybkimi krokami zbliża się sezon żużlowy, pan Rymarz postanowił zorganizować turniej w swojej grze, w którym wystąpi szesnastu zawodników. Impreza o nazwie „Żużel – gram w to” odbędzie się 5 marca, czyli w najbliższą niedzielę o godzinie 16 w rzeszowskiej restauracji „Republika Polsko – Francuska”. 

 

Mój speedway zaczął się od gry planszowej z plastikowymi figurkami żużlowców. Czarny tor z murawą wewnątrz był z tektury i wyglądał jak prawdziwy. Rzucałem kostką i rozgrywałem mecze. „Jeździli” zawodnicy, których jako dziecko oglądałem podczas transmisji na biało-czarnym telewizyjnym ekranie. Dlatego z taką sympatią przyjąłem współczesny wyczyn rzeszowianina pana Sebastiana Rymarza, który z mozołem zbudował bardzo realną makietę stadionu żużlowo-piłkarskiego o rozmiarach 175/80 cm, ze szczegółowymi przepisami i zasadami speedwayowej gry na tym „obiekcie”. Jest tam pełne wyposażenie, łudząco podobne do tego, które można spotkać na prawdziwym stadionie, m.in. działająca maszyna startowa, oświetlenie do przerywania wyścigu, wykluczania zawodników, czy zielone światło zapalane przed startem.

– Jeżeli chodzi o czas „produkcji”, to były to cztery długie miesiące prawdziwego dłubania wieczorami, a część materiałów, takich jak np., elektronika, musiałem zakupić. Jednak przede wszystkim korzystałem z tego, co leżało w naszej piwnicy, np. banda jest zrobiona z desek z łóżeczka, w którym kiedyś spał mój synek, dmuchane bandy z fragmentów starego materaca i okleiny, a magnesy na maszynie startowej z głośników z zepsutego boomboxa. Elektrykę podpiął mój przyjaciel Staszek, resztę zaś ogarnąłem sam. Największy problem był z miniaturkami żużlowców, ponieważ zależało mi na tym, żeby w większości byli to (odwzorowani) bohaterowie mojej młodości. Połowę takich miniaturek, jakie sobie wymarzyłem, udało mi się zamówić, dokupiłem też jedenaście innych figurek na olx, umyłem rozpuszczalnikiem i sam je pomalowałem. Razem z synkiem, który ma 4 latka, (a już trzy sezony chodzi ze mną na zawody!) mamy bzika na punkcie żużla, więc postanowiłem stworzyć tę speedwayową grę, żeby się fajnie bawił. Początkowo miał to być tylko tor z bandą, lecz cały czas czegoś mi brakowało… – opowiada pan Sebastian Rymarz.

Efekt jego pracy jest naprawdę imponujący. Zresztą, zobaczcie sami na zdjęciach. Z racji tego, że szybkimi krokami zbliża się sezon żużlowy, pan Rymarz postanowił zorganizować turniej w swojej grze, w którym wystąpi szesnastu zawodników. Impreza o nazwie „Żużel – gram w to” odbędzie się 5 marca, czyli w najbliższą niedzielę o godzinie 16 w rzeszowskiej restauracji „Republika Polsko – Francuska”. Swój udział zapowiedziało dwóch byłych żużlowców, wieloletni kapitan żużlowej Stali Rzeszów Piotr Winiarz, Marian Micał, oraz utalentowany wychowanek stowarzyszenia motorowego Lamba Pitbike Rzeszów, zawodnik mistrza Polski – Motoru Lublin Bartosz Bańbor. To będzie takie małe Grand Prix. Każdy z uczestników wylosuje sobie zawodnika (figurki żużlowców zrobione ręcznie w stylu retro, np. Zoltan Adorjan, Maciej Kuciapa, czy Janusz Stachyra).

Gracze będą rzucać dwoma kostkami, rozegrają 23 wyścigi, w których można złapać defekt, dotknąć taśmę, spowodować kraksę, a także samemu się przewrócić. Przy okazji planowana jest również zabawa dla dzieci, czyli „sparingowe” wyścigi, bez liczenia punktów, a każde z nich otrzyma w nagrodę pamiątkowy medal. Natomiast zwycięzcy „dorosłego” turnieju pojadą do domu z okazałymi pucharami. Prowadzącym zawody, sędzią i spikerem będzie pomysłodawca, konstruktor i organizator, czyli Sebastian Rymarz. W Rzeszowie szykuje się zatem świetna zabawa na przednówku sezonu żużlowego, którą poleca tamtejszym kibicom…