Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

23 maja 2023 roku to szczególny dzień dla Wiktora Przyjemskiego. Junior, który już w sporcie żużlowym osiągnął sporo kończy 18 lat. W specjalnym, urodzinowym wywiadzie rozmawiamy z zawodnikiem Abramczyk Polonii Bydgoszcz o marzeniach, porównaniach do Tomasza Golloba, radzeniu sobie z wielkimi oczekiwaniami i ofertach z wielkich klubów, które spływają do niego od bardzo dawna.

 

Kończysz osiemnaście lat. Pierwsze pytanie zatem inne być nie może. Jesteś zadowolony z tej swojej żużlowej niepełnoletności?

Raczej tak. Na pewno taki kluczowy moment w tej niepełnoletności to debiut w rozgrywkach ligowych. Od początku było w miarę dobrze i to na pewno mocno mi pomogło. Rok temu w ogóle nie nastawiałem się na taki wynik, a byłem piąty w całej lidze. Z tego jestem zadowolony, ale wiem jak wiele pracy przede mną. Trzeba popracować nad sylwetką i wieloma innymi aspektami, o których długo można mówić. Ogólnie jestem jednak szczęśliwy. Już wcześniej, w miniżużlu, wyglądało to dobrze, udało się trochę powygrywać. Potem motocykle 250cc i ten duży żużel. Było sporo fajnych chwil, ale robimy wszystko, by w tym pełnoletnim żużlu było ich jeszcze więcej.

Wszyscy pamiętamy Twój długo zapowiadany debiut w meczu Polonii Bydgoszcz z Orłem Łódź. Zdobyłeś wtedy cztery punkty. Mocno zmieniło się Twoje życie od tamtego czasu?

Bardzo mocno. Mniej czasu dla wszystkich, bo tych imprez jest naprawdę dużo. Dostałem się do kadry, więc startów mam jeszcze więcej i czas bardzo szybko leci. Życie jest inne, ale bardzo mi to nie przeszkadza. Spodziewam się, że tak będzie przez całą karierę, ale wiem na co się pisałem.

Czyli życia prywatnego i spotkań ze znajomymi raczej nie ma?

To ten najtrudniejszy aspekt. Żużel jest tym, co zabiera mi najwięcej czasu, ale jak już mówiłem – tak wybrałem. Z rodziną trochę tego czasu spędzam, bo oni są ze mną i wspierają mnie przez cały czas. O jakieś wyjście ze znajomymi jest jednak trudno. Taki jest nasz sport. Jak chcesz być dobry, to z niektórych rzeczy musisz zrezygnować.

Nie tak dawno wywalczyłeś Brązowy Kask w Gorzowie. To najcenniejsze trofeum w Twojej kolekcji czy może masz na półce coś ważniejszego?

Na pewno jest to jeden z najważniejszych tytułów. Fajnym osiągnięciem jest też Łańcuch Herbowy. Najstarszy turniej, a ja zostałem najmłodszym zdobywcą, więc jest to budujące. Istotny jest dla mnie również każdy dobry występ w lidze. Tam ten stres zawsze jest większy. Szkoda, że nie udało się wywalczyć Srebrnego Kasku, ale na niego jeszcze trochę czasu mam.

A któryś z dotychczasowych biegów szczególnie utkwił Ci w pamięci?

Trochę tego było… Myślę jednak, że był to mój piąty start w meczu z Orłem Łódź. Wtedy zrobiłem komplet i dopełniłem go w tym wyścigu. W pierwszym łuku wyskoczył mi Luke Becker, ale zdołałem go wyprzedzić i dopiąć swego. To jest taki najbardziej pamiętny wyścig.

Od samego początku, gdy o Tobie mówiono, pojawiały się takie określenia jak brylancik, diamencik, perełka czy wielki talent. Nie brakuje też porównań do Tomasza Golloba. Oswoiłeś się z tym?

Ciągle tak o mnie się mówi, ale do teraz staram się na to nie zwracać uwagi. Te porównania są, ale mnie czeka jeszcze dużo nauki by te swoje cele zrealizować. Chcę budować siebie oraz swoją karierę. Chciałbym, żeby kiedyś na młodych zawodników mówili, że to następcy Przyjemskiego.

Będąc na meczu w Bydgoszczy łatwo zauważyć, że jesteś ulubieńcem kibiców. Odczuwasz to też poza stadionem?

