Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Artiom Łaguta jest kolejnym zawodnikiem Sparty, który zmagał się z kontuzją. To właśnie wszystkie urazy zadecydowały o tym, iż byli totalnie bezradni w walce o złoto z Motorem Lublinem. Rosjanin z polskim paszportem zdementował plotki o „blokadzie”, a także odniósł się do swoich startów w Grand Prix.

 

 

Niesamowity pech spotkał drużynę Betard Sparty Wrocław na najważniejszy etap tego sezonu. Przez dwanaście spotkań byli niepokonani i wszyscy na ich szyjach zawieszali już złote medale. Plaga kontuzji pokrzyżowała ich plany i zdecydowanie polegli w finale z lubelskim Motorem. Do kontuzji dłoni przyznał się Artiom Łaguta, który zrezygnował z jazdy podczas zawodów.

– We wtorek miałem trening na motocrossie i doznałem mocnego upadku. W efekcie złamałem taką malutką kość w ręce. Z taką kontuzją startowało już w tym roku kilku zawodników. Bardzo chciałem pojechać dla drużyny, żeby zdobyć złoto, ale kiedy wiedzieliśmy, że nie mamy szans, aby wygrać z Motorem zrezygnowałem, bo nie miałem siły trzymać motocykla – powiedział Artiom Łaguta w Magazynie Eleven Sports.

W poniedziałek rozpętała się burza odnośnie startu kontuzjowanych zawodników w wielkim finale. Wielu kibicom nie spodobała się narracja Woffindena, jakoby miał pojechać w tym meczu tylko ze względu na kibiców. Brytyjczyk zanotował groźny upadek w swoim trzecim starcie i już więcej na tor nie wyjechał. Gdyby Tai był w pełni sprawny, to do takiej abstrakcyjnej kolizji by nie doszło. Sprawą zainteresowała się POLADA, ponieważ jazda na blokadzie w przypadku Brytyjczyka, a także Łaguty nie jest dozwolona. – To nie była żadna blokada, to było po prostu znieczulenie ręki. Dostałem miejscowe znieczulenie, na podobnej zasadzie jak dostaje się u dentysty – zaprzeczył.

Większość kibiców sportu żużlowego zaczyna tęsknić za Rosjanami w Grand Prix. Nie ma co ukrywać, że bez nich poziom cyklu drastycznie spadł. Mistrz świata z 2021 roku zabrał głos na temat powrotu do walki o medale.

– Na razie nikt się ze mną nie kontaktował. Najważniejsze jest dla mnie to, że kiedyś byłem już mistrzem świata. Gdybym nim nie był bardziej by mnie to bolało. Jeśli pojadę w Grand Prix, to pojadę, jeśli nie, to moje życie się nie zmieni. Jeśli będę mógł startować, wystartuję, ale jeśli nie, to nie będę płakał – zakończył.

CZYTAJ TAKŻE: 

Żużel. Tadeusz Zdunek: Mamy mnóstwo ciekawych ofert. Angaż Norberta nie był nam potrzebny (WYWIAD)

Żużel. Nicki Pedersen w Łodzi? Skrzydlewski mówi o końcu grzecznych baranków w Orle

Żużel. Krótka przygoda w nowym klubie. Gwiazdor pożegnał się z kibicami