Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Swoje jubileusze czy też  turnieje pożegnalne na Stadionie Olimpijskim zawodnicy wrocławskiego klubu już w przeszłości mieli.  Na obiekcie przy ulicy Paderewskiego świętowali swoje starty między innymi Duńczyk Tommy Knudsen czy legenda Kolejarza Opole, Wojciech Załuski. Wczoraj mogliśmy podpatrzeć, jak swoje 10-lecie startów obchodził trzykrotny indywidualny mistrz świata, Tai Woffinden.

 

Sam turniej zaplanowany był na godzinę dziewiętnastą. Jednak już dobre parę godzin przed zawodami stadion i jego okolice zaczęły tętnić życiem. O godzinie szesnastej wystartowała bowiem strefa rozrywki Monster Energy. To tam po raz pierwszy tego dnia z kibicami spotkał się bohater całego wydarzenia. Monster na gości tradycyjnie był przygotowany. Ci którzy mieli szczęście i jednoczesną sprawność manualną, mogli liczyć na gadżety firmy produkującej napoje, a większość z obecnych fanów żużla mogła ich także skosztować. A sam Tai Woffinden zaprosił przedstawicieli naszej redakcji na scenę, skąd przeprowadzaliśmy wywiad na żywo.

ZOBACZ TAKŻE: TAI WOFFINDEN: DMP ZE SPARTĄ JEST DLA MNIE JAK PIERWSZE MISTRZOSTWO ŚWIATA (WYWIAD)

autor tekstu oraz Paweł Prochowski (po-bandzie) z bohaterem turnieju

– Taką imprezą, zrobioną z takim rozmachemm Tai skutecznie zawstydził polskich działaczy. Bardzo fajnie to wszystko jest tutaj zorganizowane i pomyślane. Inne kluby czy zawodnicy powinni brać przykład, jak się robi takie imprezy  – mówił nam w strefie Monstera pan Mariusz, który na czwartkowe zawody przybył z Oleśnicy. 

Na brak atrakcji nie mogli narzekać również najmłodsi sympatycy żużla. Dla nich bowiem ustawiono „zamkowe” dmuchawce i przyznać należy, że były one oblegane. Nam udało się wśród młodego pokolenia spotkać doskonale nam znanego fana wrocławskiego klubu, Alexa, którego tego dnia na Olimpijskim zabraknąć również nie mogło.

– No fajnie, że świętujemy dzisiaj jubileusz Taia. Przez tę ostatnią dekadę naprawdę był jasnym punktem naszego zespołu. Ja mu bardzo dziękuje i pozdrawiam. Żałuję, że nic nie złapałem w strefie Monstera i mam nadzieję, że Tai jeszcze w tym sezonie pokaże najwyższy poziom, bo trochę jego punktów niekiedy brakuje – mówił nam jak zwykle szczery do bólu Alex.

strefa dla najmłodszych
Wierny fan wrocławskiej Sparty i sympatyk Taia Woffindena, Alex

Ci kibice, którzy świątecznego obiadu nie zdążyli spożyć w domu, narzekać również nie mogli. Przed stadionem stoisk z gastronomią nie brakowało, były one również i na koronie stadionu. Już w czasie zawodów nie brakowało jednak kibiców, którzy narzekali, iż w kolejce po wrocławską „giętą” musieli  odstać jedną kolejkę startów, a ta ostatnia nie zawsze była należytej temperatury. 

Prawdziwe oblężenie przeżywał tego dnia  sklep z „akcesoriami” Taia Woffindena. Kolejka do kupna gadżetów była naprawdę spora. Kibice mieli spory asortyment wyboru od smyczy przez czapeczki, koszulki na bluzach kończąc.  – Do której będziemy sprzedawali? Plan był taki, aby stoisko było otwarte do dwudziestej drugiej, ale nie wiadomo czy prędzej nie wyczerpie nam się asortyment. Takiego dnia sprzedażowego jeszcze nie mieliśmy w historii naszego funkcjonowania – mówił nam jeden ze sprzedawców.

Co ciekawe, samo funkcjonowanie sklepu i jakość sprzedawanych w nim towarów chwalili sobie kibice.

– To nie pierwsze gadżety, jakie kupiłem u Taia i naprawdę są one doskonałej jakości. Szkoda, że takich „ruchomych” sklepów nie mają inni zawodnicy. To jest doskonała sprawa. Można iść na mecz i od razu zaopatrzyć się w gadżety. My zostawiliśmy dzisiaj u Taia ponad tysiąc złotych – mówił nam pan Marek, który do Wrocławia przybył z kolei z Opola. 

