Żużel. Wygrała z Wiktorem Przyjemskim i zebrała cenne doświadczenie. Celina Liebmann podsumowuje piątkowy występ

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Celina Liebmann jako pierwsza kobieta wystartowała oficjalnie w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów. Jako pierwsza również zapisała na swoim koncie punkty. Nic dziwnego, że jej osoba wzbudzała w Pradze spore zainteresowanie. 

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

Występ Niemki komentowany jest do dziś i co ważne, w samych superlatywach. Zawodniczkę bez wątpienia należy pochwalić za ambicję, upór w dążeniu do realizowania marzeń oraz postawę na torze podczas piątkowych zawodów. 

– Sam fakt, iż byłam w Pradze jest czymś wspaniałym. Zdobyłam cztery punkty. Być może nie wszystkim podoba się to, że kobieta startuje, ale ja robię swoje. Na treningu tor był bardzo dobry, lecz po deszczu zrobił się zupełnie inny. Sporo zawodników miało problemy z tą nawierzchnią. Ja mimo wszystko na szczęście na motocyklu się utrzymywałam – mówiła Liebmann w magazynie radiowym Startband wracając do swojego piątkowego występu. 

Na pytanie czy tor w piątek był niebezpieczny popularna Celi nie udzieliła bezpośredniej odpowiedzi. – Na pewno było na nim zbyt dużo wody i cały czas trzeba było skupiać się na tym, aby po prostu utrzymać się na motocyklu. Osobiście uważam, iż gdyby wówczas miał odbywać się turniej głównego cyklu Grand Prix, to paru zawodników powiedziałoby, że albo coś zrobicie z torem, albo nie wyjeżdzamy. W piątek rozmawiał ze mną Maciek Janowski i przyznał, że tor jest bardzo ciężki. Ja w pierwszych trzech startach czułam się na tym torze fatalnie. Później było nieco lepiej. Warunki jednak były równe dla nas wszystkich. Każdy musiał jechać na tym samym, nie ma więc co narzekać – kontynuuje Liebmann.

W programie zawodów, opiekunka dzieci z zawodu, ma zapisane cztery punkty. Ile z nich bohaterka piątkowego turnieju przyjmuje za te wywalczone w walce na torze?

– W sumie zdobyłam cztery punkty. Uważam że dwa na sportowo, a dwa na „trupach”. Jestem zdania, że Wiktor Przyjemski jazdę skończył jadąc za mną. Inna sprawa, że aby dojechać do mety na motocyklu należało się utrzymać. Myślę, że byli tacy, którzy nie do końca mieli ochotę na jazdę i będąc na końcu stawki zjeżdżali z toru. To nie mój styl. Uważam, że nawet jak się jedzie ostatnim, to dla kibiców i z szacunku do samego siebie należy jechać do końca – dodaje Liebmann. 

Za zajęcie 14. miejsca, konto Niemki wzbogaciło się o 650 euro. Ona sama wzbogaciła się za to o wspaniałe przeżycia, których z pewnością długo nie zapomni. 

– Ten wieczór to było coś wspaniałego. Samo stanie na prezentacji doprowadzało mnie do wzruszenia. Do tego ta cała mistrzowska otoczka. Byłam trochę pogubiona biegając z miejsca na miejsce na wyznaczone przez organizatorów spotkania czy odbiory, ale mogłam ten jeden raz poczuć, że jestem wśród najlepszych. Organizacja „ostra” dla takiego żółtodzioba jak ja, ale bardzo dobra. Miałam wszystko rozpisane co do minuty, gdzie mam być, po co i co mam ze sobą zabrać. Myślę, że stali uczestnicy Grand Prix są do tego przyzwyczajeni. Bardzo fajnie, że każdy z uczestników otrzymał dwadzieścia biletów dla gości i mogłam zaprosić najbliższe mi osoby na zawody. Sam fakt rozdawania autografów dla kibiców, siedząc obok najlepszych zawodników świata to mega przeżycie – dodaje była wicemistrzyni świata w klasie 125 cm.

Podkreślić należy jeszcze jedną rzecz wykraczająca już  poza sam sport. Niemka była tak naprawdę  jedyną osobą, która swoją komunikacją doskonale radziła sobie podczas konferencji prasowej, czego nie można powiedzieć choćby o polskim triumfatorze turnieju, Mateuszu Cierniaku czy Łotyszu Francisu Gustsie.

– Najlepsza w szkole z angielskiego nie byłam, ale języki należy znać, choćby dla takich okazji jak ta dzisiaj. Co niektórzy nie panowali nad sytuacją podczas konferencji, ale z kolei oni na torze są doskonali – mówi z uśmiechem Niemka. 

Jak wiadomo, Celina Liebmann kontynuuje rodzinne tradycje. Jej ojciec, Jurgen, przez lata ścigał się choćby w wyścigach na lodzie. W piątek oczywiście pomagał córce w parkingu.

– Cieszę się bardzo. Na taki start Celina zasłużyła i na pewno da jej to motywację do dalszej pracy. „Zabraliśmy” z toru tyle, ile było możliwe. Zadaniem było wywalczenie choćby punkty, a dwa wywalczyła na torze. Zadanie wykonane. Najważniejsze, że Celina skończyła zdrowo zawody, ponieważ warunki nie były łatwe. Teraz szykujemy się do kolejnych startów – dodaje ojciec zawodniczki. 

W boksie Niemki obecny był doskonale znany choćby z długiego toru, Robert Barth.

– Robert przygotowuje nam silniki od dłuższego czasu. Ja znam Roberta jeszcze z czasów, kiedy byłem aktywny na torze, a teraz pracuje z nim Celina. Bardzo dobrze się obie strony dogadują i mamy od Roberta naprawdę dużą pomoc – podsumowuje Jurgen Liebmann.