fot. Facebook Ipswich Witches
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W trakcie sezonu zasadniczego wydawało się, że „Wiedźm” może zabraknąć w gronie półfinalistów Premiership. Ostatecznie udało im się to rzutem na taśmę mając tyle samo punktów co piąte w tabeli Leicester Lions. Teraz rozpędzona ekipa z Ipswich poradziła sobie z jeszcze aktualnym mistrzem i zameldowała się w finale. W rewanżu do końca nie zabrakło emocji.

 

Ipswich Witches przeżywają ostatnio bardzo dobry okres. Najpierw udało im się dostać do wymarzonych półfinałów. Następnie triumfowali w Pucharze Premiership oraz wysoko pokonali u siebie Belle Vue Aces w pierwszym spotkaniu fazy play-off. Do tych osiągnięć wczoraj dorzucili awans do finału ligi. Chociaż do Manchesteru jechali z 18 punktami przewagi to do ostatniego biegu musieli drżeć o awans. Wszystko rozstrzygnęła para Sajfutdinow – Doyle, która wygrała 5:1 po bardzo emocjonującym biegu. Zadowolenia nie krył menedżer Ritchie Hawkins – Co za noc! Pasowało, że nasza najlepsza dwójka załatwiła sprawę w biegu 15. Co za jazda w ich wykonaniu, a Jason Doyle po tym, co zrobił dla klubu w ciągu ostatnich dwóch lat, pokazał na co go stać. To było fenomenalne z ich strony i trudno to wyrazić słowami w tej chwili. Musimy cieszyć się poniedziałkowym wieczorem, ale przeszliśmy tylko przez półfinały, a przed nami ważniejsze spotkania w przyszłym tygodniu – powiedział w rozmowie z ipswichwitches.co.

Pierwsze biegi nie wskazywały, że kibice będą mogli emocjonować się wynikiem dwumeczu. Po pierwszej serii 14:10 prowadziła ekipa z Ipswich. Dawało to 22 punkty na plus w całym półfinale. Mimo tego aktualni mistrzowie Wielkiej Brytanii nie poddawali się i wygrali 4 wyścigi z rzędu. Rywale odpowiedzieli podwójnym triumfem i wydawało się, że ostudzili zapał gospodarzy. Nic bardziej mylnego. Przed ostatnim biegiem było 50:34 i wszystko było możliwe. Najmocniejsza para gości Doyle – Sajfutdinow po bardzo emocjonującej gonitwie wygrali 5:1 i zapewnili swojej drużynie finał.

Tak rywalizację na torze skomentował menedżer finalistów – Byłem zachwycony początkiem spotkania, ale oni nie bez powodu są mistrzami i bardzo mocno nas zaatakowali. Myślałem, że bieg 11 będzie tym, który pozwoli nam przekroczyć linię mety, ale odwrócili to w biegu 13. z wynikiem 5:1, co naprawdę wywarło na nas presję. W 15. wyścigu sytuacja znów się odwróciła.

Kolejny raz decydujące starcie wygrywa duet Doyle – Sajfutdinow. Jak przyznaje opiekun „Wiedźm” posiadanie takich zawodników w drużynie daje dużo pewności – Kiedy wchodzimy do wyścigu 15 z tą dwójką, prawie zawsze czujesz się pewnie, wynik 3:3 jest całkiem realistyczny dla tej dwójki, ale sposób, w jaki minęła noc, wywarł na nich ogromną presję. Wzięli się w garść i właśnie dlatego są jednymi z najlepszych zawodników na świecie. Stanęli na wysokości zadania – ocenił po meczu.

Najprawdopodobniej Ipswich Witches zmierzy się w finale z Sheffield Tigers, które wygrało pierwszy mecz na wyjeździe 50:40.