Żużel. Greg Hancock: Przy kibicach z Zielonej Góry można poczuć się wyjątkowo. Bartek zdobędzie tyle tytułów, ile będzie chciał (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Greg Hancock to bez wątpienia ikona światowego speedwaya. Amerykanin po zakończeniu kariery czynnie bierze udział w życiu żużlowym – od początku tego sezonu pracuje m.in. przy transmisjach rund cyklu Grand Prix, a od wielu lat „opiekuje się” karierą swojego rodaka, Luke’a Beckera. 53-latek w ubiegłą niedzielę pojawił się przy W69 na zaproszenie zielonogórskiego klubu i poza tym, że spotkał się z kibicami, to w parku maszyn udzielał wskazówek żużlowcom Enea Falubazu. Skorzystaliśmy z okazji i porozmawialiśmy z Gregiem o wspomnieniach z Zielonej Góry, karierze Luke’a Beckera oraz tym, jak obecnie wygląda cykl Grand Prix.

 

Greg, spotykamy się przy W69, na stadionie Falubazu Zielona Góra. Z „Myszką Miki” na piersi miałeś okazję ścigać się przez dwa sezony. Wspomnienia wracają?

Oczywiście, mam stąd same dobre wspomnienia. Tor jest wspaniały do jazdy, a tutejsi fani są spektakularni. Nie chciałbym dyskredytować kibiców innych drużyn w których jeździłem, ale przy tych z Zielonej Góry można się poczuć absolutnie wyjątkowo. Sprzyjał też temu fakt, że podczas moich startów tutaj odnosiliśmy z drużyną sukcesy.

W twoim drugim sezonie w Falubazie nie dość, że wywalczyłeś z zespołem mistrzostwo Polski, to na dodatek po czternastu latach dołożyłeś do swojej kolekcji drugi tytuł mistrza świata…

Zgadza się, ten rok był dla mnie wyjątkowy. Jasne, że po tylu latach gonienia za drugim tytułem to było dla mnie coś wspaniałego, natomiast równie dobrze wiodło mi się w rozgrywkach ligowych – o ile dobrze pamiętam, w tymże roku, w każdym klubie, w którym miałem okazję się ścigać, zdobyliśmy mistrzostwo. To zdecydowanie jeden z moich najlepszych sezonów w karierze.

Greg Hancock w barwach Falubazu

Pojawiłeś się w Zielonej Górze nie bez przyczyny. Od dłuższego czasu wspomagasz Luke’a Beckera, który stale robi postępy. Jak Twoim zdaniem rozwija się jego kariera?

Luke to naprawdę ciężko pracujący dzieciak. Oczywiście, posiada duży talent, ale powiedziałbym, że jego pracowitość stoi na jeszcze wyższym poziomie. Jestem przekonany, że w swoim czasie będzie wybitnym zawodnikiem. Pracuję z nim od wielu lat i dostrzegam ogromny progres. Luke pewnego dnia chciałby zostać mistrzem świata. Proszę mi wierzyć, że to długotrwały proces, więc dajmy mu po prostu czas.

Uważasz, że przyjście do Falubazu to był dla niego trafiony ruch?

Jasne, że tak. Gdy do mnie zadzwonił i powiedział, że dostał ofertę z tego klubu, od razu poparłem ten pomysł. Moim zdaniem był to dla jego kariery najlepszy ruch. W Falubazie ma okazję się wybić i zrobić kolejny krok do przodu. 

Zielonogórzanie w poprzednim sezonie byli o włos od powrotu do PGE Ekstraligi. Wydaje się, że w tym roku szanse Falubazu na awans są jeszcze większe. Twoim zdaniem cel zostanie wykonany?

Nie warto mówić za dużo, by nie zapeszyć, natomiast to, jak na ten moment zawodnicy Falubazu się spisują, mówi samo za siebie. W dodatku z meczu na mecz się rozkręcają i tak naprawdę nie widać tu słabych punktów. To zespół kompletny i wierzę, że uda im się powrócić do elity.

Greg, z czterema mistrzowskimi tytułami na koncie jesteś jednym z najwybitniejszych zawodników w historii speedwaya. Gdy spoglądasz na to, co obecnie dzieje się w cyklu Grand Prix, nie odnosisz wrażenia, że poziom jest troszeczkę niższy niż wtedy, gdy sam miałeś okazję w nim rywalizować?

Wiesz co, tak naprawdę trudno powiedzieć. Oczywiście w moich czasach było wielu świetnych żużlowców. Startowałem tam bardzo długo i miałem okazję ścigać się z zawodnikami z różnych epok. Jedne sezony stały na bardzo wysokim poziomie, z kolei inne na nieco słabszym. Przy dzisiejszej technologii, tym, jak zawodnicy o siebie dbają, nie można jednoznacznie powiedzieć, że to poziom jest słaby. Oczywiście nazwiska się zmieniają, jedni przychodzą, inni odchodzą, bo taka jest kolej rzeczy, ale wydaje mi się, że trudno jest to miarodajnie ocenić.

No tak, natomiast Ty musiałeś się mierzyć z Rickardssonem, Crumpem, Pedersenem i wieloma innymi uznanymi nazwiskami. Patrząc na to, co dzieje się od kilku lat, Bartosz Zmarzlik wydaje się nie mieć obecnie takiego rywala, z którym mógłby wzajemnie się napędzać i toczyć rywalizację o mistrzostwo…

To prawda. Jeśli ktokolwiek z tej stawki chce powalczyć z Bartkiem, to musi w niedalekiej przyszłości “odkryć” swoje mocne strony. Gdy spoglądam na poczynania Zmarzlika, to zawsze sobie zadaję pytanie – co bym zrobił na miejscu tych zawodników, gdybym musiał się z nim mierzyć. Jak go pokonać? To pytanie powinni sobie zadawać wszyscy żużlowcy.

