Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dla Macieja Janowskiego poprzedni sezon był najlepszym w karierze jeśli weźmiemy pod uwagę jego starty w cyklu wyłaniającym Indywidualnego Mistrza Świata. Polak na „ostatniej prostej” wywalczył brązowy medal, choć początek sezonu wskazywał na to, że „Magic” może liczyć się w walce o złoto, natomiast po raz kolejny zawodnik WTS Sparty złapał dołek formy w środkowej fazie sezonu. 31-latek celu jednak nie zmienia i nadal pragnie być najlepszym na świecie.

 

Żużlowcy rozpoczną batalię o tytuł mistrza świata w chorwackim Gorican, 29 kwietnia. Następnie udadzą się do Warszawy, gdzie na Stadionie Narodowym dotychczas żadnemu Polakowi nie udało się wygrać. Bliski tego wyczynu był Maciej Janowski w 2017 oraz 2018 roku. – Cykl Grand Prix jest bardzo wymagający. Uważam, że runda w Warszawie jest dla uczestników największym wydarzeniem w kalendarzu. Każdy daje z siebie 150 procent, by tam wygrać – mówi „Magic” w rozmowie z FIM Speedway.

– My, Polacy, startujemy na swoim podwórku, natomiast tak naprawdę każdy może tam wygrać, bo to tor jednodniowy. Kluczem do sukcesu jest dyspozycja dnia i najważniejsze jest to, by zachować spokój oraz koncentrację. Trudno to uczynić wiedząc, że patrzy na ciebie 50 tysięcy kibiców na trybunach – przyznaje Janowski.

Po wielu latach startów w elitarnym cyklu 31-latek w końcu zdołał wywalczyć medal. Brąz to wciąż nie jest jednak szczyt marzeń zawodnika WTS Sparty. – Przez ostatnich pięć, sześć lat skupiałem się na tym, aby jak najwięcej wygrywać w cyklu. Zdobycie tytułu mistrza świata to od zawsze mój cel. Z takim nastawieniem zawsze zaczynam sezon – mówi. – Dla mnie nie ma znaczenia to, że jestem teraz medalistą cyklu Grand Prix. Jestem teraz bardziej doświadczonym zawodnikiem niż w ubiegłym roku iw pełni skupiam się na walkę o złoto – zapewnia.

Jeśli Maciej Janowski zamierza powalczyć o złoto, będzie musiał poprawić swoją regularność. Nie ulega wątpliwości, że jest to zawodnik o wielkich umiejętnościach, lecz przy tym formacie najważniejsza jest stabilna forma przez cały sezon. Mistrzem w tej dziedzinie był Greg Hancock, który nie chciał za wszelką cenę wygrywać każdej rundy Grand Prix, natomiast konsekwentne punktowanie na solidnym poziomie pozwoliło mu na zdobycie kilku mistrzowskich tytułów. Teraz w jego ślady idzie Bartosz Zmarzlik, który w poprzednim sezonie swoim wyrachowaniem zapewnił sobie triumf w cyklu tuż przed ostatnia rundą w Toruniu.