Żużel. Po meczu o awans był zdewastowany. Kangurowi trudno żegnać się z Zieloną Górą

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po dwóch latach kończy się przygoda Maxa Fricke w Stelmet Falubazie Zielona Góra. W tym roku Australijczyk wywiązał się z roli lidera zielonogórzan i był o krok od powrotu do PGE Ekstraligi z Myszką Miki na plastronie. Zawodnik przyznaje, że mocno przeżywał przegrany dwumecz finałowy i podkreśla, iż w ekipie z W69 czuł się doskonale.

 

26-latek zakończył sezon bardzo poważnym upadkiem. Po starciu z Mateuszem Szczepaniakiem zawodnik z impetem uderzył w dmuchaną bandę. Badania wykazały złamanie mostka, pęknięcie łopatki, stłuczenie płuc oraz wstrząs mózgu. Teraz żużlowiec dochodzi do pełnej sprawności.

– Z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Widzę znaczną poprawę i można powiedzieć, że wracam do życia. Oczywiście jakiś ból jeszcze mi doskwiera, ale jest już znacznie lepiej – mówi Fricke dla klubowych mediów.

Kraksa w czternastej gonitwie sprawiła, że żużlowiec długo po meczu dowiedział się tego, jaki był ostateczny rezultat. Wygrana 49:41 nic Falubazowi nie dała. Cellfast Wilki okazały się w dwumeczu lepsze o dwa oczka.

– Byłem wtedy w szpitalu, po jakichś badaniach, prześwietleniach i długo nie znałem końcowego wyniku meczu. Później byłem zdewastowany. Trudno było mi to przyjąć. Raz, że byłem w szpitalu i nie mogłem pomóc drużynie. Dwa, że wiem jak rozczarowani byli nasi kibice i wszyscy w klubie. Nie udało nam się zrealizować zakładanego celu i było mi smutno. Każdy z nas dał z siebie wszystko w tym roku i byliśmy naprawdę blisko – komentuje zawodnik z Mansfield.

Zgodnie z przewidywaniami, uczestnik cyklu Grand Prix nie zdecydował się na kolejny rok jazdy w eWinner 1. Lidze. Po piętnastym wyścigu jasne stało się, że zielonogórzanie tracą nie tylko możliwość jazdy w PGE Ekstralidze, ale i najlepszego zawodnika.

– Oczywiście to była trudna decyzja. Bardzo polubiłem to miasto i klub. Czułem się tu wyśmienicie. Przez te dwa lata czułem się jak członek rodziny Falubazu. Trudno jest więc pożegnać się i zmienić klub na kolejny sezon. Życzę klubowi jak najlepiej. Z pewnością będę śledził wyniki zespołu – zapewnia Australijczyk.

– Obecność w tym klubie była czymś niesamowitym. Przede wszystkim wsparcie, jakie mieliśmy od kibiców było olbrzymie. Wszystkim za to serdecznie z osobna dziękuję. Jazda dla Falubazu, wygrywanie biegów i wspólne świętowanie zwycięstw to będą chyba moje ulubione wspomnienia z tych dwóch lat – kontynuuje.

Trzeciego najskuteczniejszego zawodnika tegorocznych rozgrywek czekają teraz wyzwania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Najpewniej zasili on barwy ZOOleszcz GKM-u Grudziądz.

– To był dobry sezon w moim wykonaniu, czerpałem dużo przyjemności z jazdy. Choć oczywiście końcowy wynik drużyny nie był taki, jaki wszyscy oczekiwaliśmy. Musimy jednak iść do przodu, skupić się na nowych wyzwaniach. Przed nami nowy sezon i na tym się skupiam – podsumowuje Max Fricke

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Wilki ugryzą także Stal? Prezes spokojny o trio Vaculik-Thomsen-Woźniak – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Roman Jankowski ponownie na torze. Kręcił „kółka” na Smoczyku – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

POLECAMY:

Żużel. Z dyskietką na dworzec i długie „wiszenie” na telefonie. Kulisy dawnego dziennikarstwa – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)