Tai Woffinden i Sam Masters. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

O tym, że żużel potrafi być bardzo bolesnym sportem, nikogo nie trzeba przekonywać. Siniaki czy obtłuczenia to w tym zawodzie chleb powszedni, a nierzadko też upadki kończą się licznymi złamaniami. Sam Masters na swoich mediach społecznościowych pokazał, jak wygląda jego kevlar po jednym z upadków.

 

Australijczyk przed dwoma tygodniami brał udział w finale 2. LŻ na torze w Rzeszowie. W biegu 6. Masters zaciekle gonił prowadzącego Thorssella, lecz na ostatnim łuku posłuszeństwa odmówił mu motocykl. Jadący za nim Phillip Hellstroem-Baengs nie miał szans ominąć zawodnika Startu i z całym impetem w niego uderzył. Po tym karambolu Masters został odwieziony do szpitala i nie kontynuował udziału w zawodach. Zawodnik pokazał, jak po upadku wygląda jego kombinezon.

– W przeszłości doznawałem już różnych złamań kości czy innych urazów, ale oparzenia na moim tyłku są do tej pory najgorsze ze wszystkich. Nie pokażę jak wygląda mój tyłek, ale wstawię zdjęcie kombinezonu – napisał.

W istocie, wygląda to naprawdę dramatycznie:

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sam Masters (@sam_masters33)