Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ubiegłą sobotę oglądaliśmy zmagania w ramach drugiej rundy cyklu Grand Prix w Warszawie. Zawody zwyciężył Fredrik Lindgren, a kolejne stopnie podium obsadzili Jack Holder i Bartosz Zmarzlik. Turniej na etapie półfinału zakończył Martin Vaculik, który po raz kolejny znalazł się w czołowej ósemce. Słowak zdradził, że czuł się dobrze na motocyklu tego dnia, lecz ewidentnie zaspał na starcie w najważniejszym wyścigu.

 

Martin Vaculik rozpoczął rywalizację w stolicy naszego kraju od dwóch punktów. Następnie zdobył jedynkę, lecz szybko się zrehabilitował, uzyskując osiem punktów w trzech kolejnych startach. To pozwoliło mu wybierać pole startowe jako drugi. Słowak wybrał korzystne tego wieczoru czwarte pole, lecz jak sam stwierdził zaspał na starcie. Jeszcze na drugim łuku pierwszego okrążenia starał się wyrwać drugą pozycję Taiowi Woffindenowi, jednakże otworzył tym manewrem furtkę do ataku Bartoszowi Zmarzlikowi. Ostatecznie przyjechał na trzecim miejscu, kończąc drugi turniej w tym roku na półfinale.

– Na pewno jest lepszy początek sezonu, niż rok temu. Z tego się bardzo cieszę. Moje motocykle spisywały się dziś świetnie, bo byłem szybki ze startu i na trasie. Wielkie podziękowania dla mojego tunera Ryszarda Kowalskiego i wszystkich chłopaków z RK Racing. W półfinale mogłem wybrać pierwsze albo czwarte pole. Wybrałem czwarte, ale nawet, jeśli wybrałbym pierwsze, to zaspałbym refleksowo. Cały dzień miałem dobre starty, a w najważniejszym momencie przysnąłem. Taki jest żużel. Gratulacje dla chłopaków – powiedział nam po zawodach.

Na PGE Narodowym nie było kompletu kibiców, jednakże na stadionie zasiadło około 45 tysięcy widzów. Atmosfera na trybunach co roku jest niebywała, co zauważył także sam zawodnik. – Warszawa to niesamowite święto żużla. Nie mam słów, by opisać to, co ujrzeliśmy. W takich momentach zawodnik widzi, co w Polsce znaczy żużel. Wielki szacunek dla kibiców i organizatorów. To było po prostu święto żużla – mówił podekscytowany.

W ubiegłym roku narzekano na brak większej ilości mijanek oraz na sporą liczbę kolein, tworzących się z biegiem czasu na warszawskim obiekcie. Teraz zmieniono geometrię i pochylono łuki, co miało sprzyjać widowisku. Dodatkowo nawieziono 700 ton nowej nawierzchni. Wszystko po to, aby w Warszawie można było się delektować żużlem na najwyższym poziomie. – Tor był naprawdę super przygotowany. Wielkie gratulacje dla organizatorów, bo było więcej ścigania i tor był bardziej bezpieczny. To co założyli się spełniło – odparł Vaculik.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Damian Ratajczak: W pierwszym biegu zrobiłem głupi błąd. Do Gorzowa zawsze jadę z uśmiechem na twarzy

Żużel. Na początku sezonu był skreślany, a teraz jest jednym z liderów. „Czuję się coraz lepiej na motocyklu”

POLECAMY:

Żużel. Mikkel Michelsen: Jestem zawiedziony występem w Warszawie. Ciągle chcę zwycięstw

Żużel. Tai Woffinden: W półfinale chciałem spróbować czegoś innego. Celuję wyżej, ale sezon jest jeszcze długi