Daniel Bewley. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W trzynastym biegu sobotniej Grand Prix Czech w Pradze doszło do groźnej sytuacji. Dan Bewley próbował zaatakować jednego z rywali po zewnętrznej, ale… pękła rama jego motocykla, co spowodowało jego upadek. Na domiar złego, niewiele brakło, by doszło do kolejnej groźnej sytuacji, bowiem arbiter zwlekał z zasygnalizowaniem przerwania biegu.

 

Na szczęście skończyło się na strachu i bolesnych potłuczeniach Bewleya. Kibice mają w pamięci podobny defekt, a wówczas ucierpiał motocykl Taia Woffindena, którego połowa poleciała w trybuny na MotoArenie. Tu na szczęście tak nie było, a sam zawodnik żartował po zawodach z tej sytuacji. – Cieszę się, że opuszczam Pragę w jednym kawałku. Niestety, nie można tego powiedzieć o jednym z moich motocykli – przekazał Bewley.