fot. Grzegorz Misiak/Włókniarz Częstochowa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątkowy wieczór Tauron Włókniarz Częstochowa pochwalił się zaskakującym wzmocnieniem. Lwy ściągnęły z Betard Sparty Wrocław uznanego dyrektora sportowego – Piotra Mikołajczaka. O nowych wyzwaniach, transferze Madsa Hansena, sile częstochowian oraz pracy nad torem rozmawiamy w poniższym wywiadzie.

 

Zamienia Pan Wrocław na Częstochowę. Co sprawiło, że wybrał Pan nowe wyzwania w ekipie Lwów?

Rezygnację we Wrocławiu złożyłem już 6 sierpnia bieżącego roku. Jak ta informacja „poszła w świat”, otrzymałem propozycje z trzech klubów i w nich nie było Włókniarza. Prezes Świącik odezwał się do mnie troszeczkę później. Szczerze powiem, że byłem bliski podjęcia pracy w jednym z ośrodków pierwszoligowych. Jednakże po telefonie z Częstochowy, po kilku konkretnych i szczegółowych rozmowach na temat współpracy, po namowach przyszłego trenera, a także po rozmowie z rodziną, finalny wybór padł bardzo późno, bo 30 października i właśnie na ekipę Lwów. Dlaczego? Rozmowy były najbardziej rzeczowe, zakres działań, który mi najbardziej odpowiada, poukładany klub, sympatyczni ludzie i oczywiście poziom rozgrywek, bo to jest jednak PGE Ekstraliga.

Jakie zadania przede wszystkim czekają na Pana w Częstochowie? Które elementy do poprawy wskazał Panu prezes Michał Świącik?

Zakres działań jest naprawdę bardzo szeroki i trudno to w kilku słowach streścić. Jako dyrektor sportowy odpowiadać będę ogólnie za całość funkcjonowania sportu w klubie, a w dniach meczowych będę wspomagał trenera jako menadżer drużyny lub też kierownik drużyny.

Od lat mówi się, że niezbyt mocną stroną Włókniarza jest jego domowy obiekt. Celem dla pionu sportowego będzie to zmienić w przyszłym roku? 

Jeśli chodzi o tor, to jest właśnie pierwsze zadanie jakim zająłem się w klubie. Wraz z toromistrzem, trenerami, rozpoczęliśmy na nim prace zgodnie z obowiązującymi regulaminami. Mam wielką nadzieję, że spowodują one, że odzyskamy atut własnego toru w nadchodzącym sezonie i zawodnicy będą się na nim dobrze czuli.

Do Częstochowy przychodzi Mads Hansen, z którym doskonale się Pan zna z czasów pracy w Kolejarzu Opole. Dołożył Pan jakąś „cegiełkę” do tego transferu?

Oczywiście z Madsem znam się bardzo dobrze, bo jeździł u mnie w sezonie 2021 w Opolu. Natomiast żadnej cegiełki do tego transferu nie dołożyłem. To tylko zasługa klubu i Prezesa.

Wiele osób wątpi w ten transfer. Pana zdaniem to może być objawienie PGE Ekstraligi 2024?

Mads to bardzo fajny chłopak, profesjonalnie podchodzi do tego sportu. Proszę też zauważyć, że jego rozwój to metoda „małych kroczków”. Mijający sezon miał bardzo dobry w 1. lidze i naturalną rzeczą była chęć zrobienia kolejnego kroku do przodu, a mianowicie spróbowanie swoich sił w Ekstralidze. To dla niego jest niesamowitą okazją do pokazania się, do udowodnienia swojej wartości, tym bardziej, że to dla Madsa będzie ostatni rok jako zawodnika U24. Osobiście uważam, że stać tego chłopaka na bardzo wiele i wierzę, że będzie objawieniem kolejnego sezonu.

Poza Madsem w składzie na pozycjach seniorskich będą także Leon Madsen, Mikkel Michelsen, Kacper Woryna i Maksym Drabik. Nie boi się Pan, że trzech Duńczyków i zawodnicy z takimi charakterami to będzie „mieszanka wybuchowa”?

Nie mam żadnych takich obaw. Będzie w klubie doświadczony trener, który z atmosferą sobie wyśmienicie poradzi. Oczywiście będę go w tym bardzo wspierał. To są doświadczeni zawodnicy, profesjonalnie podchodzący do sportu, potrafiący na motocyklu wyczyniać cuda. Porozmawiamy z nimi, ustalimy pewne zasady wzajemnej współpracy, podejścia, wzajemnego szacunku i myślę, że wszystko zagra jak w szwajcarskim zegarku. Po to tutaj z trenerem przychodzimy, aby właśnie te wszystkie tematy poukładać i zrobić z drużyny monolit. Wierzę, że to wszystko nabierze normalności.

Nie jest tajemnicą, że w Częstochowie jest duży głód sukcesów. Pana zdaniem wjechanie do finału z taką drużyną jest możliwe?

Powiem szczerze, że przy żadnych z rozmów w klubie nie odczułem jakiejkolwiek presji na wynik. Chcemy to z trenerem wszystko fajnie poukładać i stworzyć świetnie ze sobą współpracującą „maszynę”. Jeśli wszystko nam zagra i uda się wcielić wszystkie założenia, które z trenerem mamy, wówczas wynik przyjdzie sam. A chłopacy nasi potrafią naprawdę jechać i stać ich na wszystko. Oczywiście nie chcę się bawić w typowanie, bo staram się tego nigdy nie robić, ale jak zaznaczyłem wcześniej, tych zawodników stać na bardzo dużo i w zasadzie na wszystko. A to jest tylko sport i wiele może się zdarzyć. Chciałbym tylko, abyśmy cały sezon przejechali bez żadnej kontuzji, a wówczas wynik może być bardzo dobry.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA