Żużel. Jerzy Kanclerz: W półfinale brakło zaangażowania. Łzy Wiktora były szczere (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielne popołudnie Abramczyk Polonia Bydgoszcz zakończyła zmagania w sezonie 2023. Co prawda, bydgoszczanie pokonali ROW Rybnik 46:44, ale było to za małe zwycięstwo, aby cieszyć się z triumfu w dwumeczu. Jerzy Kanclerz, sternik Gryfów, w rozmowie z naszym portalem podsumowuje rozgrywki, mówi o odejściu Wiktora Przyjemskiego, a także opowiada o budowie zespołu na kolejne zmagania.

 

Abramczyk Polonii nie udało się odrobić ośmiu punktów straty z meczu w Rybniku. Po kilku dniach, na chłodno, znalazł już Pan przyczynę tego, dlaczego to ROW awansował do finału z Enea Falubazem Zielona Góra?

Cały sezon napotykaliśmy na problemy, które trochę stwarzali nam sami zawodnicy. W słabszej dyspozycji był Kenneth Bjerre, w przypadku Davida Bellego to już w ogóle nie ma o czym mówić. Kenneth w Rybniku zdobył trzy punkty. Można zadać pytanie dotyczące tego, czy tym zawodnikom się chciało. Moja ocena jest taka, że w meczu z ROW-em ci zawodnicy nie do końca dali z siebie wszystko. Oczywiście, że zawsze można mieć słabszy dzień, ale ja zauważyłem, że te żądła, na które liczyliśmy powinny dać nam więcej.

Mówi Pan tylko o spotkaniu w Rybniku czy całym dwumeczu?

O całym dwumeczu. Przed rewanżowym starciem szanse oceniałem 50 na 50. Ostatecznie o tym, który z zespołów będzie jeździł w finale zdecydował ostatni wyścig. Liczyłem na to, że te straty odrobimy. Działam już trochę przy ty sporcie i pewne rzeczy dotyczące zaangażowania widzę. W półfinale jego zabrakło. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ale może zawodnicy obawiali się, że wejdziemy do PGE Ekstraligi, a pracodawca nie będzie ich chciał? Zespół musi być taki, aby wszystkim zależało. Tak, jak na przykład Wiktorowi Przyjemskiemu. On cały sezon pracował i wiadomo, że bez niego ta sytuacja byłaby w tym sezonie znacznie gorsza. Gdyby on był z nami na mecz z ROW-em, to myślę, że byśmy wygrali, ale ostatecznie nigdy się tego nie dowiemy. Podsumowując, cały sezon mieliśmy lepszy wynik niż jazdę. Co roku robiliśmy progres patrząc na miejsca w lidze, teraz się zatrzymaliśmy na trzeciej pozycji.

A brak „zastępstwa zawodnika” za Wiktora Przyjemskiego był istotny dla rezultatu? W przypadku Polonii ta strata lidera była jednak w tym wypadku znacznie bardziej odczuwalna.

Regulamin jest taki, że za juniora nie można było zrobić „ZZ” i ja z tym nie dyskutuję. Tak, jak z dyskwalifikacją Bartka Zmarzlika w Vojens. Nie będziemy się więc tym usprawiedliwiać. Należy się jednak nad tą kwestią pochylić, patrząc na kolejne lata. Rozmawiałem wielokrotnie z decydentami polskiego żużla o tym, że jest to niesprawiedliwe. Podobnie było chociażby w przypadku lucky losera, bo ten system też mi się nie podoba. Jeżeli jest kreska przy nazwisku Przyjemskiego czy Bloedorna na liście najskuteczniejszych, to ja się z tym nie zgadzam. Ten punkt regulaminu jest do zmiany. Ktoś tego nie przewidział, że junior może być najlepszy. Znaczenie na pewno to miało.

Po tej porażce wiadomo już, że Wiktora Przyjemskiego nie będzie w Polonii w sezonie 2024. Wiktor wraz z całym stadionem mocno się wzruszył. Dla Pana też był to trudny moment?

Na pewno tak. Ja to przeczuwałem, że Wiktor odejdzie. To był taki nasz „domownik”. Przychodził trzy razy w tygodniu do biura. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt. Widziałem tę chemię między nim, a chociażby moim synem Przemkiem, który pomagał mu przy kontuzjach czy to w Vojens, czy teraz w Lublinie. Te łzy Wiktora, które popłynęły były szczere. To jest dla niego trudne rozstanie. To chłopak młody, perspektywiczny. Wszyscy wiążą z nim duże nadzieje. Idzie do klubu, który jest w Ekstralidze, ma bazę szkoleniową bardziej rozwiniętą niż Bydgoszcz. Przede wszystkim finanse Motoru Lublin to niebo, a ziemia.