W zasadzie coraz więcej ludzi mnie poznaje i podchodzi na mieście. Odczuwam to coraz bardziej i jest to bardzo miłe. Chcę za to bardzo podziękować, bo kibice wspierają mnie od samego początku. Na stadionie zawsze to słyszę. Cieszy mnie to bardzo, że jest tak właściwie wszędzie, gdzie się nie pojawię. To fajne, oby zostało tak jak najdłużej.

Pamiętam naszą rozmowę z samego początku Twojej kariery. Rozmawialiśmy m.in. o szkole. Wtedy dawałeś radę łączyć naukę z uprawianiem sportu na wysokim poziomie. Jak to wygląda teraz?

Łatwiej nie jest. Czasu za wiele na naukę nie ma, ale jakoś daję radę. Ważna jest organizacja tego wszystkiego. Trzeba się uczyć w busie, bo na trasach pomiędzy różnymi zawodami mam najwięcej czasu. Wtedy to wykorzystuję i nadrabiam.

W tym sezonie ponownie jesteś liderem zespołu. Jak oceniasz swoje wejście w tegoroczne rozgrywki?

Początek był bardzo dobry. Ta średnia była nawet wyższa niż w poprzednim roku. Trochę ten początek popsuł mecz w Landshut, ale wkradły się małe problemy. Doszło trochę nowinek, chyba niepotrzebnych. Trzeba szukać i pracować nad motocyklami, ale też dobrze wybierać. Dalej pracujemy, żeby ten wynik był jeszcze lepszy i żebym ja i wszyscy wokół byli zadowoleni.

Zazwyczaj jak junior zrobi kilka punktów, to mówi się o niezłym występie. Po podobnym meczu w Twoim wykonaniu trudno szukać zachwytów. Czujesz, że oczekiwania wobec Ciebie są znacznie wyższe w porównaniu z rówieśnikami?

Ja to odczuwam, ale klub nie daje takich sygnałów. Nie było żadnych pretensji po meczu w Landshut, a ja wiem, że się nie popisałem. Fajnie, że tak to wygląda i bardzo za to dziękuję. W przypadku każdego zawodnika jak się jest na fali, to oczekiwania rosną. Gorsze występy staram się jednak zostawiać za sobą i raczej mi się to udaje. Presja jest, ale skoro jestem liderem drużyny, to nie ma co się dziwić.

Macie bardzo mocnego rywala w tym roku. Enea Falubaz kroczy od wygranej do wygranej. Sądzisz, że ta drużyna jest do pokonania w tym roku?

W żużlu wszystko jest możliwe. Wolę się nad tym nie zastanawiać. Możemy wygrać z każdym i będziemy starali się to zrobić też z Falubazem. Na pewno jest to mocna drużyna i nie ma co tego ukrywać, ale jest to do zrobienia. Najważniejsza dla nas i innych klubów jest faza play-off. Na niej trzeba się skupić, a w tych wcześniejszych meczach dobrze do niej przygotować.

Na potknięcie Abramczyk Polonii wyczekują wielkie kluby PGE Ekstraligi, aby Cię wyciągnąć do swojego składu. Możesz powiedzieć, że to ostatni sezon w Bydgoszczy, jeśli nie uda się awansować?

Ja o tym po prostu nie myślę. Na razie jestem w Polonii i nie wybiegam za daleko w przyszłość. To jest potrzebne, aby cały czas być skupionym na wyniku drużyny. Co się wydarzy w kwestii mojej przyszłości, to zobaczymy na koniec sezonu.

W tym roku można rozmawiać i podpisywać umowy szybciej niż do tej pory. Jakieś oferty już do ciebie spłynęły?

Te oferty to spływają od trzech lat. One cały czas się kręcą. My zachowujemy jednak zimną głowę i o nich nie myślimy. Nie ma co wybiegać w przyszłość, bo do końca sezonu wiele może się zdarzyć. Wybierzemy taką opcję, która pozwoli mi się jak najlepiej rozwijać.

Zaczynaliśmy od podsumowania niepełnoletności, to na koniec będzie o marzeniach. Po takim wejściu do żużla celujesz w zdobycie indywidualnego mistrzostwa świata?

Nie będę mówił, że nie. O to się walczy. Każdy żużlowiec, który zaczyna o tym myśli. Nie inaczej jest u mnie. Ja zazwyczaj o marzeniach nie mówię głośno, zostawiam je do realizacji, ale o tym trzeba głośno mówić. Każdy tego chce i u mnie jest podobnie.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA