Jarosław Dymek (z lewej) z prezesem Włókniarza, Michałem Świącikiem. fot. Włókniarz Częstochowa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jarosław Dymek w zeszłym sezonie był menadżerem ROW-u Rybnik, a w ostatnich dniach zasilił szeregi Włókniarza Częstochowa. Oficjalnie został menadżerem, choć w trakcie spotkań będzie pełnił funkcję kierownika zespołu. W rozmowie z naszym portalem opowiada o powrocie do domu po kilku latach na obczyźnie, propozycji od prezesa Świącika, sile drużyny spod Jasnej Góry i nadziejach pokładanych w Jonasie Jeppesenie.

Odniosłem wrażenie, że „zniknął” Pan z mediów w ostatnim czasie. Mylę się?

Rzeczywiście, jest w tym ziarno prawdy. Nikt mną jednak nie sterował. Chciałem się nieco wyciszyć, więc na jakiś czas zniknąłem z mediów.

Pełnił Pan funkcję menedżera ROW-u Rybnik do samego końca sezonu. Skąd więc decyzja o powrocie do Częstochowy?

Przyznam szczerze, że wiele wskazywało na to, że zostanę w Rybniku na kolejny sezon. Pewnego dnia zadzwonił do mnie prezes Świącik i złożył propozycję z gatunku „nie do odrzucenia”. Pojawiła się okazja powrotu do domu. W Częstochowie pracowałem wcześniej przez 11 lat. Trudno byłoby mi odmówić propozycji Michała Świącika. Chciałbym jednak zaznaczyć, że na „obczyźnie” wcale nie czułem się źle.

Można zażartować, że Częstochowa i Rybnik stały się „klubami partnerskimi”. Wymieniły zawodników, a także sterników drużyny…

Wydaje mi się, że zawsze tak było. Sporo nazwisk przewinęło się zarówno przez klub z Rybnika jak i z Częstochowy, choćby bracia Skupieniowie.

Za Rybnikiem dość burzliwe miesiące. Jak Pan sądzi, czy decyzja Grega Hancocka o zakończeniu kariery miała wpływ na końcowy wynik? Z Amerykaninem w składzie ROW mógłby powalczyć o coś więcej niż jedno zwycięstwo.

Trudno się nie zgodzić. Klasa zawodnicza Grega Hancocka nie podlega żadnej dyskusji. Ja przyznam, że nie zastanawiałem się „co by było gdyby”. W momencie przystępowania do rozgrywek wiedzieliśmy już, że Grega zabraknie w składzie. Wszelkie kalkulacje nie miały więc sensu. Należało poradzić sobie w takiej sytuacji, jaka zaistniała. Staraliśmy się dawać z siebie wszystko. A jak wyszło? Każdy widział.

Jaka jest Pana opinia na temat ewentualnego powiększenia PGE Ekstraligi?

My w tej materii nie mamy zbyt wiele do powiedzenia. Uważam, że dwie dodatkowe drużyny w PGE Ekstralidze spokojnie by sobie poradziły. Rotacja zawodników również by się zwiększyła. Z drugiej strony należy się zastanowić jak wyglądałyby wówczas niższe ligi. Już w tym roku do rozgrywek przystąpią trzy drużyny zagraniczne. Przy założeniu, że dwie drużyny “dokooptujemy” do Ekstraligi, dwie należałoby awansem wrzucić do eWinner 1. Ligi, a w najniższej klasie rozgrywkowej nie będzie polskich drużyn (śmiech). Można się zastanawiać nad połączeniem 1. oraz 2. ligi, ale nie wszystkie zespoły byłyby za takim rozwiązaniem. Prowadząc dywagacje na te tematy należy patrzeć na żużel jako całość, nie tylko na PGE Ekstraligę.

Wróćmy do Pana osoby. W Częstochowie będzie Pan bardziej menedżerem czy może kierownikiem drużyny?

Zostałem nazwany menedżerem. W parku maszyn, podczas zawodów będę pełnił rolę kierownika drużyny, ponieważ taka osoba funkcyjna jest w klubie potrzebna.

Czyli tym razem dojdzie do współpracy na linii Jarosław Dymek – Piotr Świderski? W Rybniku finalnie się nie udało…

Dokładnie tak (śmiech). Wykonałem nawet telefon do Piotra, aby poinformować go, że będę mu pomagał w drużynie z Częstochowy. Powiedziałem, że rok temu było blisko, ale teraz wszystko wskazuje na to, że się uda (śmiech).

Zastanawiał się Pan chociaż przez chwilę nad decyzją po telefonie prezesa Świącika?