A jak Pan ocenia wybrany przez niego kierunek?

Ja słyszałem o zainteresowaniu czterech klubów. Mowa o Motorze Lublin, Sparcie Wrocław, Stali Gorzów i Apatorze Toruń. Te ekipy o niego walczyły. Ja nie chcę tego oceniać, bo wiadomo, że jego team z Markiem Ziębickim na czele podjął najlepszą ich zdaniem decyzję. Jakbym ja miał wybrać z tych czterech, to skłoniłbym się ku innej ekipie. Team na pewno jednak wziął pod uwagę wszelkie aspekty i wszystko przeanalizował. Patrząc pod kątem toru, na którym przyjdzie Wiktorowi jeździć, to postawiłbym na inne miejsce.

Próby zatrzymania Wiktora, mimo tych ofert, były?

Oczywiście, że tak. To były luźne rozmowy, bo wiadomo, że konieczna była PGE Ekstraliga w Bydgoszczy i to było najważniejsze. My byliśmy na papierze jedyną drużyną, która była w stanie przeciwstawić się Falubazowi. Z Wiktorem nasz zespół byłby w stanie się postawić. ROW-owi szans i ambicji nie odbieram, ale myślę, że my w tym finale mielibyśmy większe szanse. Uważam, że te wyniki z Falubazem w rundzie zasadniczej mogły być lepsze. Moim zdaniem Piotr Protasiewicz i spółka odetchnęła z ulgą, że w finale nie ma Polonii.

Od razu po odpadnięciu z tegorocznej rywalizacji zaczęła się praca nad tym, aby skład w kolejnych rozgrywkach wyglądał lepiej?

Skład jest bliski dopięcia. Mogę powiedzieć, że w 90 procentach. Chętnych do jazdy w Bydgoszczy jest więcej niż miejsc. Na zgrupowaniu powiedziałem jednak, że z wszystkimi zawodnikami z bieżącego składu porozmawiam i tak też robię. Niezależnie od ich dyspozycji. Wiadomo, że trzeba zespół wzmocnić. Przed sezonem nikt nie liczył, że Bellego, Bjerre czy nawet Lyager pojadą tak, jak pojechali. To jest jednak trochę jak losowanie „totolotka”. Dziś wiemy, że Bellego miał słaby sezon, a kto wie jak pojedzie w kolejnym? Z Przemkiem Pawlickim było odwrotnie. W Grudziądzu słabo, a w Falubazie nie do pokonania. Skład jest prawie przygotowany, ale nie dam gwarancji, że on wygra ligę. Buduję drużynę, a czy ona odpali, to się dopiero przekonamy.

Rozumiem, że wspomnianego duetu Bellego-Bjerre w tym składzie nie będzie?

Nie chcę jednoznacznie stwierdzać, gdyż trwają rozmowy. Oni też wiedzą, jaka będzie przyszłość. Budowa drużyny trwa i proszę jeszcze trochę poczekać. Z większością zawodników mam już podpisane prekontrakty. Składu jeszcze jednak nie zamknąłem. Patrzę przez pryzmat cenowy i wartości danego zawodnika.

Nie udało się Panu zrealizować planu, w którym był awans do PGE Ekstraligi do sezonu 2023. Na kolejny rok cel pozostaje zatem niezmienny?

Ja lubię stawiać sobie cele. Czy to w życiu, czy w sporcie. Poprzeczkę podniosłem sobie wysoko, bo w 2018 roku mówiłem o zgromadzeniu na bydgoskim stadionie kibiców i sponsorów. Chciałem reaktywować Kryterium Asów i zorganizować imprezę międzynarodową. To wszystko się udało. Nie ma tej wisienki na torcie, czyli awansu do PGE Ekstraligi. Biję się w pierś, bo tego nie zrealizowałem. Ten cel nadal jednak dalej jest. Nie powiem, w którym roku, bo ciężko powiedzieć w sytuacji, gdy mamy tak dużą konkurencję. O awansie myślimy nie tylko my, ale wiele innych ekip. W 80 proc. znam skład innych drużyn, ale trudno jest te szanse oceniać. Jak powiedziałem wcześniej, na papierze jest jedno, a w praktyce wychodzi inaczej. Czas pokaże, kiedy nam się to uda.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Michał Probierz selekcjonerem. Żużel nie jest mu obcy! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. 1. Liga jednak bez PSŻ-u?! Zaskakujące wieści – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)