Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nicki Pedersen często pokazuje w swoich mediach społecznościowych, iż może sobie pozwolić na luksusowe towary. Mowa również oczywiście o tych na czterech kołach. Ostatnio o swojej pasji do motoryzacji opowiadał na łamach duńskiego Ekstrabladet. 

 

– Samochodami interesowałem się od bardzo młodego wieku. Mój ojciec był sprzedawcą samochodów. Kiedy byłem mały, otaczały mnie samochody i pozwalano mi biegać po warsztacie. Z wiekiem pozwolono mi też odkręcać i demontować silniki złomowanych samochodów, a później uczyć się, jak części samochodu łączą się ze sobą. Za kierownicą także usiadłem bardzo szybko. Mieszkaliśmy na wsi i w wieku 12 lat pozwolono mi jeździć po polach. Moi rodzice mieli pełne zaufanie do mnie i mojego brata. Nigdy nie było żadnych wypadków, ani niczego nie rozbiliśmy. Pamiętam, że te jazdy traktowaliśmy jako totalną wolność – mówi zawodnik klubu z Grudziądza. 

Jak to w życiu bywa, Duńczyk doskonale pamięta, ile zapłacił za swój pierwszy samochód. – Miałem tylko 18 lat i pamiętam, jakby było to wczoraj. Był to Citroën BX w kolorze czerwonym. Był prawie nowy i jeździł jak marzenie. Dałem za niego 2000 koron, więc była to niesamowita okazja. Byłem z tego samochodu naprawdę zadowolony – kontynuuje Pedersen. 

Trzykrotny indywidualny mistrz świata nie ukrywa, że od lat ma największe zaufanie do niemieckich producentów samochodów.Wszystkie ostatnie samochody, które miałem to Mercedesy. Od zawsze lubiłem niemieckie samochody. Są solidne, dobrze wykonane i mają ładną linię. W tej chwili jeżdżę CLS 350 w stylizacji AMG z 2020 roku. Dużo myślałem też o samochodach elektrycznych, ale jeszcze moda na nie mnie nie przekonała, ze względu na ilość kilometrów jaką przebywam oraz zasięg akumulatorów. W swoim samochodzie muszę mieć zawsze telefon i dwa duńskie kanały radiowe, Nova oraz Voice. Przy wyborze samochodu zwracam uwagę na wyposażenie, a później na tapicerkę. Pedantem jakimś nie jestem. Samochód to środek transportu. Jest bałagan, to się sprząta – podsumowuje Duńczyk.