Dziś jubileusz nie byle jaki. Większość kibiców nie potrafi sobie wyobrazić na rynku wydawniczym braku słynnego Tygodnika Żużlowego, który po raz pierwszy ukazał się na rynku trzydzieści dwa lata temu – 25 listopada 1990 roku.
– Czego wypada nam życzyć? Oczywiście przetrwania w czasach niezwykle trudnych dla prasy papierowej – mówi nam założyciel Tygodnika Żużlowego i jego redaktor naczelny, Adam Zając.
Tygodnik Żużlowy od lat pełni nie tylko rolę prasowego kompendium żużlowej wiedzy. Bywały lata, w których właśnie z inicjatywy Tygodnika Żużlowego odbywały się również imprezy żużlowe.
– Jeśli pyta mnie Pan o najlepsze wspomnienia czy chwile, to tak naprawdę cała ta historia Tygodnika Żużlowego to jedna wielka wspaniała przygoda. Najbardziej „szalone” były oczywiście pierwsze lata naszej działalności. Później była organizacja spotkań „Północ – Południe” czy „Stawiamy na młodych”. Naprawdę na szybko niełatwo wymienić tych chwil „naj” pod każdym względem – kontynuuje Adam Zając
Wielu z pewnością pamięta czasy jak biegało się po Tygodnik Żużlowy do kiosków, a niejeden z pewnością czytało się pod szkolną ławką w trakcie lekcji.
– Na pewno w pewnym okresie byliśmy jedynym medium prasowym, które na bieżąco informowało o tym, co na bieżąco dzieje się w żużlu. Jeśli pyta Pan o największy nakład, to odpowiem, że przed erą internetu Tygodnik sprzedawał się w liczbie około 50000 egzemplarzy. Potem niestety nakład malał ze względu właśnie na internet, z którego każdy dziś korzysta. W czasach naszych początków był czymś jeszcze praktycznie nieznanym – dodaje Adam Zając.
Jak zatem radzono sobie w bezinternetowych czasach z redagowaniem żużlowej gazety?
– Pierwsza połowa lat 90. to były kompletnie inne czasy, aniżeli teraz. Jeden dziennikarz w redakcji miał faks, jeden teleks. Pozostali po prostu notowali przez telefon. Nie zapominajmy, że w niedzielę wieczorem mieliśmy prawdziwe urwanie głowy w redakcji. Meczów ligowych wtedy było naprawdę sporo. Notowaliśmy, dyktowaliśmy to później dziewczynom i była to dla wszystkich prawdziwa walka z czasem. Później, z pojawieniem się elektroniki, oczywiście wszystko stawało się łatwiejsze. Jeśli mogę dodać coś od siebie, to ja od początku swojej pracy w Tygodniku zająłem się unormowaniem sposobu podawania wyników. To też nie był mój pomysł, bo stosowaliśmy go wcześniej wśród moich znajomych, ale przyjął się w Tygodniku i z tego co mi wiadomo, funkcjonuje do dziś. To można dziś wspominać z uśmiechem na twarzy, gdy teraz wszystko jest łatwiejsze. Tygodnik składaliśmy do pierwszej, drugiej w nocy. Później kładłem się na dwie godziny w redakcji, aby się przespać. Wstawałem i jechałem do Poznania do drukarni z dyskietką. Tam to było wszystko wyświetlane, łamane i szło do druku. Wielokrotnie miałem okazję jeszcze gazetę sprawdzać i poprawiać tuż przed drukiem. Pamiętam, że wracałem do domu i cały poniedziałek spałem. Tak to kiedyś wyglądało – wspominał na naszych łamach wieloletni sekretarz redakcji, Wiesław Dobruszek.
Jak w każdej redakcji nie brakowało również dziennikarskich „wpadek”.
