Janusz Kołodziej. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Janusz Kołodziej w meczu pomiędzy Fogo Unią Leszno, a ZOOleszcz GKM-em Grudziądz zanotował upadek, podczas którego cały ciężar motocykla spadł mu na lewą stopę. Zawodnik pauzował około dwa tygodni, a niedawno w wywiadzie udzielonym dla TEMI Sport ujawnił, że doznał złamania dwóch kości stopy w siedmiu miejscach. 

 

Wychowanek tarnowskiej Unii ma za sobą jeden z najlepszych sezonów w swojej bogatej karierze. Przede wszystkim był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem PGE Ekstraligi ustępując zaledwie Bartoszowi Zmarzlikowi oraz Nickiemu Pedersenowi. Polak zanotował średnią wynoszącą 2,427 punktów na bieg, będąc głównym liderem Fogo Unii Leszno. Janusz poza tym wywalczył brązowy krążek indywidualnych mistrzostw Polski i srebro indywidualnych mistrzostw Europy. Do pełni szczęścia brakowało mu sukcesu z leszczyńskim zespołem, z którym zajął odległą szóstą lokatę.

– Z początku wyglądało to wszystko fajnie, jednakże im dalej w sezon, to jedna porażka goniła drugą. Zamiast rozwikłać nasz problem to on się coraz bardziej pogłębiał. Kiedy inne drużyny zaczęły osiągać coraz lepsze wyniki, to u nas wynik się pogarszał. Podejrzewam, że każdy z nas z osobna miał jakiś problem, czy to ze sprzętem, czy to z torem i zbyt wiele ich się pojawiało. Zauważyłem, że w tych najlepszych latach każdy z nas miał w jakimś meczu gorszy moment, ale wtedy cała reszta nadganiała i ten zawodnik wkrótce również dołożył cenne punkty. W tym sezonie zbyt wielu z nas miało kłopoty – tłumaczył sytuację swojej drużyny na łamach TEMI Sport.

Nie wszystko było jednak kolorowe jak na to wskazują liczby Janusza w tym sezonie. W spotkaniu w ramach ósmej kolejki PGE Ekstraligi „Koldi” zanotował upadek w ósmej gonitwie zawodów pomiędzy Fogo Unią Leszno i ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Kołodziej upadł na tor, a dodatkowo na jego lewą stopę spadł motocykl ważący około 80 kilogramów. Ostatecznie dokończył te zawody, jednakże nie wystąpił on w kolejnym spotkaniu na toruńskiej Motoarenie, a jego start w meczu z Motorem Lublin do samej próby toru stał pod dużym znakiem zapytania. Sztab Fogo Unii tłumaczył się sporą opuchlizną, która nie chciała przez tak długi okres czasu zejść, lecz wielu obserwatorów uważało, że coś skrywają, a całą tajemnicę wyjawił sam zawodnik podczas wspomnianego wywiadu.

– Miałem w jednych zawodach upadek, po czym je dokończyłem. Pojechałem potem do szpitala na prześwietlenie i okazało się, że miałem złamane dwie kości w siedmiu miejscach. Miałem po tym zdarzeniu chwilową przerwę, lecz po jakimś czasie mogłem założyć buta, a łyżwa stanowiła coś w rodzaju gipsu i w taki sposób jeździłem przez najbliższy okres – wyjawia.

38-latek występował w tym roku w SEC, czyli w cyklu o indywidualne mistrzostwo Europy. W pewnym momencie wyrósł na jednego z faworytów do zdobycia złotego medalu, gdy stanął na podium w inauguracyjnej rundzie w Rybniku, a kolejne dwie w Guestrow i Łodzi zwyciężył w pewnym stylu. Przed ostatnimi zawodami w Pardubicach miał punkt przewagi nad Leonem Madsen, jednakże Polak nie awansował do finału, a Duńczyk przywiózł w nim dwa punkty i w ten sposób odrobił całą stratę zostając mistrzem Europy po raz drugi w karierze. Tytuł ten miał być również przepustką do przyszłorocznego cyklu Grand Prix, ale zwyciężył go wicemistrz świata z tego roku, więc siłą rzeczy zagwarantował sobie miejsce w przyszłym sezonie. Discovery w ten sposób miała do rozdania kolejną dziką kartę. Jak się okazało, Janusza nie ujrzymy w Grand Prix 2023.

– Chciałbym się w przyszłym roku poprawić, choć ostatecznie całkiem nieźle to wyszło. Jestem mimo wszystko wicemistrzem Europy, ale zabrakło tak naprawdę niewiele. Dużo problemów miałem z twardymi torami. Na przyczepnych nawierzchniach sobie radziłem, lecz nie miałem zbyt dobrych startów, więc na twardych torach było mi o wiele ciężej. Było to widać przede wszystkim w Pardubicach, gdzie w drugiej części zawodów sobie nie radziłem. Z początku ta nawierzchnia trochę trzymała i większość pracy wykonywałem na dystansie, a potem zrobił się tor coraz bardziej twardszy i bez tego momentu startowego nie mogłem nic już zrobić. Zamierzam ten element w przyszłym roku poprawić, jeśli chodzi o doklejenie się do twardszych nawierzchni – powiedział Janusz Kołodziej.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Szykuje się spektakularny powrót? Fogo Unia znalazła zastępstwo za byłego mistrza świata

Żużel. Bartosz Smektała najlepszy w Turnieju o Łańcuch Herbowy Ostrowa Wielkopolskiego

POLECAMY:

Żużel. Rosjanie niesłusznie zawieszeni? „To przejaw dyskryminacji narodowościowej”