Kolejka do sklepu Taia Woffindena na dwie godziny przed zawodami

Tłumy kibiców oblegały również specjalny „tor” motocyklowy ustawiony pod trybuną główną, na którym jeden z „podopiecznych” Monstera, Rafał Pasierbek, raczył przybyłych pokazami akrobatyki na motocyklu. 

Rafał Pasierbek w „pracy”
…..oraz po jej zakończeniu

Tradycyjnie, jak to we Wrocławiu, jakichkolwiek powodów do narzekań nie mieli dziennikarze. Biuro prasowe działało szybko i skutecznie. Na jubileuszowy turniej Taia Woffindena przybyło sporo żurnalistów, wśród których nie zabrakło zagranicznych gości. Specjalnie na ten turniej przyleciał z Anglii fotoreporter Taylor Lanning, uznawany przez wielu za potencjalnego następcę słynnego Mike’a Patricka.

– Przyleciałem, bo okazja przecież nie byle jaka. Jutro wracam wprost na mecz do Glasgow. Jak doskonale wiesz, życie dziennikarza czy fotoreportera żużlowego łatwe nie jest. Miło jednak jest widzieć, jaką sympatią cieszy się u Was nasz Tai. Zobacz, ile ludzi jest już teraz przed stadionem. Myślę, że na stadionie zasiądzie około dziesięciu tysięcy kibiców – mówił nam przed zawodami Lanning junior. 

Na turnieju nie zabrakło oczywiście najbliższej rodziny zawodnika, z małżonką na czele, czy też  jego sponsorów. W koszulce Taia Woffindena spotkać można było na stadionie między innymi właściciela firmy Betard, Artura Dziechcińskiego, który od wielu lat wraz z rodziną wspiera angielskiego zawodnika.

Tai Woffinden w drodze do kibiców spod wieży

Ostatecznie tyłu kibiców na stadionie raczej nie zasiadło, ale ci którzy czwartkowe popołudnie zdecydowali się spędzić z wrocławskim klubem i Taiem Woffindenem nie mają czego żałować. Zawody sportowo okazały się całkiem przyjemne. Wygrana Roberta Lamberta przed Danielem Bewley pokazała, że najwyraźniej w przyszłości ze spokojem czwartkowy bohater będzie mógł zejść ze sportowej sceny. Następcy jego sukcesów rosną. 

– Mam takie życzenie, aby w momencie, kiedy ja przestanę startować, byli zawodnicy, którzy przejmą po mnie pałeczkę i będą sławili angielski żużel – mówił parę lat temu Anglik i najwyraźniej szansa aby jego życzenie się spełniło jest duża.

Największą atrakcją dnia dla kibiców była jednak… nietypowa prezentacja. Pięciu zawodników – z Taiem Woffindenem na czele – spadło na nią bowiem wprost z nieba, skacząc ze spadochronem. Pomysł na oryginalne przywitanie się z kibicami to oczywiście inicjatywa samego Taia, którego miłość do skoków spadochronowych rozkwita. 

– No coś takiego, to było po prostu, kurczę, mega. Bardzo fajny pomysł organizatorów, choć może trochę niebezpieczny. Jednak jak skakali z asystentem, to w sumie żadnego ryzyka nie było. Zawsze są spadochrony zapasowe – dzielił się ze śmiechem wrażeniami z prezentacji jeden z kibiców. Warto zaznaczyć, że nie brakowało kolegów z toru, którzy na jubileusz startów trzykrotnego mistrza świata przybyli z prezentami. Tak uczynił między innymi Patryk Dudek czy Bartosz Zmarzlik. 

Włodarze wrocławskiego klubu wypatrujący zawodników mających wziąć udział w zawodach

Zakończenie czwartkowej imprezy we Wrocławiu również tym razem  było oryginalne. Triumfatorzy zawodów zostali udekorowani w strefie Monster Energy, w której parę minut później zgromadzonych kibiców zabawiał jako DJ nie kto inny, jak sam bohater czwartkowego turnieju.

Tai Woffinden w roli DJ
…oraz piosenkarza

Reasumując. Czwartkowy, żużlowy  wieczór we Wrocławiu był dla kibiców z pewnością udany. Jeśli tak hucznie było na dziesięciolecie, to może na 15-lecie czy 20-lecie będzie jeszcze lepiej? O ile oczywiście do takiego jubileuszu dojdzie.