Żużel. Piorunujący finisz w Poznaniu i świetna frekwencja w Pile. Rozmowa z Patronem Honorowym prestiżowych imprez żużlowych Ryszardem Czarneckim

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W meczu pod Twoim Honorowym Patronatem w Poznaniu nasza reprezentacja, bez swoich uczestników GP, po ciężkim boju wygrała 48:42 z Resztą Świata. Impreza miała ładną oprawę, świetną atmosferę na trybunach, a na torze toczyła się zacięta walka. Nasi bili się o czwarte i piąte miejsce w składzie na DPŚ we Wrocławiu, a zagraniczniacy chcieli się z dobrej strony pokazać prezesom klubowym, gdyż transfery trwają. A Ty jak oceniasz te zawody?

Mecz był rozegrany o godz. 14:00, co w straszne upały jest chyba najgorszą porą i ewidentnie odstraszyło to część kibiców. Jednak termin narzuciła TVP, więc trudno było dyskutować – zależy nam przecież na promocji żużla w najbardziej, z racji choćby zasięgu, oglądanej telewizji. W pewnym momencie przegrywaliśmy 10 punktami i wielu kibiców straciło nadzieję, że w tym meczu jeszcze zwyciężymy. Na szczęście, Biało-Czerwoni mieli piorunujący finisz. Jako fan statystyki muszę dodać, że jestem ósmy rok z rzędu Patronem Honorowym wszystkich meczów reprezentacji Polski na żużlu i od 2016 roku przegraliśmy tylko jeden jedyny raz – z Rosją w Bydgoszczy 38:52 we wrześniu 2020 roku. A tak same zwycięstwa i parę remisów. Mecz miał trenerowi Dobruckiemu dać odpowiedź, kto powinien być czwartym zawodnikiem na DPŚ – ale na pewno nie dał…

W drugim finale IMP w Pile wygrali nasi reprezentanci w GP. Tę imprezę także zaszczyciłeś swoim Honorowym Patronatem. Fani piszą mi, że cztery godziny w upale i w ścisku na trybunach (frekwencja była genialna) to za długo. Niektórzy nawet sugerują, że być może sprzedano więcej biletów niż było miejsc na stadionie. Co Ty na to?

Bardzo dobre zawody w Pile pod względem organizacyjnym, a także atmosfery. Rzeczywiście był nadkomplet, z toru się kurzyło, a to wszystko robiło atmosferę romantycznego żużla sprzed parudziesięciu lat. Turniej w tym mieście się obronił. Dodam, że Piła miała na IMP kilkukrotnie większą frekwencję niż Grudziądz w zeszłym roku. Stąd też ta zamiana, którą zrobiliśmy, okazała się bardzo trafna.

Drugi zarzut jest taki, że z uwagi na pył na zewnętrznej, tor był nie do walki. Ja to usprawiedliwiam upałem. Emocjonujące było tylko tasowanie się Zmarzlika i Dudka w IV wyścigu i momenty, gdy Bartosz i „Magic” przegrywali starty…

Rzeczywiście, na torach w Częstochowie, czy we Wrocławiu jest dużo więcej mijanek niż w Pile. To minus dla jej owalu. Byłoby dobrze, aby w przyszłości ten tor bardziej umożliwiał wyprzedzanie, jeśli Piła chce organizować zawody takiej rangi.

Gała bezmyślnie skasował Piotra Pawlickiego, który doznał złamania stawu skokowego. Nie za dużo takich incydentów w tym sezonie? I co oznacza dla Betardu Sparty absencja „Piotrusia Pana” w lidze?

Gała nie tylko wyeliminował Piotra Pawlickiego z walki o medal IMP – po pierwszym turnieju zawodnik Sparty był trzeci – ale omal nie zrobił tego samego z Kołodziejem. Adrian duże braki techniczne zastępuje szaleńczą jazdą, niestety. Mam też wrażenie, że nie wytrzymuje psychicznie faktu, że nie sprawdził się w roli lidera drużyny z Poznania i przez trenerów – najpierw Tomasza Bajerskiego, a potem Adama Skórnickiego – został odstawiony od składu. A co do wpływu braku Piotra Pawlickiego na jazdę Betardu Sparta, to widać było po meczu w Lesznie: właśnie jego punktów zabrakło do zwycięstwa. Myślę, że absencja tego zawodnika może nie będzie wielkim problemem w walce wrocławian o półfinał, lecz już w decydujących meczach jego udział jest konieczny. Bez niego może zacząć się żużlowa loteria.

I przy okazji, kto zostanie w Sparcie na sezon '2024, Pawlicki, czy Woffinden? Masz jakieś przecieki?

Byłoby szaleństwem w trakcie rozgrywek, gdy potrzeba maksymalnej mobilizacji i koncentracji wszystkich jeźdźców, ogłaszać takie decyzje. Dobrze robią władze wrocławskiego klubu, że odkładają to na później, po play-offach.

Nieco już odrodzony Dudek wdrapał się w GP w Mallili na podium (brąz), bo Lindgren w finale staranował Vaculika i został wykluczony. Zmarzlik odpadł w półfinale, a Janowski to jakaś rozpacz była. Rudy Spartanin Bewley trzeci raz w karierze w finale turnieju GP i trzeci raz wygrywa! Trawiaste wały zamiast trybun, półtora tysiąca mieszkańców w Mallili, to może zorganizujmy taką imprezę…. w Opolu?

Ciekawa konkluzja! Opole na GP nie ma szans, bo od Polski wymaga się znacznie więcej niż od Skandynawii, czy Słowenii, nie mówiąc o Niemczech, gdzie tor w Teterow woła o pomstę do nieba. Cóż, a ja pamiętam GP na historycznym, pamiętającym Igrzyska Olimpijskie w 1912 roku, Stadionie Olimpijskim w Sztokholmie… Gratulacje dla Bewley’a, który tym swoim trzecim zwycięstwem w ciągu roku potwierdza, że w przyszłości może powalczyć o tytuł indywidualnego mistrza świata. Szkoda, że tak świetnie nie wypadł w meczu Sparty w Lesznie…

Unia Leszno wyrzuciła toromistrza Chorosia, a jej trener Baron ogłosił, że po sezonie też odejdzie. Jak to skomentujesz? Pytam, bo obaj przez wiele lat związani byli ze Spartą.

Nie będę oceniał decyzji władz „Byków”. Ich klub i ich odpowiedzialność. Mam nadzieję, że godnie potraktują Piotra Barona, któremu należą się ze strony leszczynian wielkie podziękowania za seryjne tytuły mistrza Polski i kilkuletnią hegemonię tamtejszej Unii w Ekstralidze.

Pytał Bartłomiej Czekański