Oczywiście najpierw spotkałem się z prezesem, aby omówić szczegóły. Następnie wykonałem telefon do prezesa Mrozka, aby poinformować go o zaistniałej sytuacji. Co do decyzji, uważam, że każdy na moim miejscu zareagowałby podobnie na możliwość powrotu do domu po sześciu latach.

Rozumiem, że teraz celujecie z Włókniarzem w medal, najlepiej złoty…

Oczywiście że naszym celem jest zdobycie medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Jeżeli uda się zdobyć ten z najcenniejszego kruszcu, będziemy bardzo szczęśliwi.

Macie kim jechać, aby to osiągnąć. Włókniarz solidnie się wzmocnił podczas okienka transferowego…

Skład jest bardzo ciekawy. Uważam, że ci chłopcy zapewnią kibicom ogrom widowiska, są normalnymi, ułożonymi ludźmi z którymi dobrze się współpracuje. Myślę, że wspólnymi siłami możemy osiągnąć bardzo wiele.

Pewne ryzyko jednak istnieje. Kacper Woryna ma za sobą średni sezon, Bartosz Smektała po raz pierwszy zmienia otoczenie, a Jonas Jeppesen nie ma doświadczenia, jeżeli chodzi o ściganie się w PGE Ekstralidze…

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana (śmiech). Jeżeli chodzi o Kacpra, doskonale go poznałem, gdy pracowałem w Rybniku. Wydaje mi się, że odżyje w Częstochowie. Specyfika częstochowskiego toru jest pod niego idealnie skrojona. Dodatkowo należy zauważyć, że w Rybniku spoczywała na nim presja bycia liderem zespołu. W Częstochowie nie wszystkie oczy będą zwrócone w jego stronę, a to powinno pomóc. Bartosz Smektała to natomiast klasa sama w sobie. Nie mam absolutnie żadnych obaw, że ten zawodnik pojedzie na wysokim poziomie, do którego przyzwyczaił pomimo młodego wieku. Jonas Jeppesen ma wszystkie papiery na to, aby stać się rewelacją rozgrywek. Drzemie w nim olbrzymi potencjał.

Częstochowa sprzyja zawodnikom, którzy potrzebują „odbudowania”. Peter Kildemand stał się gwiazdą. Kolejnym przykładem był Daniel Nermark – przyszedł do Częstochowy i był liderem zespołu…

Dokładnie, było wielu takich jeźdźców, którzy w Częstochowie “odpalili”. Życzyłbym sobie, aby Jonas Jeppesen był w 90% taki jak Peter Kildemand wtedy, a wówczas będę bardzo usatysfakcjonowany. Czy ktoś kojarzył braci Łagutów przed 2011 rokiem, gdy zostali ściągnięci z Łotwy do Włókniarza? Zbudowali tutaj swoje nazwiska, a dziś są gwiazdami światowego formatu.

A co Pan sądzi o samym przepisie o zawodniku do lat 24? Krok w dobrą stronę czy zamieszanie na rynku?

Nie mnie to oceniać. Na pewno wprowadzenie tego przepisu zwiększyło rotację zawodników. Do eWinner 1. Ligi trafili zawodnicy, którzy “normalnie” zapewne znaleźliby miejsce w PGE Ekstralidze. Słuszność tego posunięcia zostanie zweryfikowana dopiero za kilka lat.

Czy pański powrót do domu oznacza zawieszenie kariery eksperta w telewizji?

Zadałem takie pytanie prezesowi Świącikowi, czy jeśli pojawi się okazja występu w telewizji to będzie problem. Oczywiście odpowiedział, że nie ma nic przeciwko. Powiem szczerze, że bardzo dobrze współpracuje mi się ze stacją Eleven Sports. Zawsze chętnie jadę do studia. Najlepiej współpracuje mi się z Anitą Mazur oraz Marceliną Rutkowską, ponieważ mam z nimi najwięcej do czynienia podczas wizyt na stadionach. Karierą eksperta bym tego jednak nie nazwał (śmiech).

Jak Pan sądzi, czy Leon Madsen albo Fredrik Lindgren są w stanie “zagrozić” Bartoszowi Zmarzlikowi w cyklu Grand Prix?

Nowy sezon to zupełnie nowe rozdanie. Na ten moment cała trójka to topowi zawodnicy, którzy są w stanie walczyć o najwyższe laury w mistrzostwach świata. Nie jest powiedziane jednak, czy nie pojawi się ktoś nowy, który trafi z formą i sprzętem. Wszystko już niebawem zweryfikuje tor. Osobiście życzyłbym sobie, aby do grona medalowego dołączył Maciej Janowski. Ciągle jest blisko, ale wciąż bez upragnionego krążka.