Zatem jakich rad udzieliłby im mistrz Greg?

“Pracuj mądrze, a nie ciężko”. Czasami po prostu trzeba wykazać się sprytem i nie zawsze ta oczywista droga jest tą prawidłową. Gwarantuję jednak, że nie jest to proste zadanie.

Bartosz Zmarzlik w tym momencie ma trzy tytuły mistrzowskie i pewnie zmierza po czwarty. Biorąc pod uwagę jego wiek, można spodziewać się, że na tym się nie zatrzyma. Jak myślisz, ile złotych medali będzie na jego koncie, gdy zdecyduje się powiedzieć „pas”?

W przypadku takiego zawodnika, jakim jest Bartek, pytanie powinno brzmieć: ile będzie chciał ich mieć? Póki co ma świat „u swych stóp”, więc jego rywalom nie będzie łatwo. Według mnie, tak długo, jak będą go omijały kontuzje, może dokonywać rzeczy nieosiągalnych do tej pory dla nikogo wcześniej. Bartek jest wyjątkowym zawodnikiem. Jeździ bardzo agresywnie, pewnie, ale najbardziej podoba mi się w nim jedna rzecz. On nie szuka problemów, a przeciwnie – rozwiązuje je. Wydaje mi się, że to jest klucz do sukcesu.

Patrząc na Ciebie i na Bartosza można zauważyć pewne podobieństwo, które cechuje mistrzów. Domyślasz się jakie?

Podpowiesz?

Bartek nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Co prawda nie wygrywa wszystkich rund czy wyścigów, natomiast za każdym razem kwalifikuje się do półfinału i w tych kluczowych momentach radzi sobie najlepiej, zachowując zimną krew. Niegdyś „zbieranie oczek” to była Twoja domena, która dawała Ci przewagę nad innymi.

Racja, to bardzo istotne, by być regularnym, zwłaszcza, gdy cykl liczy tyle rund. Ja również to miałem, choć wiadomo że czasem zdarzały się lepsze, a czasami gorsze dni. Jednak jego systematyczność jest wręcz niesamowita.

Gorzej w tym sezonie wiedzie się za to pozostałym polskim reprezentantom. Maciej Janowski oraz Patryk Dudek znajdują się na ten moment w dole klasyfikacji generalnej. Obaj mają na swoim koncie medale mistrzostw świata, skąd więc u nich takie załamanie formy?

Zgadza się, widać że bardzo się męczą w tym roku. Obu chłopaków miałem okazję obserwować z bliska – z Patrykiem przez wiele lat się ścigałem, dodatkowo jest sportowcem Monster Energy. Z “Magiciem” z kolei od zawsze miałem dość bliską relację. Widać gołym okiem, że zarówno jeden, jak i drugi toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Trudno jest podnieść się z takiego dołka ot tak, na to potrzeba niestety dużo czasu i wytężonej pracy. Jeżeli jednak czegoś się bardzo chce, to jest to do zrobienia. Trzeba po prostu szukać głęboko, wyjść ze strefy komfortu i starać się nie przywiązywać zbyt dużej wagi do niepowodzeń, bo to na pewno niczemu dobremu nie sprzyja. Łatwo oczywiście mówić, ale muszą zachować spokój oraz koncentrację i co najważniejsze – czerpać przyjemność z jazdy. Taka jest moja rada dla nich.

Ostatnia runda cyklu rozgrywana była na torze w Teterow. Środowisko żużlowe, delikatnie mówiąc, niezbyt entuzjastycznie wypowiada się o tych zawodach. Zdaniem wielu, ośrodek ten niezbyt nadaje się na organizację zmagań o mistrzostwo świata. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Tak, oglądałem te zawody na żywo i podzielam opinię, że nie jest to najlepszy tor do ścigania. Z drugiej strony, bardzo podoba mi się obiekt sam w sobie, a fani tworzą tam wspaniałą atmosferę i widać, że Niemcy bardzo kochają żużel. Przychodzą tam licznie, kupują pamiątki, piwo, przekąski i żywo kibicują, nieważne kto aktualnie wygrywa. 

Nie trzeba by było jednak rezygnować z rundy w Niemczech – można po prostu zmienić lokalizację. Przykładowo tor w Gustrow chyba trochę bardziej sprzyjałby widowisku.

Zgadza się, to mogłaby być lepsza alternatywa, chociaż tamtejsi działacze musieliby poprawić nieco nawierzchnię toru. Nigdy wcześniej nie organizowano tam rundy Grand Prix, więc trzeba by było poświęcić trochę czasu, by dostosować ten obiekt do odpowiednich standardów. Z pewnością jest to temat do przemyśleń.

Skoro mowa o nowych lokalizacjach – czy doczekamy się rundy Grand Prix w Stanach Zjednoczonych? Może w Kalifornii?

Oczywiście mamy nadzieję, że tak się w przyszłości stanie. Pracujemy nad tym, by zbudować Luke’owi Beckerowi odpowiedni profil, tak, aby przyciągnąć do tego sportu większą publikę ze Stanów. Obecnie prowadzimy jakieś rozmowy odnośnie przyszłości, jest sporo możliwości, ale na to również potrzeba odpowiednio dużo czasu.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał JAKUB MRÓZ.