Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sytuacja, w której zawodnicy mający status „pewniaka” do składu ostatecznie się w nim nie znajdują nie są czymś nadzwyczaj rzadkim. Nikt jednak nie spodziewał się, że jednym z takich żużlowców będzie Kevina Woelbert, który podzielił los chociażby Adriana Gały. Niemiec w tym sezonie miał być jednym z liderów zespołu z Rzeszowa, a ostatnio próżno szukać jego nazwiska w awizowanych składach Żurawi.

 

– Żeby wszystko było jasne od początku, to na wstępie powiem, że nie należę do zawodników, którzy lubią publicznie wylewać swoje żale. Z sytuacją, jaka ma obecnie miejsce, nie do końca jestem w stanie się pogodzić i co gorsza ją zrozumieć. Swoją pozycją w zespole jestem rozczarowany. Chciałem z Rzeszowem wywalczyć awans i dołożyć do niego dużą cegiełkę, a jest zupełnie inaczej – zaczyna swoją wypowiedź Kevin Woelbert.

Zdaniem zawodnika faworyta 2. Ligi Żużlowej, o jego braku w składzie zadecydowały dwa mecze oraz to, że nie pojawił się na jednym z treningów. W tej ostatniej kwestii Woelbert ma jednak odmienne zdanie, aniżeli klub z Podkarpacia.

– W meczu w Rawiczu, owszem, pojechałem na siedem punktów, ale gdyby nie wykluczenie w jednym z biegów, to byłoby ich dziesięć i wyglądałoby to inaczej. Co do spotkania w Gnieźnie, to tak, to był mecz „do bani”. Dwa razy przyjechałem bez punktów, co zdarza mi się niezwykle rzadko, ale miałem poważne problemy z zapłonem. W kwestii treningu, to na początku czerwca, przed meczem z Opolem, miałem trenować w Rzeszowie przed niedzielnym meczem, ale z mediów społecznościowych dowiedziałem się, że jedzie Krystian Pieszczek. Zadzwoniłem do klubu i spytałem po co mam przyjeżdżać, jeśli skład jest już ustalony. Jeśli nie jadę w Rzeszowie, to w niedzielę mogę pojechać mecz Bundesligi. Usłyszałem, że dostanę odpowiedź i faktycznie po paru godzinach dostałem potwierdzenie, że faktycznie pojedzie Krystian, a nie ja. Tym samym, na trening nie pojechałem i zostałem w domu. Uznałem, że tak odległa wycieczka na sam trening mija się z celem. Jaki sens ma jechanie na trening skoro skład jest ustalony przed nim? – pyta reprezentant Niemiec, który od tamtej pory więcej w składzie ekipy z Hetmańskiej się nie pojawił.

Niemiecki żużlowiec nie ukrywa swojego rozczarowania faktem, iż w rzeszowskim zespole nie ma dla niego miejsca. 34-latek dużo obiecywał sobie po tym sezonie i liczył, że ponownie znajdzie się w gronie najskuteczniejszych żużlowców rozgrywek.

– Po tym nieszczęsnym meczu w Gnieźnie poczyniłem odpowiednie inwestycje sprzętowe, aby taka sytuacja jak ta z dwoma zerami więcej się nie pojawiła w meczach dla Rzeszowa. Byłem przekonany, że dostanę kolejne szanse. Nikt też nie jest supermanem i każdemu może zdarzyć się słabszy występ. Tym bardziej, że władze klubu same po meczu w Gnieźnie mówiły, że rozumieją sytuację i doskonale wiedzą z czego mój słabszy występ wynikał. Usłyszałem od pewnej osoby z klubu: „Don’t panic, everyone can have one bad meeting (nie martw się, każdy może mieć jeden słabszy mecz – dop.red.). Jak się jednak okazało, ja niestety nie mogę – komentuje Niemiec.

Woelbert od dłuższego czasu nie ma zatem możliwości na pokazywanie się na polskich torach. Z uwagi przekroczenia limitu punktowego, nie jest możliwe wypożyczenie do żadnej z ekip. Czytając jego opinię na temat bieżących wydarzeń, trudno przypuszczać, aby w sezonie 2024 ponownie startował w rzeszowskim zespole

– Co będzie w przyszłości? Tego nikt nie wie. Póki co, nie mogę zostać wypożyczony ze względów regulaminowych, inwestycje poczyniłem a polską ligę mogę oglądać w telewizji. Chciałem jednak podzielić się swoją oceną sytuacji, aby kibice nie twierdzili i nie wierzyli w to, że nie startuję, bo nieprofesjonalnie podchodzę do swoich obowiązków. W każdym meczu daję z siebie wszystko, na treningi też jeździłem, aby szkoleniowcy mogli na bieżąco oceniać moją dyspozycję, a ochoty do startów mi nie brak w Polsce. Brakuje tylko powołania i kontaktu z kubem od dłuższego czasu. Podobne sytuacje już w swojej karierze przeżyłem, ale uważam, że przekaz ze strony klubu powinien być zdecydowanie inny, aniżeli taki, że nie jeżdżę, bo to czy tamto. Nie startuję, ponieważ nie jestem powoływany. Chyba faktycznie w niektórych klubach należy być bezbłędnym zawodnikiem – gorzko podsumowuje nasz rozmówca.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Poprawia się stan Trześniewskiego! „Rwie się do powrotu na tor” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Marta Półtorak: Kibice w Krośnie przeżywali fantastyczne chwile. Wstydu nie było (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. „Rasser” zostanie w Falubazie? „Zobaczymy, co przyniesie przyszłość” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)