Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

To miał być wielki wieczór dla Andersa Thomsena. Duńczyk w Glasgow mierzył w wywalczenie sobie przepustki to kolejnej edycji cyklu Grand Prix. Pech chciał, że zaliczył on fatalny w skutkach upadek – złamał nogę w dziewięciu miejscach. To oznaczało dla 29-latka koniec sezonu.

 

Duńczyk wraca teraz myślami do tego niezbyt przyjemnego dla niego okresu w rozmowie z Jydskevestkysten. – To był dla mnie szalenie trudny czas. Po odniesieniu kontuzji trzy razy w tygodniu jeździłem na rehabilitację do Aarhus o g*wnianych, porannych godzinach. Nienawidzę wstawać tak wcześnie. Czułem, jakby powrót do zdrowia miał trwać wieczność – przyznaje zawodnik Stali Gorzów.

Na całe szczęście trudny okres jest już za 29-latkiem i w spokoju mógł budować formę na zbliżający się wielkimi krokami sezon. Panuje wokół niego dobry nastrój, odzyskał również uśmiech. – Chyba nigdy wcześniej nie byłem tak głodny rywalizacji. Czuję, że jestem obecnie w szczycie formy. Super, że wszystko powoli zaczyna się układać – przyznaje Thomsen, który wraz z drużyną Stali Gorzów wrócił niedawno z obozu w Lahti. – Spędziliśmy naprawdę fajny czas z drużyną. Zostaliśmy przetestowani fizycznie oraz mentalnie, więc jesteśmy gotowi do walki. To dla mnie wielka przyjemność, nie musząc przejmować się problemami – mówi.

Latem Andersowi Thomsenowi udało się odnieść pierwsze zwycięstwo w karierze w serii Grand Prix. Było to zarazem pierwsze zwycięstwo Duńczyka od października 2019 roku, po 23 rundach Grand Prix z rzędu bez wygranej zawodnika z tego kraju. Wówczas Thomsen po biegu finałowym przejechał dodatkowe okrążenie mając na sobie tylko bieliznę. – To było dla mnie ogromne przeżycie, więc oczywiście trzeba było to uczcić – wspomina. – O tym marzyłem od tak dawna i dlatego było mi jeszcze bardziej przykro, że tak szybko się to wywróciło do góry nogami. Naprawdę czułem się w szczycie formy. Uczyłem się, co to znaczy być regularnym w serii Grand Prix i znalazłem odpowiedni rytm – przyznaje.

Duńczyk został nagrodzony przez organizatorów cyklu Grand Prix stałą dziką kartą na sezon 2023. 29-latek przyznaje jednak, że nie zamierza startować w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu, będzie więc musiał wywalczyć sobie miejsce w czołowej szóstce, by być pewnym udziału w kolejnej edycji. – Myślę, że jest to dla mnie realne. Przynajmniej taki jest mój cel – tłumaczy.

Thomsen wierzy również w sukces swojej reprezentacji w Drużynowym Pucharze Świata. Wierzy, że nowy szkoleniowiec, Nicki Pedersen, pozytywnie wpłynie na zespół. – On wie, o co w tym sporcie chodzi. Sam przez to wszystko przechodził, a rzeczy nazywa po imieniu i ja bardzo to szanuję. Na torze może być dupkiem, ale na zewnątrz jest dobrym facetem – i trzykrotnie był mistrzem świata – komplementuje rodaka zawodnik Stali Gorzów.