Dziękuję za rozmowę. Powodzenia w nowej/starej roli.

Dziękuję bardzo.

Rozmawiał PAWEŁ PROCHOWSKI

6 komentarzy on Żużel. Jarosław Dymek: Propozycja prezesa Świącika była nie do odrzucenia (WYWIAD)
    R2R
    8 Jan 2021
     8:51pm

    Propozycja nie do odrzucenia dla faceta, który dla większości kibiców jest do zapomnienia.
    Było brać Michała Widerę ze Świętochłowic, póki był wolny – blisko do Częstochowy a dużo większe jaja między nogami, zmysł taktyczny i charyzma. U Dymka wieczna wiernopoddańczość… Nawet o pozwolenie musiał się zameldować telefonicznie do Mrozka. Chyba z przyzwyczajenia.
    Facet to ciepła kluska. Już nawet Frątczak był 'jakiś’, a Jaro jest tak nijaki, jak wyblakłe prześcieradło.

    szaraczek
    9 Jan 2021
     10:14am

    Czytając wywiady z tego typu ludźmi chciałbym usłyszeć, co taki koleś konkretnie robi, za co odpowiada w parkingu w trakcie meczu, co należy do jego obowiązków, jak wygląda jego tydzień pracy w klubie, jakie są jego sukcesy zawodowe w tym, co robi, jakie są jego kompetencje do tej roboty, itd.
    Bo opowiadanie w kółko tych samych banałów typu „mamy fajny skład, chłopcy stworzą widowisko, naszym celem jest medal, itd.” to są dobre na fejsusia, gdzie polakują to małolaty.

    Ile my mamy w Polsce prawdziwych menadżerów żużlowych? Dwóch? Trzech?

      Wariat
      9 Jan 2021
       6:02pm

      Też bym chciał wiedzieć ilu ?
      Ale tu trzeba mieć „analityczny” umysł i te stare dziadki niestety tego nie mają.
      „jestem w żużlu 25 lat to się znam” goowno prawda !
      Ale tak to się kręci 🙂

    Raf
    10 Jan 2021
     12:05pm

    ale jak jestes 25 lat w parkingu podczas meczów to musisz być mocno zrobiony żeby sytuacji na torze i w boksach racjonalnie nie ocenić.
    Tylko ocenić a podjąc prawidłową dedcyzję to drugie.
    Nieprawdaż panie Mrozek ???

Skomentuj

6 komentarzy on Żużel. Jarosław Dymek: Propozycja prezesa Świącika była nie do odrzucenia (WYWIAD)
    R2R
    8 Jan 2021
     8:51pm

    Propozycja nie do odrzucenia dla faceta, który dla większości kibiców jest do zapomnienia.
    Było brać Michała Widerę ze Świętochłowic, póki był wolny – blisko do Częstochowy a dużo większe jaja między nogami, zmysł taktyczny i charyzma. U Dymka wieczna wiernopoddańczość… Nawet o pozwolenie musiał się zameldować telefonicznie do Mrozka. Chyba z przyzwyczajenia.
    Facet to ciepła kluska. Już nawet Frątczak był 'jakiś’, a Jaro jest tak nijaki, jak wyblakłe prześcieradło.

    szaraczek
    9 Jan 2021
     10:14am

    Czytając wywiady z tego typu ludźmi chciałbym usłyszeć, co taki koleś konkretnie robi, za co odpowiada w parkingu w trakcie meczu, co należy do jego obowiązków, jak wygląda jego tydzień pracy w klubie, jakie są jego sukcesy zawodowe w tym, co robi, jakie są jego kompetencje do tej roboty, itd.
    Bo opowiadanie w kółko tych samych banałów typu „mamy fajny skład, chłopcy stworzą widowisko, naszym celem jest medal, itd.” to są dobre na fejsusia, gdzie polakują to małolaty.

    Ile my mamy w Polsce prawdziwych menadżerów żużlowych? Dwóch? Trzech?

      Wariat
      9 Jan 2021
       6:02pm

      Też bym chciał wiedzieć ilu ?
      Ale tu trzeba mieć „analityczny” umysł i te stare dziadki niestety tego nie mają.
      „jestem w żużlu 25 lat to się znam” goowno prawda !
      Ale tak to się kręci 🙂

    Raf
    10 Jan 2021
     12:05pm

    ale jak jestes 25 lat w parkingu podczas meczów to musisz być mocno zrobiony żeby sytuacji na torze i w boksach racjonalnie nie ocenić.
    Tylko ocenić a podjąc prawidłową dedcyzję to drugie.
    Nieprawdaż panie Mrozek ???

Skomentuj