– Oczywiście, że bywały. Wszystkich to się pewnie już nie pamięta. Dziennikarskich dużo nie było, choć raz kolega uśmiercił pana Miechowskiego z Częstochowy, który żyje po dziś dzień. Pan Miechowski jednak podszedł do tego z humorem i napisał do redakcji, że miewa się dobrze. Zdarzało się niekiedy, że poszła podwójnie przykładowo jakaś strona. Moja największa wpadka była z jednym zdjęciem. Miałem przygotowaną jedną fotografię i byłem pewny, że jest na niej Leigh Adams. Okazało się po fakcie, że to był zupełnie inny zawodnik, w dodatku nie Australijczyk. Gorączka niedzielnej nocy w redakcji sprawiała, że błędy się zdarzały w tym pionierskim czasie – mówił na naszych łamach Wiesław Dobruszek
Tygodnik Żużlowy to nie tylko wiadomości żużlowe, ale i doroczny plebiscyt Tygodnika Żużlowego.
– Pomysł na bal był bardzo prosty. Większość redakcji prasowych i stacji telewizyjnych robi różnego rodzaju plebiscyty. Ja przez dwanaście lat pracowałem w RSW Prasa Książka Ruch. Byłem redaktorem naczelnym Panoramy Leszczyńskiej i takie bale połączone z plebiscytem corocznie tam organizowaliśmy. Po zmianie ustroju rozpocząłem pracę w Tygodniku Żużlowym, który zakładałem i pociągnąłem temat plebiscytu. Pamiętam, że poszło to nad wyraz szybko, ponieważ Tygodnik wyszedł po raz pierwszy w listopadzie, a już w styczniu odbył się pierwszy Plebiscyt. Miał chyba wtedy tylko pięć kategorii. Były takie przypadki, kiedy zawodnicy wychodzili z balu o piątej czy szóstej rano. To była stara gwardia zawodników, która bawiła się do końca: bracia Gollobowie, Wojtek Załuski, Jarek Olszewski, Romek Jankowski czy paru innych. Oni bawili się świetnie. Dziś, niestety, tego już nie ma. Zawodnicy po rozstrzygnięciu Plebiscytu posiedzą godzinę, dwie i opuszczają bal. Przyznam jednak, że w zeszłym roku była długa walka na parkiecie. Działali skutecznie m.in. Przemek Pawlicki, Grzesiu Zengota czy Patryk Dudek. Najczęściej w ostatnich latach zabawa kończy się około godziny trzeciej nad ranem – opowiadał przed laty na naszych łamach Adam Zając.
Życia bez Tygodnika Żużlowego nie wyobraża sobie wielu z nas, między innymi prezes bydgoskiej Polonii, Jerzy Kanclerz.
– Powiem tylko tyle, że mam wszystkie numery Tygodnika Żużlowego ładnie oprawione. Adamowi Zającowi i Tygodnikowi życzę, aby dalej się rozwijał. Godny uwagi jest fakt, że przez tyle lat, bo pierwszy numer wyszedł w 1990 roku, Tygodnik przetrwał i za to wielkie gratulacje. Dla mnie i dla wielu z nas to kultowa gazeta i przyznam czytam regularnie. Są czasami opinie, z którymi się nie zgadzam, ale to normalne, że nie każdy zgadza się z każdym. Tygodnik oceniam bardzo dobrze i życzę co najmniej kolejnych trzydziestu lat – mówi nam Jerzy Kanclerz.
My do życzeń oczywiście się dołączamy i również redakcji Tygodnika Żużlowego życzymy wszystkiego co najlepsze.
Żużel. Komplet Szweda w świątecznych zawodach! Nieudany występ Polaka
Żużel. Przyszedł na zastępstwo. Czy na dłużej zagrzeje miejsce w składzie?
Żużel. PGE Narodowy pechowy dla Kubery? Polak wykorzystał limit nieszczęść
Żużel. Polak w końcu wygra w stolicy? 50 tysięcy kibiców i wielkie święto żużla! (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Karol Strasburger: Bartek odczaruje klątwę. Żużel jest po prostu piękny (WYWIAD)
Żużel. Wielkie ściganie w Ostrowie. Górą gospodarze! (RELACJA)