Dariusz Śledź. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W wczorajszym półfinałowym starciu PGE Ekstraligi pomiędzy For Nature Solutions KS Apatorem Toruń a Betard Spartą Wrocław skończyło się na podziale punktów. Po spotkaniu szkoleniowiec gości Dariusz Śledź zdradził, dlaczego jego drużyna straciła pokaźne prowadzenie oraz podsumował postawę Bartłomieja Kowalskiego.

 

Betard Sparta Wrocław po pokonaniu w ćwierćfinale Fogo Unii Leszno okazała się najlepszą drużyną na tamtym etapie rozgrywek i w kolejnej fazie miała zmierzyć się z lucky loserem w postaci zespołu Apatora Toruń. Pierwszy mecz na wyjeździe od początku przebiegał dla wrocławian bardzo dobrze. Po 9. biegu prowadzili oni bowiem 30:24. Później jednak coś w ekipie Sparty zaczęło zgrzytać i przegrała kilka kolejnych biegów, a Apator przed nominowanymi wyszedł na prowadzenie 4 oczkami.

– To było bardzo trudne spotkanie. Gdzieś w pewnym momencie myśleliśmy, że uda nam się utrzymać naszą przewagę, ale chyba się zgubiliśmy w połowie meczu. Uciekły nam ustawienia. Gospodarze wykorzystali bardzo dobrze rezerwę taktyczną. Emil Sajfutdinow odjechał dziś cudowne spotkanie. Dzięki temu zbliżyli się do nas i końcówka była nerwowa, co było widać po biegach nominowanych. Cieszymy się koniec końców z tego remisu, ale przed nami rewanż, o tym też pamiętamy. Trzeba się do niego dobrze przygotować. Woleliśmy to wygrać, oczywiście. Jednak druga część przed nami. Nie zastanawiajmy się, w jakiej remis nas stawia pozycji – mówił po meczu dla mediów klubowych trener Dariusz Śledź.

Wspomniane przez szkoleniowca biegi nominowane poukładały się dla Spartan bardzo niespokojnie. W 14. wyścigu po ruchu Wiktora Lamparta w taśmę wjechał Piotr Pawlicki. W 15. biegu natomiast w bardzo podobnej sytuacji znalazł się Artiom Łaguta. Stojący obok niego na starcie Robert Lambert delikatnie się podczołgał, a wrocławianin zerwał taśmę maszyny startowej. W obu tych wyścigach na zastępstwo za swoich kolegów pojechał junior Bartłomiej Kowalski. Postawa młodego zawodnika była jednak bardzo dobra. W 14. gonitwie przywiózł z Danem Bewleyem podwójne zwycięstwo, a w 15. dał radę dowieźć do mety „dwójkę”.

– Mogę tylko pogratulować Bartkowi, bo dobrze wytrzymał ciśnienie. To naprawdę są bardzo trudne wyścigi, gdzie wpadasz w ostatniej chwili, ale dobrze, że Bartek był na posterunku i dźwignął ciężar. Naprawdę duże słowa uznania – podsumował szkoleniowiec Dariusz Śledź.